Przechyliłem głowę w bok i będąc wciąż w furii, zlizałem krew swojej poprzedniej ofiary. Nic nie odpowiedziałem. Już mieli zamykać klatkę, gdy ją prześliznąłem się na zewnątrz. Nikt nawet nie śmiał mnie zatrzymać w tym stanie, wiedzieli, że ktokolwiek się do mnie zbliży po walce to zginie. Ruszyłem do swojego pokoju i położyłem się. Po chwili usłyszałem otwieranie drzwi i usłyszałem głos:
- Aż taki z ciebie tchórz, że nawet ze mną nie zawalczysz?
- Nie, po prostu walka z tobą jest nudna, znam każdy twój ruch. Poszłoby to wszystko na marne, żadnej radochy. A teraz wynocha!
Rzuciłem nożem, jednak dalej nie otworzyłem oczu. Wiedziałem, że trafiłem bardzo blisko nacinają trochę jej bok. Usiadłem na łóżku i ściągnąłem górę z ubrania, śmierdziała krwią goblina. Wstałem i idąc, zwinąłem ubranie w kulkę. Otworzyłem je i kopnąłem je w stronę pralni, była prawie na przeciwko. Spojrzałem na Carmelle, uśmiechnąłem się, unosząc lekko kącik ust. Zapytałem:
- Wychodzisz?
Nie czekałem na odpowiedź. Walnąłem się na łóżko i położyłem plecami do Carmelle. Zamknąłem oczy i zaczynałem zasypiać. Zawsze po walce na arenie idę spać, furia zżera mi dużo energii, ale nie zawsze...
< Carmelle? Widzisz? Nie musiałam opisywać xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz