Jasno. Za jasno.
Położyłam dłoń na oczach.
- Źle... - westchnęłam i odwróciłam twarz. Spoglądałam na swoją rękę. Wcześniej tego nie zauważyłam. Najwyraźniej, w ciągu kilku ostatnich tygodni, znów straciłam na wadze. Pod skórą widziałam mocno zarysowane ścięgna. Pieprzone życie.
Słabość odpływała i wracała. Nie zemdlej, nie zemdlej... Mocno ugryzłam się w warge. Metaliczny posmak krwi wrócił mi możliwość logicznego myślenia.
- Po co mnie stamtąd zabrałeś? - zapytałam cicho. - Zdechłabym tam, nikt by po mnie nie płakał. Po co żyć, skoro nikogo to nie obchodzi? Nie mogłeś mnie po prostu zostawić?
- Nie mogłem...
- Mogłeś! Wtedy to wszystko by się skończyło, jak sen... - poczułam pieczenie pod powiekami. Nie, tylko nie łzy... Tylko nie to...
Ale czy ciało słucha, gdy zabrania mu się płakać? Oczywiście, że nie.
< Rin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz