Wracałem z narady do domu, niestety nie zdążyłem rano zażyć krwi, przez co kiepsko się czułem. Musiałem chwilę zostać, bo pewnien mężczyzna chce mnie zeswatać z córką, mówił, że jestem w odpowiednim wieku do tego. W ogóle jakbym chciał. Szedłem zaułkami aż w końcu znalazłem wyjście z miasta. Całe szczęście było w miarę pochmurno i chłodno. Żałowałem, że zachciało mi się chodzenia i rozkazałem, by po mnie nie przyjeżdżała kareca. Byłem już dobry kawałek od miasta, gdy poczułem, że nie dam rady bez choćby kropli krwi. Poczułem, że w pobliżu jest jakaś dziewczyna, więc postanowiłem, że napiję się z niej. Nie byłem z tych wampirów, które nie potrafią się pohamować. Psy zaczęły szczekać, gdy mnie wyczuły, a ja odebrałem im przytomność. Złapałem w talii i przechyliłem jej głowę w bok. Wgryzłem się w jej szyję i upiłem trochę jej krwi. Odszedłem szybko, wycierając usta. Po pewnym czasie byłem w domu, gdzie oczekiwała już na mnie informacja o dzisiejszym obiedzie w rezydencji tegoż mężczyzny. Ściągnąłem rękawiczki i przeczytałem list. Westchnąłem cicho i powiedziałem do lokaja Clarka:
- Przygotuj mi krwi, później zmienisz mi barwę oczu.
Kiwnął głową, ukłonił się i odszedł. Ruszyłem do łazienki wziąć kąpiel...
***
Po pewnym czasie byłem gotowy do drogi. Wsiadłem do powozu i ruszyłem do jego domu. Zapukałem dwa razy i otworzyła mi prawdopodobnie jego żona. Wszedłem do środka, ukłoniłem się i ucałowałem jej dłoń, po czym się przedstawiłem:
- Shu Darkown.
Nim kobieta zdążyła odpowiedzieć ze schodów zbiegła jej córka. Spojrzałem na nią i wyprostowałem się...
< Victoria? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz