środa, 30 grudnia 2015

Od Serenity CD Luke

Nie pomyślała, że tyle dodatkowego czasu poświęci przy usuwaniu makijażu zarówno z twarzy jak i ogólnie głowy. Ktoś okazał się mieć niesamowite zasoby humoru i coś dodał do stylizacji włosów. W efekcie nie można było zdjąć kilka naprawdę ważnych rzeczy. Nie mogła nawet pomarzyć o uciecze, wręcz ją przywiązały do krzesła. Krzyki jakie szły z zamkniętego pomieszczenia bardzo przypominały te same, które wydają z siebie ofiary podczas śmierci. Niejeden morderca by ich pozazdrościł.
Po tym, co się tam działo, Serenity wręcz się wyczołgała z niemałym strachem. Gdyby nie skrupuły, pewnie obcięły by jej włosy, może nawet do samej skóry. Tą przygodę zapamiętała w ten sposób, że nie zbliży się w pojedynkę do tych stworzeń jakimi były stylistki. Szybkim krokiem poszła ku wyjściu do Luka. Jakie było jej zdziwienie, kiedy zauważyła go skulonego, ewidentnie śpiącego. Kucnęła obok i delikatnie palcem wskazującym go trąciła w policzek. Zero reakcji. Uśmiechnęła się rozczulona do śpiącego. Robiło się chłodno a tylko brakowało, żeby się rozchorował. Do jego domu było dosyć daleko, więc nie widząc innego rozwiązania, spróbowała wziąć go na plecy jednak był za ciężki jak dla niej. Spróbowała inaczej ale każda inna metoda odpadała. I wtem stał się cud. Pojawił się jakiś nieznany chłopak, który razem z nią chwycili go pod pachy i tak zatargali go pod jej dom. Podziękowała obcemu i poradziła sobie już z resztą. Będąc u siebie ostrożnie położyła go w pokoju gościnnym, zakryła kołdrą i cicho zamknęła drzwi nie pozwalając swojemu królikowi na jakiekolwiek wizyty.

*** 

Zbudziła się stosunkowo szybko przez to, że zwierzątko pacnęło wręcz na jej brzuch. Co jak co, ale króliki jednak swoje ważą. Z cichym jękiem wstała, dała jeść puchatej kulce i poszła umyć włosy. Po tym wszystkim z mokrą głową cicho zaczęła robić śniadanie. Nasłuchiwała także, czy Luke się nie zbudził, co nawet było łatwo ocenić. Niestety podłoga przy łóżku w pokoiku gościnnym niemiłosiernie trzeszczała. Trzask. Podniosła głowę powstrzymując śmiech przez stłumione przekleństwo za drzwiami. Kiedy drzwi się otworzyły, stanął w nich trochę potargany chłopak we własnej osobie.
-Gdzie ja jestem?- Zakrył dłonią usta kryjąc ziewanie.
-Dzień dobry Luke. U mnie. Dobrze się spało?
Przeciągnął się zanim odpowiedział.
-Właściwie bardzo dobrze.- Na to się uśmiechnęła.
-Miło słyszeć. Akurat robię śniadanie, co byś chciał zjeść? Nie, nie puszczę cię na głodnego to wbrew prawu gościnności- dodała widząc jego wyraz twarzy.
-Niby anioł a jednak straszna- mruknął pod nosem.
-Słyszałam.



<Luke?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz