Patrzyłem na dziewczynę i jej konia, pomyślałem sobie, że mechaniczne zwierzęta to głupota. Wiedziałem, że nie trzeba ich karmić i tak dalej, lecz za dużo z tym zachodu, chyba, że ktoś lubi męczenie się z naprawą. Nemidith patrzyła na mnie z błagającym spojrzeniem, a ja cicho westchnąłem. Podszedłem do niej, położyłem torby na ziemi i przykucnąłem. Zapytałem:
- W czym mam ci pomóc?
Czerwonowłosa wytłumaczyła mi co mam zrobić, lecz nie do końca wiedziałem jak mam to zrobić rękoma. Wstałem i gwizdnąłem, wkładając palce do ust. Po chwili zjawiło się jedno z moich Shiki, przypominające w jakimś stopniu lisa. Rozkazałem mu to co ma zrobić, wskazując palcami na konia. Biały duch podróżował między częściami mechanizmu, wykonując po kolei moje rozkazy. Gdy skończył gwizdnąłem i Shiki wrócił na swoje miejsce. Mechaniczny koń wstał bez żadnych problemów, nic nie odpadało, wystarczyło tylko naoliwić. Powiedziałem:
- Zrobione, a teraz muszę już iść.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę swojej pracy. Zdążyłem idealnie, nawet byłem trochę przed początkiem mojej pracy. Zasiadłem przed biurkiem i kończyłem swoją papierkową robotę...
***
Do domu wróciłem późno, po pierwszej w nocy. Było dość zimno, więc wyciągnąłem szalik z torby. Wyszedłem na główną drogę i tam było już ciepło. Wiedziałem co to oznacza w zaułku był duch. Nie chciałem go ruszać. Ruszyłem więc dalej. Minęła mnie jakaś dziewczyna o rudawych włosach i skręciła do zaułka. Usłyszałem po chwili, że zaczyna krzyczeć. Wbiegłem tam i zobaczyłem, że duch oplótł ją. Zawiał mocny wiatr i mój płaszcz poruszył się gwałtownie, wydając z siebie głośny i groźnie brzmiący dźwięk. Zamykając na chwilę oczy, ustawiłem palec wskazujący i środkowy bokiem do ducha, resztę palców zginając. Otworzyłem oczy i wypowiedziałem formułkę, poruszając odpowiednio palcami. Duch jęknął i rzucił dziewczyną w stronę ściany. Podbiegłem do niej i wtedy dowiedziałem się, że to Nemidith. Stanąłem tak, by dziewczyna była za mną. Powtórzyłem czynności z wcześniej, aż do czasu, gdy pozbyłem się ducha. Oddychałem szybko i spojrzałem na nieprzytomną dziewczynę. Poruszyłem nią delikatnie, a później trochę mocniej. Nie mogłem jej tutaj zostawić. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę swojego domu. Była strasznie lekka. Po pewnym czasie byłem już w swoim mieszkaniu. Położyłem ją na łóżku, zabrałem apteczkę i oczyściłem ranę na jej głowie. Przykryłem ją i sprawdziłem jej tętno, było dość słabe. Wezwałem swojego Shiki i kazałem mu podtrzymywać jej tętno, aż samo takie się stanie. Wziąłem jakąś kołdrę i poduszkę. Położyłem się na kanapie, która była dużo za mała, nogi wystawały poza nią, nawet jeśli miałem je zgięte...
< Nemidith? Nie ma za co ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz