Myślałem, że to wszystko jest snem, dopóki wilkołak nie położył swojej zimnej dłoni na moim policzku. Gdy pojąłem, że cała ta sytuacja jest jawą, w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Spuściłem głowę, chcąc ukryć swoje emocje przed chłopakiem.
-Leo?- zapytał niepewnie złotooki.
-Ja...ja... tak bardzo tęskniłem- powiedziałem przez łzy i rzuciłem się na ukochanego.
Obaj wylądowaliśmy na podłodze. Joe usiadł, a ja wtuliłem się w niego. Nie zwracałem uwagi na jego mokre ubrania. Teraz liczyła się tylko jego bliskość. Mężczyzna przycisnął mnie do siebie mocno, widząc, że zacząłem płakać jak małe dziecko. Poczułem jego rękę na swoich włosach. Byłem taki szczęśliwy. W jednym momencie zapomniałem o smutku i złości, skierowanej w jego stronę.
-Cii. Nie płacz już- szepnął, przejeżdżając ręką po moich włosach.
Głos Wilczka, jego najdrobniejsze gesty sprawiały, że rozklejałem się jeszcze bardziej. Przed długi czas nie mogłem się uspokoić, mimo to, Joe dalej ze mną siedział. Rankiem, gdy mężczyzna się ogarniał, położyłem się na chwilę. Obudziłem się po godzinie, akurat wtedy, gdy ten wchodził do pokoju. Położył się obok mnie i chciał przytulić, jednak ja się odsunąłem. Nadal cieszyłem się jego powrotem, ale wreszcie doszło do mnie, że najpierw musiał mi to wszystko wyjaśnić.
-Nie zapytam cię teraz o to wszystko. Najpierw idź przywitaj się z Ruby- postanowiłem- Nie masz pojęcia co ona przeżywała.
Wilkołak złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju dziecka. Reakcja dziewczynki była podobna do mojej, bo ja nie zadawałem tylu zbędnych pytań.
-Ruby- powiedziałem do dziewczynki, kładąc jej rękę na ramieniu- Wiem, że cieszysz się powrotem Wilczka, ale mogłabyś pójść powiedzieć o tym Alex?
-Sam idź!- krzyknęła, mocniej wtulając się w chłopaka.
Spojrzałem na nią smutno, a ta westchnęła i pomaszerowała do innego pokoju.
-Jesteś debilem- stwierdziłem krótko, i zszedłem na dół, by wyjść na zewnątrz.
Na dworze dołączył do mnie Joe. Mimo, że tyle razem przeliśmy, a także dla siebie, czułem tą napiętą atmosferę. Byłem świadom tego, że jest to także moja wina. W końcu sam zachowywałem się czasami jak skrzywdzona księżniczka.
-Wyjeżdżam- poinformowałem bruneta.
-Nie chcesz jeszcze raz tego przemyśleć?- zapytał- Przecież... wróciłem.
-Kochanie- zaśmiałem się- Chodzi mi o to, że nie po to opuszczałem dom i rodzinę, by teraz siedzieć w jednym miejscu. Stwierdziłem, że to najwyższy czas abym dorósł. Informuję cię też, że Ruby pojedzie ze mną.
Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale szybko rzuciłem mu spojrzenie typu "przerwij mi, a cię zabiję'
-To, czy ty zechcesz pojechać ze mną to już inna kwestia...
<Joe?>