Dość długo nie widziałem się z Imaizumi. Dopadła mnie nuda. I co zrobiłem? Głupstwo zrobiłem. Postanowiłem zrobić sobie jakąś kryjówkę.
Szukałem odpowiedniego drzewa. Wreszcie jakieś znalazłem. Potężne, z otworem na dość dużej wysokości, a w środku całkowicie puste. Wykurzyłem z niego całe robactwo i innych lokatorów, a przy którejś próbie zwaliłem się na ziemię. Nic zbytnio sie nie stało, ale przy moim szczęściu się poobdzierałem.
Mimo wszystko udało mi się zrobić wygodne i obszerne schronienie.
Po kilku dniach, gdy siedziałem pod tymże drzewem nagle usłyszałem, że ktoś mnie woła. Moim oczom, a dokładniej oku ukazała się Imaizumi, machająca do mnie już z daleka. Lekko się uśmiechnąłem.
Jak się później okazało, dziewczyna przyniosła ze sobą jakąś zagadkę. Oglądałem przedmiot, podczas gdy ona mi o nim mówiła. Przekręcanie elementów, tak? Spróbowałem z jednym. Coś kliknęło. Gdy jednak kontynuowałem z inną częścią, rozległ się delikatny zgrzyt i pierwsza część powróciła do swojej pierwotnej pozycji.
- A więc tak to działa... - mruknąłem do siebie. Postanowiłem, że to otworzę.
Przez kolejne kilkanaście minut, a może i dłużej, przekręcałem wszystkie części, zapamiętując ich kolejność. I w końcu, cała górna połowa piramidki lekko drgnęła. Powolnym ruchem podniosłem tą część i...
< Imaizumi? Tak, wiem, trochę mi zajęło napisanie, ale nie miałam pomysłu. Reszte zostawiam tobie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz