środa, 30 września 2015

Od Carmelle CD Michael

Obudziłam się. Weszłam do kuchni. Miałam plan. Weszłam do pokoju Kiry i przywiązałam jej do szyi liścik.
-Do Michaela. Jak wrócisz dostaniesz udziec lani.- Zabrałam się za gotowanie obiadu.
[dwie godziny później]
Kaczka indyk i cała reszta staław jadalni. Zostało tylko pytanie czy przyjdzie.


[Wystawisz mnie? Czy przyjdziesz. ]

poniedziałek, 28 września 2015

Od Sharrkan'a CD Laurenee

Gdy weszliśmy do środka Dartar uśmiechnął się pod nosem i mruknął coś niezrozumiałego. Lau zachwycała się dwoma czarno-różowymi mieczami, które dostaliśmy jakiś miesiąc temu. Nikt raczej nie zwracał na nie uwagi, bo chociaż były całkiem niezłe, to potencjalnych nabywców odstraszał kolor. Ale dziewczynom to nie przeszkadza, a przynajmniej nie tej.
- Jeśli zgodzisz się gdzieś ze mną wyjść to ci obniżę cenę. - zażartowałem. Dartar spojrzał na mnie wzrokiem węża, dając mi do zrozumienia, że ucierpi na tym tylko mój portfel. Lau natomiast całkiem poważnie skinęła głową i gdzieś pobiegła.
- W tych mieczach musi być coś szczególnego, skoro tak jej na nich zależy... W sumie spotkanie to całkiem niezły pomysł. – mruknąłem i przeskakując po 2 schodki (nie, że się jakoś specjalnie cieszyłem, po prostu te schody są strasznie małe) znalazłem się na piętrze, gdzie mieściły się pokoje (jeden mój, drugi Dartar'a, a trzeci pusty), kuchnia i łazienka. Wpadłem do swojego pokoju, padłem na łóżko i przez chwilę sobie leżałem.
Co powinienem wziąć? - spytałem sam siebie.
Swój sztylet, bo noszę go zawsze. Pieniądze się przydadzą? Chyba tak, z resztą zawsze lepiej jest mieć przy sobie choć trochę hajsu. Ale Lau zapłaci mi przecież za te miecze... Właśnie, co z nimi mam zrobić? Przez ten kształt nie zmieszczą się w zwykłej pochwie, trzeba by było zrobić na miarę, ale na to nie mam czasu. W końcu wymyśliłem, że zawinę je w te biało-zielone-rękawo-narzutko-coś, które zwykle noszę. Zbiegłem na dół i otworzyłem gablotkę.
- Mógłbyś się powstrzymywać przed rozdawaniem zniżek dziewczynom na prawo i lewo? – spytał niezbyt miłym tonem Dartar.
- Trochę przesadzasz. To zarówno pierwsza dana przeze mnie zniżka, jak i pierwsza dziewczyna w naszym uroczym sklepiku z ciastkami. Poza tym sprzedamy to wreszcie. – wskazałem ręką miecze. – O co się czepiasz?
Zawinąłem broń w materiał uważając, by ostrza się nie stykały i z zawiniątkiem w ręku wyszedłem na dwór. Po chwili zobaczyłem Lau biegnącą w moją stronę.


< Laurenee, czy ty coś knujesz? >

niedziela, 27 września 2015

Od Mai CD Peter


Położyłam dłoń na szyi chłopaka, a po chwili spojrzałam na niego trochę nieprzytomna. Potrząsnęłam głową i powiedziałam, zaczesując włosy za ucho:
- Muszę już iść. Na razie!
Ruszyłam w stronę drzwi i powtarzałam sobie: "Nie odwracaj się, nie odwracaj się"
Złapałam za mosiężną łapkę tygrysa i zapukałam do środka. Nie odwróciłam się do chłopaka. Po chwili otworzyła mi starsza pani, która jednak nie miała białych włosów. Były czarne z dwoma pasemkami po bokach. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Cieszę się, że jesteś szybciej. Docenię to w wypłacie.
Weszłam do środka i okazało się, że przestrzeń wydawała się większa niż na zewnątrz...
***
Z domu pani Haruki wyszłam po zmroku. Ruszyłam w stronę przystanku Zeppelinów. Po pewnym czasie byłam na miejscu, ale do statku miałam godzinę czasu. Oparłam się o lampę i przymknęłam oczy. Czułam jakby ktoś nasypał mi soli do oczu. Palce bolały tak bardzo, że myślałam, iż odpadną. Po chwili poczułam rękę na ramieniu, otworzyłam przestraszona oczy i spojrzałam na "oprawcę", którym był Peter. Powiedziałam zirytowana:
- Nie strasz mnie. - Ponownie zamknęłam oczy...



< Peter? >

Od Laurenne CD Sharrkan'a

Weszłam do środka trochę niepewnie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie bardzo przyjemnie. Ja także odwzajemniłam uśmiech..
Gdy weszłam do sklepu ujrzałam coś co zachwyciło me oczy.
Podbiegłam do gabloty gdzie ujrzałam fioletowe miecze.
Widziałam je już kiedyś.
Należały do pradawnej wojowniczki.
Były niezniszczalne jak głosiła pewna stara legenda.


- Czy... Czy to to o czym myślę? - Szepnęłam cichutko.
Chłopak podszedł do mnie.
- Interesujesz się takimi rzeczami?- Zapytał lekko zdziwiony.
Spojrzałam na niego oburzona.
- Oczywiście! W jakiej cenie mogę je kupić?- Chłopak podrapał się w głowę:
- Jeśli zgodzisz się ze mną gdzieś wyjść to ci obniżę cenę. - Zaśmiał się a ja skinęłam głową i dziesięć minut potem szykowałam się w domu na kolejne spotkanie z nieznajomym



< No i co powiesz? ^^ >

Od Petera CD Mai

- Dobra to idę.- Powiedziałem i pobiegłem za Mai.
Szliśmy długo w milczeniu. Właściwie to nie rozumiałem po co Mai tyle pracowała. Nie mieszkała sama. Mi wystarczyła tylko jedna praca, którą zaczynałem za 3 godziny.
Musiałem się uwijać, ponieważ do warsztatu miałem dość daleko motorem. Tym razem będę musiał się przebiec.


***
Gdy doszliśmy pod wskazany numer dziewczyna spojrzała na zegarek:
- Doszliśmy wcześniej niż zwykle. Mam jeszcze 10 minut. - Po czym spojrzała na mnie znacząco.
Złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w ciemniejszy zaułek co z boku mogło wyglądać jak porwanie.
Mai lekko się zarumieniła.
- Co chciałeś?- Zapytała mnie swoim spokojnym głosem.
- Co chciałem? Dziewczyno co ja chciałem? - Na końcu języka miałem już słowa pełne miłości zamiast tego znowu pocałowałem Mai.
Tym razem dziewczyna nie odskoczyła.


< Mai? :3 >

Od Mai CD Peter

Powiedziałam:
- Odwrócić się, nie mam czasu by szukać łazienki.
Spojrzałam za siebie i gdy chłopak się odwrócił ściągnęłam koszulkę.
Zapytał:
- To po co chcesz tam iść?
- Przecież mówiłam, że do pracy. - Odparłam zirytowana
- Jaka praca zaczyna się o szóstej rano?
- Na przykład sprzątanie, opieka w schronisku, lub opieka nad starszymi ludźmi. Dzisiaj w pakiecie jest sprzątanie i opieka nad starszą panią.

Spojrzałam za siebie by sprawdzić czy nie podgląda. Po chwili odwrócił lekko głowę w moją stronę, a ja powiedziałam:
- Nie podglądaj. Nie chodzi tu o to, że się wstydzę, tylko nie chcę byś patrzył.
Zarzuciłam czarną bluzkę chłopaka, była za duża, ale miałam to w nosie. Ruszyłam w stronę drzwi, a po drodze się zatrzymałam i spojrzałam na niego.
Zapytałam:
- Idziesz? Poradzę sobie sama jeśli ci się nie chce...
Złapałam za klamkę i pociągnęłam ją mocno w swoją stronę. Wyszłam z jego domu i ruszyłam w prawo, patrząc na każdy numer na domach...



< Peter? >

Od Petera CD Mai

Popatrzyłem lekko zdziwiony na Mai. 
- Wiem. Tylko po co chcesz tam iść?- Zapytałem jeszcze w pół śnie w pół jawie. 
Spojrzałem na zegarek. 
- Jest 6 rano Mai. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
I zapytała czy mógłbym ją podwieźć. 
Spojrzałem na nią osłupiały. 
- Pamiętasz, że KTOŚ- W tym momencie spojrzałem na dziewczynę znacząco.- Zepsuł mój motor i na razie nie jest on do jakiegokolwiek użytku?- Dziewczyna się zarumieniła. 
- W każdym razie możemy się tam przejść. - Zamknąłem dom i złapałem dziewczynę za rękę, która spojrzała na mnie zdziwiona. 
- O co chodzi?- zapytałem. 
- Jesteś nie ubrany.- Powiedziała ja spojrzałem w dół. Rzeczywiście byłem w spodenkach i zwykłym podkoszulku. 
Weszliśmy do domu. Nalałem Mai ciepłego kakao a sam poszedłem przebrać się do siebie. 
Gdy byłem już ubrany zszedłem po cichutku. 
I wystraszyłem dziewczynę, która podskoczyła i wylała na siebie całe kakao. 
- Peter! - Krzyknęła na mnie po czym wstała i dobiegła do zlewu chcąc wytrzeć plamę co dało jeszcze gorszy efekt . 
- Musisz się przebrać. - Stwierdziłem w końcu gdy plama po ciemnym napoju powiększyła się bardzo. 
Mai popatrzyła na mnie kpiąco. 
- Poczekaj.- Powiedziałem i pobiegłem do pokoju po moją nową czarną bluzkę. 
- Proszę- Powiedziałem gdy doszedłem do dziewczyny.

< Mai? Jakiś romantyczny wątek? :3 >

sobota, 26 września 2015

Od Mai CD Peter

Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, jednak łzy dalej ciekły po moim policzku.
Powiedziałam:
- Byłam już w domu...
- Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Przetarłam grzbietem dłoni oczy i powiedziałam:
- Ah to tylko atak alergii na pyłki z traw... - Spuściłam głowę i pociągnęłam nosem, zrobiło mi się ciepło oraz wiedziałam, że się zarumieniłam. Wyciągnęłam karteczkę z wypisanym adresem i pokazałam ją Peterowi. Zapytałam - Wiesz gdzie jest ten adres?

< Peter? >

Od Petera CD Mai

Popatrzyłem smutno jak Mai odlatuje. 
W głowie mi kołatało. Byłem lekko zdezorientowany. 
Rzuciłem jeszcze ostanie spojrzenie na piękną dziewczynę i pobiegłem do domu. 
Jednak wcześniej musiałem wrócić po motor. Przywieźć do garażu. 
Nie powiem, trochę mi to zajęło. 

***

Rano obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Spojrzałem na zegarek. 
Była 5.00. 
Dźwignąłem się z łóżka w podkoszulku 
Otworzyłem drzwi i ku memu wielkiemu zdumieniu zobaczyłem wysoką dziewczynę z zapłakanymi oczyma. 
Po dłuższym przypatrzeniu mogłem się domyślić kim ona była. 
To Mai... Tylko co ona tu robiła?
- Mai.. Jest piąta rano co ty tu robisz? Myślałem, że jesteś w domu...

< Mai? Niech to się jakoś rozkręci. Napisz, że Ci rybka zdechła :) >

Nowa Postać



Imię i nazwisko:
 Shu Darkown
Pseudonim: Bloody, Dark.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Wygląda na 19 lat, jednak ma znacznie więcej. Jego prawdziwy wiek to 319 lat.
Rasa: Wampir
Charakter: Trudno jest określić jego charakter. Często jest spokojny i opanowany, wtedy trudno jest go doprowadzić do złości, lecz równie często jest wkurzony na wszystko, przy czym jest opryskliwy i wredny. Zdarza mu się, nawet nie tak rzadko, być opiekuńczym, troskliwym i miłym. Jednak nie uśmiecha się przy tym, jedynie nie ma swojego wyrazu znudzenia i niechęci jak zwykle. Ma głowę na karku, dzięki czemu firma ojca, zajmująca się nieruchomościami nadal funkcjonuje. 
Zainteresowania: Walka.
Motto: "Ludzie nie powinni bać się mroku. Ciemność skrywa różne poczwary przed wzrokiem ludzkim, na przykład wampiry"

"Śmierć nie jest aż tak zła, złą rzeczą w tym jest oczekiwanie na firmę zwaną 'Niebo lub Piekło', która często odmawia wypełnienia zlecenia"
Lęki: Bardzo jasne pomieszczenia, odczuwa swoistą niepewność.
Orientacja: Heteroseksualny
Partner: Brak, trudno jest zdobyć jego serce
Aparycja: Shu odziedziczył swój typ urody po matce, lecz kilka elementów odziedziczył po ojcu. Jego wzrost, czyli 186 centymetrów i kolor włosów otrzymał po ojcu. Jest bardzo szczupły i trudno mu jest przytyć, otrzymał to w genach od swoich rodziców, którzy byli również bardzo szczupli. Ma bladą skórę, która niewiele zmieniła się po przemianie w wampira. Oczy są szkarłatne, jednak gdy wychodzi na bankiety zakłada specjalne okulary, zmieniające kolor tęczówki, lub prosi swojego służącego, który jest magiem o zmianę koloru oczu. 
Głos: Mayday Parade
Umiejętności: 


  • Bilokacja - zdolność przebywania w dwóch miejscach naraz. Shu od czasu do czasu może jej użyć
  • Szybki bieg
  • Przyśpieszona regeneracja 
Broń: Kły, kusza.
Miejsce Zamieszkania: Duża rezydencja, odziedziczona po rodzicach.
Historia: Kiedyś, gdy miał piętnaście lat poznał dziewczynę na imprezie urodzinowej ojca. Była pełna energii i radosna, w przeciwieństwie do niego. Mimo różnic szybko się zaprzyjaźnili, a później zakochali. Pewnego razu gdy byli na spacerze w parku zaatakowała ich dwójka wampirów. Dziewczyna bez problemu sobie by z nimi poradziła, gdyby nie bezbronność. Jeden z wampirów ugryzł Shu w szyję, chcąc go zamienić w wampira, lecz drugi zaczął biec w jego stronę z mieczem. Dziewczyna przejęła na siebie ostrze chłopaka. Wampiry uciekły, a chłopak wrócił, jako całkowicie inny człowiek, choć już nie do końca jako człowiek. Praktycznie od razu zaczął ćwiczyć walkę, po woli zmieniając się w wampira. Wyjechał z rodzinnego domu na studia i nie wrócił, aż do momentu gdy otrzymał list oświadczający śmierć ojca.
RodzinaMatka Ayako rodowita Azjatka, a ojciec, Frank, był bardzo bogatym kupcem z Erckcen. Był jedynakiem, ponieważ matka zginęła podczas porodu, a ojciec nie interesował się nową żoną. Ojciec dożył sędziwego wieku, samotnie...
Inne Informacje: 
Inne Zdjęcia:




Autor: Hakkiko0 , hakkiko0@gmail.com

Od Luka CD Serenity

Nagle wszystkie latarnie zgasły, gdy wracałem do swojego mieszkania. Było bardzo ciemno, ledwo co widziałem metr przed sobą. Westchnąłem tylko i cieszyłem się, że mam zapalniczkę, chociaż do tej pory nie widziałem jej zastosowania. Ruszyłem ostrożnym i niepewnym krokiem przed siebie. Po jakiś dwudziestu minutach niepewności byłem już w domu, po drodze tracąc kilka razy równowagę na schodach. Całe szczęście nic sobie nie zrobiłem. Zapaliłem świeczki i ruszyłem do sypialni po rzeczy do spania. Zaryzykowałem by się wykąpać, co okazało się dobrym pomysłem. Przebrałem się i ruszyłem do sypialni. Praktycznie od razu, gdy moje ciało miało styczność z materacem, zasnąłem...


***

Obudziłem się rano i spojrzałem nieprzytomny na zegarek. Miałem dwadzieścia minut by się zebrać i iść na zebranie w pracy. Westchnąłem głośno i wstałem. Umyłem się i wyszedłem z domu...



< Serenity? >

piątek, 25 września 2015

Od Luka CD Naita

Patrzyłem w osłupieniu przed siebie, było to dlatego, że nigdy wcześniej nikt mnie nie pocałował w policzek. Otrząsnąłem się i spojrzałem na zegar. Aż podskoczyłem, gdy dowiedziałem się, która jest godzina. Pobiegłem z impetem do sypialni się przebrać. Po dwóch minutach wyszedłem całkowicie ubrany i ruszyłem w stronę kuchni, chcąc powiedzieć Naicie, że niestety muszę iść do pracy. Niestety gdy byłem blisko potknąłem się o dywan i uderzyłem jak kłoda o podłogę. Naita podeszła i zapytała:
- Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. - Odparłem łagodnie, podnosząc się z ziemi. - Jeśli chcesz to możesz zostać, ale mnie długo nie będzie. Zawsze możemy się spotkać w inny dzień, wiesz gdzie mieszkam oraz gdzie pracuję... Wybacz, ale naprawdę muszę już lecieć...



< Naita? Wybacz moje spowolnione odpisanie na twoje opowiadanie >

czwartek, 24 września 2015

Od Luka CD Touka

Ruszyłem pustymi uliczkami prowadząc dziewczynę. Zdałem sobie sprawę, że nawet nie wiem jak się nazywa. Powiedziałem:
- Jestem Luke. A ty?
- Touka.
- Hm, ciekawe imię... Możliwe, że ci się spodoba musical... Jeśli lubisz połączenie śpiewu i krwi oraz psychopatycznego golibrody...
Ruszyłem szybszym krokiem, a po chwili skręciłem w kolejną uliczkę. Po chwili wszedłem do środka, od strony zaplecza. Poprosiłem chłopaka o pseudonimie Nosferatu, który był wampirem by zaprowadził ją na wyższe piętro, głównie oddzielone dla bogaczy, ale nie chciałem by czuła się niepewnie. Przygotowali mnie szybko do przedstawienia. Wyszedłem na scenę...



< Touka? Moja inteligencja i pamięć jest tak bardzo powalająca, odpisałam na to 27 sierpnia, ale zapomniałam wstawić ;___; Wybacz i postaram się by to się już nie powtórzyło >

środa, 23 września 2015

Od Yukkiko CD Tomoe

Spojrzałam znudzona na Rina:
- Tyle razy ile będziesz pytał, tyle razy będę się powtarzać. Nie mam nikogo na oku, wcześniej owszem, ale już mnie nie interesuje. Tak jak i to miejsce. Nudzi mnie już. W kółko to samo... Idę się przejść by rozerwać się trochę... Na razie.
Wstałam i zostawiłam ich, idąc w stronę lasu. Naprawdę nudziło mnie to miejsce, jak nigdy wcześniej. Odeszłam duży kawałek od terenu szkoły i zaryzykowałam zmianę w drugą formę. Było to możliwe tylko dlatego, że byłam na coś strasznie zła, choć powód chował się gdzieś. Poczułam jak skrzydła wydostają się na zewnątrz, jednak nie było to takie bolesne jak zazwyczaj. Poczułam jak na skórze wypala mi się znamię piekieł. Zatrzepotałam skrzydłami przypominającymi nietoperze i wzbiłam się w powietrze. Zaczęłam śpiewać jakąś piosenkę


Dalej nie pamiętam co się działo. Ocknęłam się na jakieś polanie, nieznanej mi dotąd. Miałam kilka głębokich ran, z których wyciekała żarząca się krew. Wstałam chwiejnym krokiem i zaczęłam iść przed siebie. Po drodze zobaczyłam kilka trupów, nie miałam jakiś określonych uczuć związanych z nimi. Spojrzałam na niebo i zobaczyłam niezliczoną ilość światełek. Musiało być późno, ponieważ Księżyc był wysoko. Nie wiedziałam gdzie mam iść więc zaczęłam iść przed siebie...

***

Do szkoły trafiłam dopiero po południu, bez jakiś dużych przerw na postój. Wiedziałam, że byłam daleko i to naprawdę daleko. Ruszyłam do swojego pokoju i wzięłam prysznic. Później nakarmiłam kotki i położyłam się do łóżka...



< Tomoe? >

Od Michaela CD Camelle

Spojrzałem na dziewczynę, a później na faceta. Wziąłem ją na ręce, jednocześnie pytając go:
- Coś ty za jeden, że wolno ci z byle focha kogoś atakować?
- Jestem Lucjusz, syn...
- Tyle mi wystarczy. Wiem już czyim jesteś synem, i dużo się od niego nie różnisz. Niestety miałem przyjemność go kiedyś poznać. - Zaniosłem Carmelle do jej łóżka i niechętnie rozciąłem jej suknię na brzuchu, zakrywając resztę jej ciała materiałem. Wyciągnąłem magią truciznę z jej rany, przynajmniej tyle ile się dało, ponieważ reszta już weszła do żył. Gdybym wyciągnąłbym całą truciznę tym sposobem źle by się to dla niej skończyło. Zabliźniłem trochę ranę, w miarę moich zdolności z białej magii, których miałem niewiele. Wyciągnąłem z szafki jakieś ubranie i zamierzałem ją przebrać, lecz w tym momencie wszedł Lucjusz, mówiąc:
- O! A co to za akcję.
Spojrzałem na niego gniewnie i wyrzuciłem go z pokoju, niestety przez drzwi. Zrezygnowałem z własnoręcznego przebierania dziewczyny i zleciłem to bezmózgiej zjawie. Po minucie zjawa wróciła do mnie, co oznaczało, że już jest ubrana. Wszedłem do środka i przykryłem ją kołdrą, a później wyszedłem z pokoju...



< Carmelle? >

Od Carmelle CD Michael

-Puść go ty debilu ##### ###### ####### ######## #########!- Warknełam na Lucka.- Jeśli go nie puścisz wsadzę ci głowę tam gdzie światło nie dochodzi, ręce powieszę na ścianę, nogi odeśle Lucyferowi w podziękowaniu za zabawę, a serce zjem.- Chłopakowi nie kwapiło się aby puścić Michaela tylko zaczął głupio się uśmiechać. W mojej ręce pojawił się miecz.
-Chcesz powalczyć- Uśmiechnął się z wyższością-Nie masz szans.
-Przestań gadać tylko walcz!- W jego dłoni również pojawiło się elfickie ostrze. Jedno z tych po których ran usunąć nawet serafina rady nie da.
Angar- krzyknęliśmy w tym samym czasie. Luck rzucił [mało delikatnie] związanego [co? kiedy? jak?] Michaela pod ścianę.
-Myślisz że możesz tak bez karnie wchodzić do MEGO domu, wiązać MOICH gości i nazywać ich MOIMI chłopcami? Grubo się mylisz!-Zaatakowałam. Miecze się spotkały a nasze czarne ci tak mocno na siebie natarło ze wywaliło nas [z serva] na parę metrów.
-Ja wiem co ci sprawi większy ból nisz fizyczny.- Rzucił mieczem w Michaela,
-Nie.- Rzuciłam się zrobiłam w locie 360, a miecz wbił mi się w brzuch. Ostatnie co widziałam to oczy Micha...


[Będę molestować cię dalej jeśli mi dziś nie odpiszesz]

Od Michaela CD Carmelle

Mężczyzna odezwał się:
- Uhuhu, Carmelle, co to za dzikie podrywy na tym oto czarnym magu?
Dziewczyna już miała wstać i coś mu zrobić (wolałem nie wiedzieć co to miało być), jednak jej koteczek rozwalił się na mnie i czarnowłosej. Westchnąłem tylko i spojrzałem na faceta, zapytałem, lekko zdenerwowanym tonem:
- Możesz ściągnąć tego kotowatego ze mnie?
- Nie. - Odparł tamten facet.
Fuknąłem i teleportowałem się koło niego. Ruszyłem w stronę drzwi, jednak on złapał mnie za ubranie, a później za włosy. Powiedział:
- Nigdzie nie idziesz. Muszę poznać chłoptasia Carm...



< Carmelle? Masz za karę, że mnie molestowałaś cały czas o opowiadanie. >

wtorek, 22 września 2015

Od Carmelle CD Michael

Stałam trochę zdziwiona. Lucyfer mówił... ech a czego ja się po nim miałam spodziewać. Pewnie go uwięził gdzieś czy co. Usłyszałam skrzypienie drzwi. Nim się zorientowałam Kira skoczyła na Michaela. Poderwałam się ale było za późno. Michael leżał na ziemi przygnieciony moją kicią [tak kicią].
Potknęłam się i wylądowałam na podłodze obok chłopaka. W tym momencie "drzwi" otworzyły się i stanął w nich Lucjusz.


[Michael. Wiem mało i zostawiam wszystko na twej głowie.]

Od Michaela CD Carmelle

Spojrzałem na Carmelle i trochę się zwiesiłem. Po chwili się ocknąłem i powiedziałem:
- O Carmellitka... Znaczy Carmelle. Kiedyś mieszkał tutaj mój "znajomy", który miał u mnie dług, a akurat potrzebuję jednej rzeczy. Ukryłem ją w jednej ze ścian. Mogę zabrać ci pięć do dziesięciu minut?
Bez odpowiedzi wszedłem do środka i ruszyłem do salonu. Wyciągnąłem mapkę i sprawdziłem która to ściana. Wypuściłem duszę, która przeleciała przez ścianę i miała znaleźć pierścień, zawinięty w szmatkę. Jednak wróciła z pustymi rękami. Zapytałem cicho:
- Jak to nie ma?
Kazałem jej przejść przez wszystkie ściany, aż w końcu znalazła, była w dobrej ścianie, tylko podejrzewam, że mam bezmózgą zjawę, wprawdzie nie ma mózgu, ale niematerialne pozostałości, więc jej wybaczam. Rozejrzałem się po pokoju, a później spojrzałem na czarnowłosą. Powiedziałem:
- Jestem pod wrażeniem. Nie oczekiwałem, że z tamtej rudery może wyjść coś całkiem w porządku. Będę lecieć. Gdy będziesz potrzebować jakieś pomocy, bądź po prostu będziesz chciała po-torturować kogoś, to wiesz gdzie mnie szukać. Żegnam.
Ukłoniłem się i ruszyłem w stronę drzwi...



< Carmelle? >

Od Tomoe CD Yukkiko

- Yukkiko! - zawołałem, widząc dziewczynę.
- Tomoe? - odwróciła się, a ja i Lili podeszliśmy do niej.
- Masz ładny głos, Yukki - powiedziałem.
- Dzięki... Co zaprezentowaliście? - zapytała.
- Ja i Rin strzelaliśmy z łuków - odparłem.
Zmarszczyła brwi.
- RIn magicznie podrzucał jakieś przedmioty, a Tomoe przebijał je na wylot - Lili przytuliła się do mojej ręki. - Publiczność była zachwycona.
- A Rin specjalnie zmieniał tak ''nagle'' kierunek lewitowania owocu i udało mi się przedzielić patyk na pół... rzadko udaje mi się tak strzelić.
- Już się tak nie chwal - mruknęła Lili. - Chciałabym tak śpiewać jak ty Yukkiko, ale to Emili jest ta śpiewająca, ja ta grająca.
- Co przedstawiłyście?
- Titanium... Emili śpiewała a ja grałam i robiłam za jej echo.



- Och.. .to chyba widziałam - powiedziała Yukkiko.
- Wystąpił zaraz po nas - objąłem Lili w pasie, co nie uszło uwadze demonicy.
Uniosła brew, a ja by dać demonicy odpowiedź na niewypowiedziane, cmoknąłem Lili w policzek. Tak, kocham Lili, pomyślałem.
- Tomoe - usłyszałem głos mojej matki, która wraz z ojcem była jednym z zaproszonych gości.
Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z moją matką. Panowie określili by ją mianem ślicznotki-blondynki w idealnie ciasnej, czerwonej sukience.
- Jak zwykle wyglądasz jak milion diamentów... mamo - zacząłem od komplementu w tej niezręcznej sytuacji.
Tata stał nieco z tyłu rozmawiając z jakimś mężczyzną.
- Mój tata - szepnęła Lili.
- Związałeś się z tą młodą damą na poważnie, Tomoe? - zapytała.
- Możliwe - powiedziałem ostrożnie, majac na uwadze fakt iż moja matka jest syreną, która ma specyficzne podejście do miłości ,,Jak kochać to raz,szczerze i na zawsze''. - Ale nie śpieszy się nam z czymkolwiek innym... prawda Lili?
- Co? Jak chcesz - posłała mi słaby uśmiech.

Siedziałem z Rinem, Yukkiko, Emili i Lili na ławce przed budynkiem. W sumie to okupywaliśmy dwie ławki.
- Yukkiko jak ci idzie z Shu? - zapytał Rin. - A może masz na oku tego z łucznictwa... ciekawie on na ciebie patrzy...



Yukkiko?

Od Yukkiko CD Tomoe

Odparłam, zakrywając się kołdrą:
- Zapach na to wskazywał. Nie wolno mieć psów w szkole, a zapach wilkołaka jest inny niż psa... Nooooo jak to jest możliwe! Z jednej strony jest mi tak zimno jakbym była w wodzie, podczas gdy temperatura wynosi minus pięćdziesiąt stopni Celsjusza. Wiem jak to jest z doświadczenia. A z drugiej mi jest tak gorąco jak w kwaterze Lucyfera! - Zakopałam się w kołdrze, a później znowu się odkopałam i spojrzałam na Tomoe. Wyjaśniłam - Wybacz, że tak reaguję, ale tylko cztery razy w życiu byłam chora. 
- Co?! Jakim cudem tylko cztery razy? 
- Ymm jakby to nazwać... Jestem ostrożna. Ja mam układ odpornościowy zwykłego człowieka, w odróżnieniu do innych demonów, może minimalnie bardziej rozbudowany... 
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, wstałam, mimo nalegań Tomoe bym leżała. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Rina, dziewczynę Tomoe (rozpoznałam po bliźnie oraz duszy, nie po twarzy), a po chwili zjawił się Shu. Tomoe podszedł do mnie i patrzył pytająco na jego przyjaciela i resztę. Rin powiedział:
- Przyszliśmy po ciebie Tomoe. - Dziewczyna Tomoe podeszła do niego i pocałowała go, a ja tylko westchnęłam znudzona. Spojrzałam na Shu, który powiedział bezgłośnie "Będę już spadać" i wykręcił kciuki w stronę schodów. - Teraz się dowiedzieliśmy, że za dwa tygodnie mają być pokazy talentów uczniów z tej szkoły. Będzie to trwało kilka dni, bo muszą wystąpić wszyscy.
- Pewnie chcą dostać jakieś dofinansowanie na szkołę, bo jacyś tam "bogacze" przyjadą. - Odezwałam się. Rin skinął tylko głową. Westchnęłam, a wtedy Tomoe odwrócił mnie w stronę pokoju i powiedział:
- Idź się kuruj. 
Położyłam się, a moi goście sobie poszli. Szybko zasnęłam...

***

Gdy w końcu wyzdrowiałam po tygodniu chorowania zaczęłam wymyślać co mam zrobić na ten pokaz. Przez większość czasu obstawiałam pokaz różnych sztuczek magicznych, lecz nauczycielka mi zabroniła, choć tylko mi, czego nie rozumiałam. Siedziałam w nocy, zastanawiając się co by zrobić. Została tylko jedna opcja - piosenka. Musiałam jeszcze zaangażować jakiś grajków ze szkoły. Denerwowałam się, ponieważ przeniesiono całą akcję na wcześniejszy termin. Następnego dnia, po szkole ruszyłam na zajęcia z muzyki. Posłuchałam kilku osób i podeszłam do nich na przerwie. Prawie wszyscy się zgodzili. Umówiłam się z nimi tego samego dnia wieczorem na próbę... 

***

Obudziłam się wcześniej niż zwykle, na próbę z moimi grajkami. Tego samego dnia był również występ. Wyszłam pośpiesznie z pokoju i ruszyłam w nasze miejsce. Ruszyłam jeszcze pustymi korytarzami, dosyć szybko znalazłam się na miejscu i zaczęła się próba. Po tym ruszyłam na krótkie lekcje, a później się przygotować. Założyłam ciemnogranatową suknię i wydłużyłam włosy do pasa, na końcach farbując je na niebieski. Spojrzałam na zegarek i ruszyłam na próbę generalną. Wiedziałam, że Tomoe i Rin mają w drugi dzień występ, więc nie będzie ich na dzisiejszych próbach. Wystąpiłam, a później siedziałam i rozmawiałam z moją grupą, czekając na główny występ... 

***

Widzowie zaczęli się zbierać, a ludzie wokół stawali się coraz bardziej nerwowi. Cieszyłam się, że nie występuje jako pierwsza, tylko tak po środku. Po pewnym czasie oczekiwania pierwszy występ zaczął swoją działalność. A potem następny i następny, gdy nagle naszła nasza kolej. Wyszłam niepewnie na środek drewnianego parkietu i złapałam za mikrofon, spojrzałam na ogrom ludzi, a później na moją grupę. Kiwnęłam do nich, a oni zaczęli grać. Po chwili wstępu zaczęłam śpiewać, zamykając oczy




Po chwili wczułam się w tekst, jednak dalej stałam w miejscu, ściskając mikrofon. Gdy skończyłam stanęłam koło reszty mojej grupy, wyglądającej podobnie do mnie i ukłoniłam się wraz z nimi. Zeszliśmy ze sceny, a wtedy im podziękowałam za pomoc. W tej grupie było dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Jeden chłopak o czarnych, wtedy zafarbowanych na niebiesko włosach miał na imię Matthew i grał na pianinie. Drugi chłopak, wyższy i będący w trzeciej klasie, który grał na gitarze elektro-akustycznej miał na imię Daan. A dziewczyna o naturalnie niebieskich włosach nazywała się Hana i grała na gitarze basowej. Lubiłam z nimi przebywać i postanowiłam, że będę się starać by się z nimi spotykać. Musieliśmy zostać jeszcze na jakimś bankiecie, czy na czymś takim, by porozmawiać z gośćmi. Na sali było również dużo uczniów, co nie było komfortowe... 

< Tomoe? >

poniedziałek, 21 września 2015

Od Tomoe CD Yukkiko

- Jak się czujesz? - po lekcjach przyszedłem do Yukkiko.
- Lepiej niż rano.
- Masz - podałem jej szklankę wody z lodem i trzy tabletki przeciw bólowe, które dała mi piguła.
- Dzięki...
- Słyszałaś te wycie w nocy? Myślałem że to jakiś pies pod oknem ujada.
- Też to słyszałeś?
- Ja, Lili i cały żeński akademik.
- Byłeś nocą w żeńskim akademiku?
- Spałem z Lili - powiedziałem ,a widząc minę Yukkiko szybko dodałem: - Spałem na podłodze!
- Okey - powiedziała powoli. - To kiedy dzieci?
Zakrztusiłem się powietrzem.
- żartowałam - mruknęła.
- Lili wieczorem gadała ze mną o ślubie...
- Przynajmniej byłbyś już ustatkowany... - westchnęła przykładając zimną szklankę do czoła.
- Yuki... wiesz... moje podejrzenia okazały sie prawdziwe - podrapałem się po karku. - Lili jest wilkołakiem.



Yukkiko?

Od Yukkiko CD Tomoe

Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Już myślałam, że zaspałam, ale minęły tylko dwie godziny odkąd chyba zasnęłam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam białą różę przed drzwiami. Do niej była przyczepniona biała, ozdobna karteczka, lecz nic na niej nie pisało. Sprawdziłam to na nad światłem świeczki i magią. Nic. Położyłam się na kanapie i zaczęłam przeplatać badyl kwiatka między palcami, zastanawiając się kto mógłby to dać. Chociaż miałam podejrzenia. Wyciągnęłam jakiś słoik, który miał robić za wazon. Położyłam się na łóżku i zamierzałam iść spać gdy piętro niżej zaczęły wydawać się jakieś głośne jęki, które przypominały bardziej rytmiczne odgłosy ostrzegawcze na peronie. Złapałam za miotłę i zaczęłam uderzać w podłogę, chcąc by się zamknęli. Jednak prawdopodobnie dziewczyna zaczęła jeszcze głośnej jęczeć, wiedziałam, że udaje i nie wiedziałam kto może być takim idiotą, że uwierzy, iż jest taki cudowny w łóżku. Zdenerwowana próbowałam zagłuszyć to muzyką z magnetofonu. Niestety mało to pomogło. Zrezygnowana przyłożyłam dłoń do ziemi i wyciszyłam ich dla siebie. Położyłam się na materac i zakopałam się. Zaczęła stronie boleć mnie głowa i czułam się nieswojo. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Przeszukałam szafkę i znalazłam termometr. Sprawdziłam temperaturę i okazało się, że miałam trzydzieści osiem temperatury. Zakopałam się jeszcze bardziej w kołdrze i poczułam jak kotki oplatają mnie swoimi małymi ciałkami. Pogładziłam jednego z nich i szybko zasnęłam...

***

Obudziłam się rano i dość dobrze się czułam dopóki leżałam. Podniosłam się powoli, ale zakręciło mi się w głowie. Walnęłam o poduszkę. Próbowałam się uleczyć, ale gdy jestem chora to mam ograniczone zasoby magii, a do uleczenia tylko dolegliwości potrzeba dużo mocy. Zdobyłam trochę mocy i wysłałam wiadomość do Tomoe:
Nie idę dzisiaj na lekcję, jestem chora. W razie czego gdyby nauczyciele się czepiali powiedz by przyszli.

Yukkiko. 



< Tomoe? >

Od Tomoe CD Yukkiko

Lovely wyciągnęła się na trawie, a Lili przytuliła się do mnie. Zerknąłem na Rin'a, ale on był zajęty całowaniem się po elficku [francuzku] z Emili.
Westchnąłem i zdałem sobie sprawę, że Lili się na mnie gapi. Spojrzałem na nią, a ona spojrzała na Emili i Rina i znowu na mnie.
Lovely wskoczyła mi na kolana i miauknęła zanim nachyliłem się nad Lili.
- Co kocie? - pomiziałem kotkę po łebku, a ona wbiła mi pazury w udo. - Ał... Lovely - syknąłem.
Wstałem, a Lili zaraz po mnie. Zaniosłem kotkę do pokoju i zostawiłem ją tam. Lili pociągnęła mnie do swojego i siostry pokoju.
Był ciemno fioletowy i przestronny. Panował tam też porządek...
- Twój króliczek? - zapytałem patrząc na czarne stworzonko leżące na jednym z łóżke.
- Siostry - odparła i usiadła na drugim łóżku, które chyba było jej.
Usiadłem obok niej, a ona skradła mi z ust upragniony całus.

***

Siedziałem na łóżku oparty o ścianę, a Lili opierała się plecami o moją klatkę piersiową czytając jakaś damską gazetę. Przykryta była czarnym kocem zdobionym w złote odciski łap.
- Obudziłeś się? - spojrzała na mnie.
- Spałem?
- Zasnąłeś jak tylko oparłeś się o ścianę - uśmiechnęła się. - Wyglądałeś słodko i cię naszkicowałam - pokazała mi swój szkicownik.
- Ładnie szkicujesz - powiedziałem.
Zarumieniła się odkładając gazetę i szkicownik. Spojrzałem na okno. Niebo było ciemne, prawie czarne.
- Która godzina?
- Chyba dwudziesta druga - odparła.
- Chole#a - mruknąłem. - Gdzie Emili?
- Nie wiem. Nie wróciła. Pewnie śpi z Rin'em. Możesz spać na jej łóżku albo ze mną - uśmiechnęła się lekko, a jej policzki zaczerwieniły się.
- Tamte łóżko okupuje królik - mruknąłem. - Ale wolę zostać podrapany niż spać z dziewczyną w jednym łóżku przed ślubem.
Zachichotała cicho.
- W sumie to w tym wieku już możemy wziąć ślub - powiedziała.
- Łóżko po ślubie - odparłem z pokerową miną.
Walnęła mnie poduszką.
- Ej - zaśmiałem się. - Jakbym wziął teraz ślub musiałbym rzucić szkołę i zacząć pracować w firmie rodziców...
- Tej co produkuje ubrania? Te z ręcznie malowanymi nadrukami?
- Tak.
- Uwielbiam wasze koszulki - uśmiechnęła się. - Są wygodne.
- Hyh...
- Z jakiego jesteś rodu? - zapytała.
- Luxorów - odparłem. - Czemu pytasz? Nigdy mnie nikt o to nie pytał.
- Pytam bo też jestem... rodowodowa.
Zaśmialiśmy się.
- Ja od Solarów - powiedziała. - Zwykły ród ludzi.

Przytuliła się do mnie
. - Chciałbyś być nadnaturalny?
-Chyba tak - westchnąłem. - Chciałbym być trytonem jak brat mojej mamy.
- Twoja mama...
- Syrena. A twoi rodzice?
- Ludzie.Zwykli hodowcy wyścigowych koni.
- Chciałabyś być nadnaturalna?
Zesztywniała.
- Nie...
Zmarszczyłem brwi.
- Nie... bo już jesteś?
Jej oczy się zaszkliły. Odsunęła się ode mnie.
- Jak możesz mnie o coś takiego oskarżać? - zapytała cicho.
- Miałem podejrzenia co do blizny potem twoje oczy odbiły w ciemnościach holu światło jak zwierzęcia nocnego. Twojej siostry nie... No i paznokcie. Jesteście bliźniaczkami a Emili narzeka na to, że jej są łamliwe i słabe, a twoje nazwała pazurami. Nie słyszałem plotek o tobie, więc chyba nikt inny tego nie zauważył ale Lili...
Lili chciała wstać, ale złapałem jej nadgarstek. Przybliżyłem się do niej. Nie patrzyła mi w oczy.
- Jeśli mi nie powiesz mogę to wykorzystać do rozwodu - mruknąłem a ona lekko się uśmiechnęła.
- Jestem... wilkołakiem - spojrzała na mnie i chyba spodziewała się że ją odrzucę. dodała szybko: - Ale ni chciałam zaatakował mnie... miałam dziesięć lat....
Przytuliłem Lili, a ona rozluźniła się.
- Akceptujesz mnie? - zapytała cicho.
- Oczywiście, że tak - pogładziłem ją po włosach.



Yukkiko co u kotków?

Od Carmelle CD Michael

-Nie musisz, ale ja muszę spadać.

[Wieczór tego samego dnia]

Weszłam pod prysznic. Miałam na dziś dość wrażeń. Nagle [jak po diable [dalej to ciagne.] zadwonił dzwonek do drzwi. Szybko wbiegłam do sypialni


i założyłam pierwszą suknie z brzegu.



Zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi w których stał Michael


[Michael?]

niedziela, 20 września 2015

Od Michaela CD Carmelle

Zaśmiałem się na jej uwagę. Usłyszałem stukanie w rozpoznawalnym rytmie. Podszedłem do okna i uchyliłem je wpuszczając kruka oraz kota. Kruk usiadł na oparciu krzesła, stojącego koło mnie, a kot na przeciwko niego. Zwierzęta spojrzały na Carmelle, a właśnie w tym momencie przyszedł Arszenik, Ophium i Lithium. Oczy stworzenia spojrzały na czarnowłosą, a później przekrzywiły głowę, zupełnie jak szczeniaki. Spojrzałem na dziewczynę i powiedziałem, po kolei wskazując na stworzenia:
- To jest mój kot Ignis, to mój kruk Dark, a ich już poznałaś. Mógłbym przedstawić Ci moje dusze, ale to byłoby bez sensu, bo trooooszkę ich jest.

< Carmelle? Brak pomysłu ;___; >

Od Serenity CD Luka

Mniej więcej kilka ulic od jej mieszkania, jej bransoletka zaczęła świecić się lekkim światłem. To oznaczało tylko jedno: gdzieś niedaleko musiało dziać się coś bardzo złego, co wymagało interwencji aniołów. Został tylko problem z wzniesieniem się w powietrze, ale jak na zawołanie miasto pogrążyło się we mgle, widoczność sięgała maksymalnie z 5 metrów. Luke chyba nie musiał mieć nic wyjaśniane ze względu, że wiedział co się dzieje jak jakiś znak u anioła się świeci. Kiedy szybko znalazła się powietrzu, powiedziała szybko, ze względu iż blask robił się coraz większy:
-Wróć do siebie, ja muszę lecieć.
W locie z czasem zmieniał się wygląd Serenity. Z barwy białej, włosy stały się jasnoblond i znacznie się wydłużyły, oczywiście pozostawały rozpuszczone. Para skrzydeł stała się na powrót śnieżnobiała, a ubrania zmieniły się na prostą sukienkę nad kolana:
Jak tylko doleciała we wskazane miejsce, widziała co się dzieje. Most, który był tak chętnie odwiedzany przez zakochane pary nocą, zawalił się. Sprawę pogarszał już tylko fakt, że osuwisko było strome a ono ginęło w dzikim nurcie rzeki. Anioły jak jeden mąż pracowały żeby uratować nie tylko most ale i innych- jeśli te kilka tonów się oderwie, będzie w stanie rozwalić albo część miasta albo tamę które były całkiem blisko.
Serenity zajęła się utworzeniem bariery ochronnej z paroma innymi istotami, a kiedy była już gotowa, wzleciała wyżej żeby ocenić sytuację. Na szczęście sytuacja została zażegnana. Kiedy wszyscy albo już lecieli albo coś jeszcze mieli zrobić, dziewczyna odleciała pod swoje mieszkanie. Pech chciał że kiedy znalazła się w domu, odcięli wszędzie prąd.
-Dobrze, że nie byłam na schodach- powiedziała do siebie sięgając po świeczkę i zapalając ją.
<Luke?>

Od Carmelle CD Michael

-Jestem Carmelle Elizabet Natler, jedyna która uszła z życiem obrażając Lucyfera władce piekielnego. Oczywiście nie licze jego syna Lucjusza- pokłoniłam się głeboko jagbym stala na scenie. Nagle [jak po diable {nigdy mi sie to nie znudzi}]
do pokoju wleciał Luc w swojej zwierzęciej postaci i usiadł mi na ramieniu. W dziobie miał sciśniętą kartkie którą mi podał.- Nie nic mi nie jest ty cymbale.- Walnelam go w dziub, a on obrarzony polecial gdzie kokaina rosnie.- To był właśnie następca tronu piekielnego. Animag który cierpi na dziwne wyczucie czasu.-zakonczylam siadajac

[wiem króciutkie]

Od Michaela CD Carmelle

Spojrzałem na dziewczynę i powiedziałem z lekkim uśmiechem:
- Tak. Chodź, jeszcze został obiad. - Ruszyłem w stronę drzwi, jednak przepuściłem czarnowłosą w drzwiach, chciałem spojrzeć na mężczyznę. Jeszcze żył, jednak dusza wyrywała się z jego ciała. Nie zamierzałem brać jego duszy pod swoje rządy, ktoś musiał na to zasłużyć, lub być dobry w walce. Ale on nie był ani jednym, ani drugim. Ruszyłem szybko za Serafiną i zaprowadziłem ją do jadalni. Rozkazałem służącej, która prawdopodobnie miała rozdwojenie jaźni, lub cierpiała na shizofrenię, albo jedno i drugie, by podała to co będzie chciała czarnowłosa. Usiadłem na przeciwko niej i zapytałem:
- Więc Serafino, powiesz mi jak się nazywasz? Ja się już przedstawiłem...

< Carmelle? >

Nowa Postać


Imię i nazwisko: Bonnie Fnaf
Pseudonim: Nie ma.
Płeć: Kobieta
Wiek: W teorii Bonnie powinna mieć 16 lat jednak od czasu jej "wypadku" minęło już wiele lat.
Rasa: duch
Charakter: Nastolatka jako dziecko przed śmiercią była radosna, empatyczna i uczynna. Obecnie jest w niej wiele bólu i pomimo jej wyglądu i wrednego uśmieszku dużo strachu. Nadal boi się o swoich bliskich i o ich los. Najważniejsze dla niej w życiu jest to aby byli bezpieczni. Nie chce aby ktoś ich pozbawił tego szczęścia jakim dla niej było życie.
Zainteresowania: Bonnie w głębi siebie bardzo lubi śpiewać i czytać książki, jednak porzuciła to na rzecz mszczenia się na tych, którzy ją zranili
Motto: " Oh! This is so cute! "
Lęki: Kiedy Bonnie była mała bała się wielu rzeczy: pająków, węży , ciemności i tego wysokiego pana. Teraz dziewczyna nie boi się już prawie niczego.
Orientacja: Hetero
Partner: Nope!
Aparycja: Dziewczyna ma 170 cm wzrostu, ciemne włosy i oczy, które kiedyś były błękitne. Teraz nabrały ciemny intensywny czerwony kolor. Ręce Bonnie są całe w bandażach. Na sobie dziewczyna ma biały podkoszulek i krótkie spodenki. Tak właśnie umarła.
Głos: Bonnie
Umiejętności:
- Pirokineza
- Telekineza
- Elektryczna bariera
- Magia metalu
Broń: jej magia
Miejsce Zamieszkania: Mieszka w starej opuszczonej knajpce wraz z resztą nastolatków, którzy umarli w ten sam sposób ( lub podobny ) co ona.
Historia: Był piękny wrześniowy poranek. Bonnie wybierała się właśnie na pizzę do pobliskiej restauracji " u FNAF'a". Gdy doszły razem ze swoją przyjaciółką usiadły przy ich ulubionym miejscu. Przy zejściu do piwnicy. Już wtedy zauważyły, że w restauracji jest dość pusto jak na taki ładny dzień. Nie wzbudzało w nich to jednak podejrzeń. Nagle światło zaczęło gasnąć. Coś uderzyło o ziemię. Bonnie usłyszała krzyk swojej przyjaciółki a potem jej ciało. Dziewczynę coś ugryzło. Wyglądało to jak... Ugryzienie zwykłego psa. Nastolatka spróbowała dotknąć swojej przyjaciółki lecz jej ręka przez nią przeleciała. Spróbowała drugi i trzeci. Okazało się, że nie żyje. Musiała uciekać. Zostawiła przyjaciółkę i uciekła. Do dziś ma wyrzuty sumienia. Boi się pomyśleć co się stało z jej koleżanką.
Rodzina: Ma rodzinę, jednak po jej śmierci się z nią nie widuję.
Inne Informacje: Od dawna próbuję wejść do starej pizzerni jednak nie może się przemóc nie może wejść. Boi się, że jej przyjaciółka umarła ( co jest w 99% pewne ) Boi się, że to jej wina, że mogła ją uratować, lecz stchórzyła.
Inne Zdjęcia: 



Autor: Lilak

sobota, 19 września 2015

Od Carmelle CD Michael

-Peter - zwróciłam się do pół przytomnej istoty.- Znowu się spotykamy. Lecz to ty w tym momencie stajesz się ofiarą.
-Elizabeth proszę- wyjąkał.
- Po tym wszystkim wyjeżdżasz do mnie drugim imieniem? Prosisz o litość? A czy z znałam słowo litość gdy odcinalam ci skrzydła? A czy ty miałeś litość zabijając Emily? Lucjusz ją kochał! Lucyfer wypełni zaakceptował! A ty ja zabiłeś w przeddzień ślubu. Lucyfer miał prawo cię wywalić. Najmniej skrzydła sam by Ci odciął, ale wolał pilnować Lucjusza by się nie zabił z rozpaczy! Teraz obydwoje to zimne dranie. Przez ciebie rozumiesz! A ja nie zadam ci bólu fizycznego tylko psychiczny! Wystarczy jedno skończę mej dłoni a oszalejesz. - Przywołałam swój miecz.- pamiętasz go? To nim odcinałam ci skrzydła. I wiesz co jest najlepsze -otworzyłam ukryta skrytki w mieczu- to twoje pióro. Pióro które przypomina mi o tobie kiedy jestem za dobrą. Gdy na nie patrzę włącza się tryb jokera. Pamiętasz?! Napewno pamiętasz!-zaschło mi w gardle, więc rzuciłam w jego krocze Moje elfickie ostrze. Sprawnymi ruchami nadgarstka rzuciłam zaklęcia iluzji i już spokojnym głosem oznajmiłam
-Mogę coś przekąsić? Jestem głodna.

< Michael? >

Od Mai CD Peter

Zrobiło mi się gorąco i wiedziałam, że byłam cała czerwona. Odsunęłam twarz i patrzyłam na niego zdziwiona. Nie potrafiłam określić tego uczucia. Była to mieszanka wybuchowa, ponieważ było tam uczucie gniewu, zaskoczenia, strachu, niepewności, a nawet i radości, choć nie wiedziałam skąd się wzięła i dużo więcej odczuć. Zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Złapał się za policzek i spuścił wzrok. Odtrąciłam jego dłoń z jego twarzy i przyłożyłam swoją, nachylając się i całując go delikatnie. Odsunęłam się i przez ułamek sekundy patrzyłam na niego, a później wybiegłam z pomieszczenia. Zbiegłam schodami na drogę i ruszyłam w stronę przystanku Zeppelinów. Szybko znalazłam się na miejscu i od raz wsiadłam na pokład. Usiadłam na przeciwko wejścia i gdy statek odlatywał zobaczyłam zdyszanego Petera, który patrzył za statkiem. Przymknęłam oczy i czekałam aż dotrę do swojego domu...
***
Po powrocie poszłam od razu do pokoju brata i powiedziałam:
- Już jestem! Wybacz, że tak długo to trwało...
- Wiesz mogłaś chociaż napisać z kim idziesz. - Spojrzał na mnie z podniesioną brwiom.
- Następnym razem, w który wątpię, pójdę dopiero gdy uzgodnimy cały plan. Dobranoc.
Ruszyłam do swojego pokoju i wykąpałam się. Podniosłam wieko pierwszej lepszej pozytywki i położyłam się do łóżka. Wtuliłam się do poduszki, nadal czując się jakbym była w jego objęciach...

< Peter? >

Od Luka CD Serenity

Wymacałem kostkę dziewczyny i pociągnąłem ją mocno w stronę ziemi, tak by Serenity się wywróciła. Uderzyła lekko o ziemię, a ja wykorzystałem to i wspiąłem się nad nią, jednak nie stykając się z nią ciałem. Powiedziałem:
- Wycofuję swoje słowa i przepraszam za ich wypowiedzenie. - Uśmiechnąłem się, unosząc lekko kąciki ust. Podałem jej dłoń i pomogłem wstać. Strzepałem drobinki ziemi z ubrania i złapałem za swoją kolację. Dokończyłem ją i ziewnąłem głośno. Serenity spojrzała na mnie, jak na warianta. Spojrzałem na nią pytająco, jakby zastygając w wykonywaniu danej czynności. Zaśmiałem się i powiedziałem:
- Raczej lepiej będzie jak wrócimy do swoich domów. Gdy raz ziewnę to już koniec, będę ziewać i ziewać. Odprowadzę ciebie do twojego domu.
Ruszyliśmy w stronę miasta...

< Serenity? Wybacz, że krótkie >

Od Michaela CD Carmelle

Spojrzałem zaskoczony na ściany. Nie tylko z powodu, że ktoś zrobił jej coś tak okropnego, ale i z powodu, że nazwałem to okropnym. Usłyszałem jak ona zaczęła płakać. Nie wiem dlaczego, nie rozumiem tego, ale byłem i smutny i przepełniony złością. Pierwszy raz od kilkunastu lat odczułem takie odczucie. Zaczęło mnie zastanawiać, czy może, że to ją spotkało tak się czuję, byłem świadkiem kilku gwałtów i nigdy nie było mi kogoś żal. Lecz tym razem tak. Podszedłem do niej i usiadłem na łóżku i nie wiedziałem co zrobić. Dotknąłem dłonią jej ramienia, jednak ona ją odtrąciła. Przykucnąłem przy łóżku i powiedziałem:
- Serafino, muszę tak do ciebie mówić ponieważ nie wiem jak masz na imię, jeśli chcesz mogę usunąć ci wspomnienia z tego zdarzenia i nigdy nie będziesz o nich wiedziała. Mogę pozbyć się również twoich blizn i ran. Jednak nawet jeśli się nie zgodzisz zemszczę się na nim. Uznajmy, że to przez to, że nie chcę ryzykować by ktoś taki był w mojej służbie, choć to nie do końca prawda... Zastanów się nad moją propozycją, a ja idę coś załatwić.
Zablokowałem teraz pokój tak by ona mogła wyjść, a nikt oprócz mnie nie mógł tam wejść. Ten oto mężczyzna stał przy oknie, myjąc je. Odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. Zapytał:
- Mam coś dla Pana zrobić?
Złapałem go za ramię i zaciągnąłem do lochów, wyposażonych w najnowocześniejsze maszyny do torturowania. Przypiąłem go do jednej, tej sprawiającej najgorszy ból. A on się wydarł:
- CO PAN ROBI?!!
- Ymm... Morduję ciebie? - Uśmiechnąłem się lekko.
- ALE DLACZEGO?!!! PRZECIEŻ NICZEGO NIE UKRADŁEM I BYŁEM LOJALNY.
- Z tym ostatnim bym się pokłócił... Wiesz co dzisiaj zrobiłeś? - Złapałem za ostrze i zacząłem się nim bawić w dłoni. Przełknął ślinę. Przesunąłem ostrzem po policzku mężczyzny, a później mocno wbiłem ostrze w drewno za jego plecami. Od jego szyi było około dwa centymetry odstępu między sztyletem. - I co pamiętasz już? Pamiętasz co jej zrobiłeś?
Kiwnął przerażony głową, słyszałem jak bije mu serce. Odezwał się:
- Myślałem, że mi wolno, zwykle to robiłem gdy pan przrtrzymywał tutaj ludzi. A jej szczerze nienawidziłem.
Spojrzałem na niego wściekły. Powiedziałem gniewnie:
- Tylko ja mogę robić cokolwiek moim ofiarą, czy gością!... Służba nie ma prawa ich tykać.
Zdenerwowany odkręciłem maszynę. Ciągnęła go za kończyny, a po bokach zaczęła wbijać mu ostre bolce. Zaczął krzyczeć, więc wepchnąłem mu brudną od krwi ścierkę w usta. Po chwili usłyszałem ciche kroki. Zobaczyłem, że czarnowłosa Serafina wchodzi do pomieszczenia. Zapytałem:
- Chcesz się nad nim zemścić? Możesz użyć każdego z tych urządzeń, oraz magii i tamtych broni. - Wskazałem głową na ścianę przepełnioną bronią. - Zdecydowałaś, czy mam ci usunąć pamięć i pozbyć się ran oraz blizn, które później zostaną?
Zwiększyłem moc naciągania jego kończyn...

< Carmelle? To jak, mordujesz, czy nie? >

Od Carmelle CD Michael

Byłam osłabiona. Bolala mnie głowa. Syknęłam z bólu. Poczułam, że zaklęcie iluzji nałożone na moje ciało szlak bierze. Blizna na oku. Napis Ku#wa na czole. Dzi#ka na szyi i wiele innych napisów zaczęły się ukazywać. Emocje wzięły górę a moje wspomnienia zaczęły się okazywać na ścianie. On mówiący
-To przez ciebie dzi#ko zostałem zdegradowany. Ta Przez ciebie i za to zapłacisz- nóż zostawiając napis na czole- zostaniesz teraz tym kim powinnaś być!-zwykła kur#a!-obraz jego zmywarcego że mnie ubranie. Obraz jego każącego siłą robić mu loda. Obraz jego brutalnie we mnie wchodzącego. Obraz jego wycinającego na mym udzie napis dziw#ka. To wszystko widział i słyszał teraz Michael, a ja spuściłam głowę i zaczęłam płakać krwią

Od Naity CD Lucjusz

Był już wieczór. Na niebie można było zobaczyć dużo kolorów a w szczególności fioletowy. Szłam sobie spokojnie przez park i zauważyłam że jakiś chłopak kogoś szukał. A przynajmniej tak mi się wydawało. Ruszyłam w jego stronę. Usiadł na ławce i oparł się na rękach. Postanowiłam że do niego podejdę. Dotknęłam jego ramienia. Chłopak jak oparzony spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się.


- Szukasz kogoś? - zapytałam - A tak przy okazji Nazywam się Naita a ty?
--
< Lucjuszu? >

Od Serenity CD Luka

-Pewnie- po tych wydarzeniach dziewczyna również zgłodniała. Ponieważ jednak nie chcieli iść daleko, podeszli do pobliskiej budki z jedzeniem. Jedząc sałatkę z paluszkami rybnymi gadali o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie temat stoczył się na tym, jak potraktowali część tamtej zgrai.
-Powrzucałem ich do wody po kolei jak leci- zastanowił się Luke i spojrzał pytająco na nią.- A co ty wykombinowałaś?
-Oj tam, nic aż tak absurdalnie złego- powiedziała niewinnym tonem co tylko poszerzyło jego ciekawość.- Tylko powykręcałam im każdą kończynę i powrzucałam je do kosza na śmieci. 
Tamten aż odłożył swoje jedzenie i spojrzał na nią jak na psychopatyczną wariatkę. Na ten widok, zaśmiała się.
-Spokojnie, żartowałam. Wyczyściłam im pamięć i uśpiłam ich.
-Kto to widział, żeby anioł miał zapędy godne seryjnych zabójców?- Mruknął.
-Wypraszam sobie- udała oburzenie.- Każdy normalny anioł jest uosobieniem spokoju i dobra.
-Więc jesteś nienormalnym aniołem...Nie, lepiej brzmi porąbany- wyszczerzył się do niej.
Zaraz jednak znalazł się na ziemi przygwożdżony przez Serenity. Spokojnie, jedzenie było całe i bezpiecznie odłożone obok ich.
-Cofnij to- mruknęła patrząc na niego ze spokojem, który chyba każdego by przeraził. Pochyliła się niżej żeby dodać ciszej- Już, proszę.

<Luke? xD >

Od Sharrkan'a CD Laurenee

- Nie chciałem cię zabić, to ty przechodziłaś za blisko drzwi. To twoja wina! – wykrzyknąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechając z politowaniem. No dobra, koniec, trochę przesadziłem. Teraz spróbuję się ogarnąć.
- Przepraszam, ale jestem idiotą. – powiedziałem. – Niestety w moim towarzystwie trzeba udawać…
- Udawać? Ale co? – przerwała mi Laurenee.
- Niby co udawać? – zdziwiłem się.
- Tak powiedziałeś! – Lau była już trochę zdenerwowana.
- Naprawdę? Chodziło mi o uważanie. – wyjaśniłem. Dziewczyna spojrzała na mnie badawczym wzrokiem, po czym ledwo dostrzegalnie wzruszyła ramionami.
- A to co ma być? – spytała wskazując moje ubranie. – I do tego jakieś łańcuchy?
- Nie czepiaj się, noszę to co chcę. – powiedziałem wierszem robiąc jednocześnie obrót z rękami złączonymi nad głową. Gdy już skończyłem, opuściłem je i zacząłem skubać skrawek płaszcza. – To chyba nie wyszło mi za dobrze, nie? – mruknąłem. Laurenee skinęła głową.
- Wyglądałeś idiotycznie. – dodała. Po chwili wskazała na sklep z pytaniem: – To twój dom?
- W zasadzie to nie. Mieszkam tam od czasu do czasu, ale to sklep mojego kumpla i mnie. Nie jest za bardzo znany, ale mi to nie przeszkadza, bo wolę mieć kilku stałych klientów, niż sprzedawać cokolwiek byle idiocie, choć Dartar trochę się miota, gdy nikt nie przychodzi.
- A co niby sprzedajecie? – zainteresowała się Laurenee.
- Różne rzeczy. Bronie, amunicje, biżuterię, książki, ozdoby i wszystko co nam wpadnie w ręce. Na przykład przed chwilą zdobyłem całkiem niezły nóż. – powiedziałem. – Może chciałabyś zobaczyć?
- Mogę spojrzeć, ale nie oczekuj, że coś kupię. – powiedziała niby strasznym tonem, który jednak nie zrobił na mnie większego wrażenia.
- Jasne, nie będę cię zmuszać. – powiedziałem i wszedłem do środka. Dziewczyna najpierw sprawdziła, czy to aby na pewno zwykły sklep, a nie kryjówka zboczeńca, po czym również weszła do środka.

<Laurenee?>

Od Petera CD Mai

Dziewczyna była uparta. Nie wyobrażałem sobie, że przejdzie tyle kilometrów.
Po dłuższym czasie udało mi się ją dogonić.
Złapałem Mai za rękę i przytrzymałem:
- Poczekaj- Szepnąłem. - Chodźmy w jeszcze jedno miejsce. To niedaleko.- Dziewczyna lekko się zawahała jednak po chwili skinęła głową i poszliśmy.
Chciałem jej pokazać opuszczoną szkołę, która pomimo swoich lat była duża piękna a co najważniejsze nie zniszczona i otwarta. Nie wiele osób ją pamiętało, ponieważ wokół rosły drzewa, które zasłaniały widok. W większości były to kwitnące wiśnie, które wiosną wyglądały przepięknie i romantycznie.
Uwielbiałem tu przychodzić.
Gdy byliśmy już blisko zasłoniłem Mai oczy.
- To niespodzianka- Szepnąłem jej na ucho. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła jednak poszła przed siebie.
Gdy byliśmy na miejscu odsłoniłem jej oczy. Mai widocznie się spodobało.
- To opuszczona szkoła. Spokojnie nikogo tu nie ma.- Odpowiedziałem na jej nieme pytanie.
- Po co tu mnie przyprowadziłeś?- Zapytała. Wzruszyłem ramionami. Nie do końca wiedziałem co jej powiedzieć.
W końcu nachyliłem się ku niej. Już po raz drugi próbowałem ją pocałować. Tym razem Mai się nie odchyliła tylko zastygła 


Objąłem ją ramieniem.
- Kocham Cię. - Szepnąłem jej na ucho. - Już od początku. A ty nic nie widzisz. - Zrobiło mi się trochę głupio, że tak wyskakuję. Jednak liczyła się ta chwila... 


< Mai? Jak uciekniesz to się załamię :_; >

Od Lau CD Sharrkan'a

Szłam właśnie w stronę parku miejskiego w którym umówiłam się z Rufusem. Od czasu kiedy obiecał mi pomóc trochę mu zaufałam a do zmian dochodziło częściej niż zwykle. Chyba przestawałam nad sobą panować.
Ostatnio o mało go nie zabiłam. Biedny chłopak.
Trochę się zamyśliłam i nagle coś mnie uderzyło.
Nagle ktoś wybiegł i pomógł mi wstać. TO był chłopak, który uśmiechał się do mnie.
Odwzajemniłam piękny uśmiech.
Podałam mu rękę. Pomógł mi wstać.
- Co tu robisz Laurenee?- Zapytał uśmiechając się do mnie jeszcze sztuczniej.
" Kolejny udawany laluś"- Pomyślałam " Faraon dobre sobie..." Tego jeszcze nie było.
No... Jednakże z drugiej strony dawno się nie zabawiałam. Czemu by nie spróbować.
Mogłam trochę poflirtować. 


- Czym Ci zawiniłam, że mnie chciałeś zabić?- Zażartowałam a chłopak najpierw zrobił wielkie oczy a potem lekko się zarumienił.
< Brak weny ;_; >

Od Luka CD Serenity

Wzruszyłem ramionami i wyprostowałem skrzydła. Nie zamierzałem się znęcać nad tamtymi ludźmi, przynajmniej nie jakoś szczególnie. Serenity zmieniła mi wygląd i kolor skrzydeł


Wzniosłem się nad ziemię i wykonałem saldo, poleciałem w stronę tamtych ludzi. Obejrzałem się i zobaczyłem Serenity. Po chwili zobaczyłem tamtą grupkę i zanurkowałem między nich zabierając jedną osobę. Podrzuciłem nim w powietrzu, a później złapałem i poleciałem nad jezioro, do którego go później wrzuciłem. Wróciłem i zabrałem kolejne dwie osoby. I tak przez pewien czas. Nie wnikałem co robi Serenity. Część ludzi zdążyła uciec w głąb lasu, a mała część ludzi została. Usiadłem na ziemi, gdy został tylko samozwańczy szef tej zgrai. Zamknąłem oczy, nie chcąc wiedzieć co anielica mu zrobi. Po chwili otworzyłem oczy i wstałem, podszedłem do niej i zapytałem:
- Już lepiej?... Może pójdziemy coś jeszcze zjeść, jakoś zgłodniałem, chociaż nawet nie tak dawno temu jedliśmy?
< Serenity? >

Nowa Postać


Imię i nazwisko: Joe Vilcton
Pseudonim: Joey, Joel, Wilczek, Vil.
Płeć: Mężczyzna 
Wiek: 22 lata
Rasa: Zmiennokształtny 
CharakterJoe jest bardzo pewny siebie, nawet niepowodzenie nie zakłopota go.
Mimo pewności siebie rzadko kiedy jest chamski, zazwyczaj jest miły, a nawet nazbyt miły.
Czasem zdarza się mu używać ironii czy sarkazmu. Uwielbia się droczyć i sprawiać psikusy.
Co do miłości nie jest szczególnie oddany, ale stara się nad tym panować.
 Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się by mieć ataku nostalgii, czy nie mieć humoru.
Wszystkim powtarza: "Lepiej się cieszyć z życia, bo się skończy, a wtedy będziesz żałować,
że nie zaszalałeś". Jest bardzo wytrwały i uparty, może czekać nawet kilka lat by
w końcu otrzymać to co chce. Według osób w jego towarzystwie jest szarmancki,
a ci którzy mu nie życzą dobrze mawiają o nim, że jest bawidamkiem.
Jest duszą towarzystwa, zaczepia dużo osób, ale jest przy tym miły, a gdy zauważy,
że nie jest mile widziany wycofuje się do swojego rewiru.
O dziwo nie jest porywczy, poczeka na odpowiedni moment i zrobi z uśmiechem to, o
co mu chodziło od samego początku. Jest sprytny i chytry, choć na co dzień nie grzeszy tymi cechami. Nie jest chciwy i nie wyda swoich przyjaciół i
bliskich za rzecz, której pragną by od zawsze...
Czasem jest niepewny, ale to zdarza się dość rzadko. Czasami zdarza mu się być agresywnym, ale to zwykle podczas pełni Księżyca, ale stara się z tym walczyć, choć i tak mu się to nie udaje, przez co ma wyrzuty sumienia.
Zainteresowania: 
Motto: "Miłość nie może ograniczać się tylko do jednej osoby, czy płci"
"Nigdy nie popełniam dwa razy tego samego błędu... Preferuję cztery do sześciu razy,
tak dla pewności"
"Życie jest za krótkie, by przejmować się opinią innych... Bądź ich sprzeciwom"
"Lepiej się cieszyć z życia, bo się skończy, a wtedy będziesz żałować, że nie zaszalałeś"
Lęki: Boi się samotności i bycia singlem. Przeraża go również fakt odrzucenia. 
Orientacja: Biseksualny 
Partner: Leoś
Aparycja: Joe jest wysokim mężczyzną, mierzy równe 189 centymetrów wzrostu. 
Ma jasną skórę, nie pokalaną żadną blizną czy dużą ilością pieprzyków. 
W głównej wersji wyglądu ma ciemne, hebanowe włosy, zakrywające część twarzy. 
Oczy są duże i złote z czarnymi obwódkami, a wzdłuż powiek ciągną się czarne, grube i 
długie rzęsy. Usta są wąskie i zwykle wykrzywione w lekkim uśmiechu. 
Ma dość szerokie i silne ramiona. Klatka piersiowa jest harmonijnie umięśniona, 
choć nie specjalnie przykładał się do pracy na nią. Nad jedną kością miedniczą ma 
wytatuowanego kruka na tle karty, a dokładniej królowej pik. 
W drugiej formie człowieka ma jasne brązowe włosy i szare oczy z błękitnymi obwódkami. 
Jako wilk ma brązowo srebrne futro, z białymi elementami. Przy uchu ma przypięte piórka jastrzębia, jednego z jego dawnych przyjaciół. 
Głos: Tristam & Braken
Umiejętności: 

  • Zmiana w wilka 
  • Zmiana formy na drugą formę ludzką. 
  • Walka wręcz 
  • Potrafi minimalnie wpływać na emocje innych, zwykle sprawia by ludzie byli odrobinę szczęśliwsi.

Broń:  Za paskiem nosi nóż z rękojeścią z kła smoka. Oprócz tego kły i pazury. Podczas pełni jego siła wilkołaka jest skuteczniejsza i odkrywa swoje nowe moce, lecz niestety nie może nad nimi panować, ani nie pamięta nocy od zmiany podczas pełni.
Nawet dobrze walczy wręcz.
Miejsce Zamieszkania: Łatwo się zmienia, podróżuje między miastem Ercken, a Miastem Da Vergen, a jeszcze innymi. By go spotkać trzeba po prostu mieć szczęście, które czasem jest nazywane pechem.
Historia: Joe w wieku czternastu lat uciekł z domu i do tej pory jeszcze tam nie wrócił. Pomieszkiwał w różnych miejscach i zarabiał w różne sposoby. Teraz jednak żyje mu się dobrze, znalazł kogoś, z kim może założyć związek na poważnie, jednak trudno mu się na to przestawić.
Rodzina: Matka i ojciec żyją gdzieś daleko. Nie wie czy ma rodzeństwo...
Inne Informacje: 
- Miał złamane serce przez odrzucenie, ale dość szybko się pozbierał
- Pomimo tego, że uciekł z domu dość szybko ma zdaną całą szkołę i rok studiów, jednak szybko się tym znudził.
Inne Zdjęcia: 











Autor: Hakkiko0 hakkiko0@gmail.com

Tłumacz