Byłam daleko od domu, nawet Sonea znudziła się i wróciła sama do posiadłości.
Zaczął padać deszcz, mżawka, a ja nie myślałam o powrocie.
Prawie wpadł na nas jakiś koń. Shiki zrażała, ale powstrzymałam ją od stanięcia dębem. Zaczęła tupać i rżeć, przerażona. Próbowałam ją uspokoić, w tym samym czasie co jakiś mężczyzna uspokajał własnego wierzchowca.
Patrzyłam chłodno na hrabię, a potem dogoniłam go kłusem. Zsiadłam z Shiki.
- Przepraszam, że spłoszyłyśmy ci konia - powiedziałam. - Za bardzo oddaliłam się od domu.
Shu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz