niedziela, 31 lipca 2016

Od Arthura Do Rukiego

Arthur przechadzał się po okolicy, a wokół niego wyczuwalna była aura desperackiego znudzenia. Przez większą część dnia przechadzał się po krawężnikach, czasami po dachach nieznanych właścicieli, lecz zamieszkanych głównie przez ranne koty lub przez przerośnięte stworzenia o ośmiu odnóżach po obu stronach i z wielkimi oczętami. W końcu dżinn zrezygnował i osiadł na markizie sklepu z mięsem powiązanego z szemranymi interesami nieumarłych. Obserwował mieszkańców miasta o nieznanej dla niego nazwie.
Zacisnął mocno powieki, stukając opuszkiem palca o skroń oraz próbując przypomnieć sobie jego nazwę. Niestety, był na tyle nieuważny, że, nawet jeśli usłyszał nazwę tegoż miasta, to dawno wybiegła w popłochu z jego spaczonego mózgu. Westchnął, stwierdzając, że trudno. Przyglądał się przechodniom w poszukiwaniu kogoś na tyle ciekawego, żeby mógł się nim zainteresować i spotykać co jakiś czas. W międzyczasie słońce zaczęło zachodzić za jeden z księżyców, ziewając lekko różową chmurą, skłaniał się niechętnie w stronę horyzontu.
W końcu, zrezygnowany, zaczął się zbierać z markizy, gdy zobaczył jakiegoś młodzieńca o blond włosach.
Eh, prychnął, chyba się nada.
Zeskoczył na ziemię, dla równowagi rozkładając ręce na boki. Zaczesał ciemne włosy i ruszył niczym kot drapieżny za zwierzyną, mijając sprawnie i bez szelestu humanoidalne kreatury przed nim. Jasnowłosy chłopak wszedł z odrobiną impetu do jakiegoś budynku. Alfie złapał za klamkę i już miał wchodzić do środka, gdy stwierdził, że może zobaczy, gdzie też wchodzi. Przechylił się w tył i przeczytał napis głoszący "Karczma Pod Żelaznym Kłakiem". Rozbawiło go to lekko. Stwierdził; jakież ludzie idiotyczne wymyślają nazwy, aż to niepojęte. Pociągnął klamkę w dół i wszedł, zamykając za sobą nie skrzypiące, lecz jęczące, jak latawica na haku (niekoniecznie chodziło mu o kobietę lekkich obyczajów, raczej o istotę, podobno demona, który zazwyczaj wisi na płaczącej wierzbie - żeński odpowiednik wisielca). Czerwonooki rozejrzał się; w rogu, niby "żeby nie rzucać się w oczy" siedziała grupa licząca cztery osoby - wysoką kobietę o długich brązowych, falowanych włosach, wojowniczka prawdopodobnie dowódca, później długowłosego blondyna o elfich uszach i rysach twarzy, łucznik. Później chudą, ale o wydatnych kształtach kobietę w kusym ubraniu, mag oraz kobietę o krótkich rudych włosach, łotrzyk - ukradła sakiewkę przechodzącemu... Temu czemuś. Prychnął rozbawiony.
Czyżby jakaś grupa, która "potajemnie" ratuje kraj, nie, może i cały świat! - pomyślał - Idiotyzm.
Później zwrócił uwagę na nieokreśloną liczbę typowych dla tego miejsca i w każdym mieście takich samych ludzi zwanych pijakami. Miał teorię, że są to te same osoby, co w poprzednich lokalach, a powodem, dla którego są w każdym tym miejscu było to iż chcieli zaliczyć i sprawdzić każdą spelunę.
Dalej poszukiwał wzrokiem wypatrzonego po całym dniu chłopaka. Arthur Nathaniel Vigro uśmiechnął się - blondyn stał przy barze. Ruszył po woli w jego stronę, pod koniec nabierając odrobinę większą prędkość. Skoczył i przylepił się do niego niczym rzep do psiego ogona, oplatając nogami jego pas, a rękami wokół jego szyi. Niższy o parę centymetrów, jak się okazało, chłopak mimowolnie, pod siłą i energią przekazaną przez Alfika, opadł na blat baru. Nikt za bardzo nie zwrócił uwagi, padły tylko jakieś ciche drwiny. Chłopak z biczem przy pasku, fuknął wyraźnie wkurzony i zaskoczony pod nosem. Oparł się z trudem na rękach, a czarnowłosy mocniej go ścisnął, ciesząc się z jego wkurzenia. Taak, lubił, gdy ktoś przez niego był zbulwersowany. Blondyn rzucił przez zęby, lekko przechylając wzrok w jego stronę:
- Chyba się pomyliłeś, palancie.
- Nie sądzę - rzucił nonszalancko, trochę ignorując jego słowa. - Witam, jestem Alfie, czasami nazywany Arthurem.


< Ruki? Prawdopodobnie nie jest ci miło poznać Alfiego A.K.A. Arthura, ale... Niestety, nie odpuści :> >

sobota, 30 lipca 2016

Nowa Postać - Artur Nathaniel Vigro


I tried to be normal... Worst five minutes of my life

Imię i nazwisko: Artur Nathaniel Vigro 
Pseudonim: Alfie, Alfik - jest bardziej rozpoznawalne niż jego imię, tak też się przedstawia. - Czasami nazywany Demonem Paktowym lub po prostu Demonem
Płeć: Mężczyzna, ale chyba tylko z anatomii... 
Wiek: 800 lat
Rasa: Dżin 
Charakter: Alfie jest osobą pewną siebie i bezpardonową. Bije od niego nonszalancja, czego nie da się zauważyć. Wiele osób twierdzi, że jest czarujący i charyzmatyczny... Czy jest coś czarującego, charyzmatycznego i romantycznego w przylepie, która w prost, czasami bez ogłady, mówi, że ją pociągasz? Kto, co woli...
Jest bezpośredni i szczery. Szczerość w jego przypadku to mówienie prawie wszystkiego, co myśli o danej osobie - oczywiście, jeśli nie zepsuje to czegoś, na czym mu zależy. Uwielbia uwodzić ludzi, jest to tak jakby jego hobby. Jest uparty, możliwe, że bardziej niż osioł. Nie potrafi powiedzieć przepraszam, przyznać się do błędu, zwykle rzuci coś w stylu "No wiesz... To twoja wina, nie trzeba było...". Przez ludzi, którzy go znają jest uważany za niedojrzałego oraz zbyt okazującego swoje uczucia (czyt. za bardzo przytulającego się i dotykającego ludzi). Nie twierdzi, że przytulanie innych to coś złego, tak samo, jak głaskanie, całowanie i wieszanie się na nich.
Z lepszych cech jest w miarę lojalny (nie licząc mnóstwa ludzi, które wystawił do wiatru). Cieszy się chwilą, starając się przy tym nie martwić oraz nie ranić ludzi, ale zazwyczaj mu nie wychodzi to nie ranienie osób. Jeżeli ktoś wiele razy (tak gdzieś około dziesięciu) da mu do zrozumienia, że ma spadać to się wycofa i da spokój. 
Zainteresowania: Od czterystu lat zbiera różnorakie lampy oraz pozytywki, interesuje się również psychiką osoby, z którą podpisuje pakt
MottoWhy I cannot hug people!? There, on this world is soo much sadness and pain, so I must to do something! If it's only hug or kiss, that will be okay to everyone and me. 
Lęki: Przeraża go życie wieczne, na które, niestety jest skazany. Boi się os, pszczół, szerszeni. Boi się niektórych kobiet, ogólnie przy prawowitych . Boi się również ubrudzić dłonie (ma manię mycia dłoni) 
Orientacja: Całkowicie mu to obojętne... Co się nawinie... Kleił się nawet do trolla...
Partner: Co jakiś, krótki czas nowy, ale jednak nic szczególnego i 
Aparycja: Arthur mierzy 177 centymetry wzrostu, a chuda i wąska postura sprawia, że wydaje się jeszcze wyższy. Ma bardzo jasną, wręcz białą skórę, na której doskonale widać każde rumieńce, rany i znamiona, czego nie lubi. Czasami bez powodu jest zaczerwieniony, a przy wysokich temperaturach przypomina dojrzałą malinę. Włosy są barwy ciemno brązowej, chociaż bliżej im barwą do czarnego, jednakże pod światło są ciemno brązowe. Sięgają za ramię oraz część zaczesana jest na prawo, wyglądają jakby nigdy nie zostały ruszone szczotką lub grzebieniem, co nie jest prawdą. Od czasu do czasu robi wysokiego kucyka lub jedynie na czubku głowy albo kilka pasemek przy twarzy. Oczy barwy rubinu są okalane bardzo długimi i gęstymi rzęsami. Na węzłach chłonnych na szyi po lewej stronie ma wytatuowaną czarną wdowę, a na nadgarstku wytatuowany jest czarny wąż, którego głowa kładzie się w wnętrzu dłoni. Palce ma długie i chude. 
GłosI'm Not a Vampire - Falling in Reverse (Ronnie Radke)
Umiejętności
  • Spełnianie życzeń (w legendzie jest, że trzech, ale on dawno porzucił ten zabobon: jest w stanie spełnić trzy duże życzenia [na przykład wskrzeszenie kogoś], lecz mniejszych może bardzo wiele.
  • Zmienianie formy w zwierze - czarny wąż
  • Hipnoza 
  • Ingerowanie w sny i we wspomnienia 
  • Podróżowanie między światem ludzi a Pustki.

Broń: Czary i ozdobna szpilka do włosów. 
Miejsce Zamieszkania: Tam, gdzie osoba, której spełnia życzenia. 
Historia: Pewnego razu został stworzony przez władcę Pustki. Nie był jego ulubieńcem, tak jak większość istot stworzonych przez niego. Szkolił się w swoim fachu, wysłuchując uwag swojego nauczyciela - Quira. Po pewnym czasie przypałętał się do niego wąż - Fatamorgana -, który przez większość czasu się nie odzywał tylko przyglądał się jego osobie. Quir opowiadał Alfiemu o świecie ludzi - szybko sprawdzenie tych informacji stało się marzeniem Arthura. Godzinami rozmyślał o tym, co wyczuł i Demon Pustki i Quir. Pewnego dnia Demon wezwał do siebie chłopaka i zadał mu kilka podchwytliwych pytań dla istoty, która nigdy nie widziała świata zewnętrznego, lecz proste (oczywiście w teorii) dla istot ze świata ludzi. W międzyczasie rozmowy wężowy, małomówny towarzysz ciemnowłosego wkradł się przez jego nogawkę do rękawa. Demon Pustki zadowolony jego odpowiedziami wysłał go od razu do świata ludzi bez możliwości pożegnania się z dżinnem-opiekunem. Później chłopak przez wiele lat podróżował. Przez parę setek lat było to satysfakcjonujące, lecz później się znudziło. Teraz pożera go monotonia życia... 
Rodzina: Dawno, dawno temu, za zamierzchłych czasów... Nie, nikogo nie było, tylko pewien starszy dżinn, który postanowił się nim zająć.

  • Rodzice: Brak (jeśli chodź o to, kto go stworzył to Demon Pustki, który oficjalnie nie posiada swojego imienia. Jest Demonem Pustki)
  • Rodzeństwo: z przyczyn oczywistych brak, chociaż można uważać, że wszystkie istoty Pustki to jego bracia, siostry i... Po prostu rodzeństwo
  • Opiekun: Dżin, Quir 
Inne Informacje
  • Ma zmiennokształtną towarzyszkę Fatamorganę (Morgi, Morgana) - biały wąż.
  • Paznokcie zawsze pomalowane są na czarno - taki jego kaprys. 
  • Kiedyś, przez nudę, został zabawką na pokaz pewnej kobiety. 
Inne Zdjęcia







Anything that is beautiful people want to break and you are beautiful, I'm afraid




Autor: Pechowy, czarny lamorożec pecha (czyt. zastrzeżony nick)

niedziela, 24 lipca 2016

Nowa Postać - Ruki


Imię i nazwisko: Ruki
Pseudonim: Jego imię jest jego pseudonimem... Lecz w niektórych miejscach mówią na niego Kage
Płeć: Uważa się za faceta, ale kto go tam wie....
Wiek: 26 lat
Rasa: Zmiennokształtny 
O nim (A.K.A Charakter i Historia): Ruki zaczyna mówić gdy czuję taką potrzebę, a by się czegoś o nim dowiedzieć trzeba mieć najlepszych informatorów. Jednak oni powiedzą Ci tyle co nic… Jednak ja wiem wszystko i mogę trochę o nim opowiedzieć… Nikt tak do końca nie wie kim są (raczej byli) jego rodzice, jedyne co o nich wiadomo to ten fakt: spali oni na pieniądzach(dosłownie i w przenośni). Zniknęli gdy Kage miał 7 lat. Taka ciekawostka: chłopak przez dwa tygodnie nie wiedział, że jego rodziców nie ma w domu. Jego osoba budzi lęk i przerażenie i chodź z natury jest miły i delikatny, nieumyślnie wpada w tarapaty - jako sześciolatek wplątał się w handel ludźmi (i to nie on był sprzedawany). Jego szesnastoletnia postać wyrobiła sobie ponad 1000 wachlarzy emocji na każdą okazję i do każdej osoby. Potrafi idealnie panować nad mimiką twarzy - gdy miał osiemnaście lat zaczął grać w pokera. Jednak największe problemy wpadł przez swojego pecha 23 lata po jego narodzinach…. Jest na ścieżce wojennej z jednym z największych gangów na całej planecie i nie zapowiada się, że to się zmieni do końca jego życia… Na koniec wskazówka: Gdy znajdziesz się w jego domu nie słuchaj służek, one znają tylko jego złą stronę.
Zainteresowania: Przeżycie... serio z jego szczęściem można udusić się zamykając drzwi... 
Motto: Wiadomości nie wróżyły nic dobrego. Zawsze oznaczały, że ktoś umarł, umiera lub komuś umrzeć pomaga.
Lęki: Zgubienie się w piwnicy swojej willi.... No co, ja bym tam się zgubić nie chciała.... 
Orientacja: Obojętne mu to, tylko by nie był to człowiek gangu
Partner: Ty tak serio? Chyba pomyliłeś/aś osoby.
Aparycja: Zabójczy blondynek, o piekielnie zaczepistych rysach twarzy i oczach zmieniających kolor.
Głos: Back - Infinite
Umiejętności
  • Zmiana w białego tygryska
  • Zmiana koloru oczu z błękitnego na czerwone i odwrotnie
  • Dużo siły i nadnaturalna zwinność
  • Uwodzenie każdego, kto mu się spodoba

Broń: Seksapil, którego nie posiada? Uśmiech... tylko że on się nie uśmiecha... Wiem! Packa na muchy! Czekaj to nie ta postać.... Całe tajne pomieszczenia wypełnione bronią się nie liczy....
Miejsce Zamieszkania: Latająca willa 
Rodzina: Cytując Rukiego: Rodzina? A co to takiego? 
Inne Informacje: W domu ma parę sekretnych korytarzy....(ponoć jeden z nich prowadzi z jego pokoju prosto do kuchni). Świetnie gotuje, ale jest leniem (jak to koty) i po prostu mu się nie chcę. Uwaga, tu występuje pewna tajemnica!: Jak każdy mały kot uwielbia siedzieć w kartonowych pudełkach. Gdy podrapiesz go pod brodą zacznie mruczeć.
Inne Zdjęcia







Autor: korneliar

piątek, 22 lipca 2016

Nowa Postać - Edward III


Jeśli pokocham kogoś to osobę, nie płeć czy wygląd, tylko osobowość... 


Imię i nazwisko: Edward III (gdy jest poza murami pałacu, przedstawia się jako Kaspis Newgate) 
Pseudonim: Ed, książę, panicz, Bękart, bastart 
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 28 lat 
Rasa: Człowiek 
Charakter: Książę Morr jest chłodny i małomówny. Odpowiada zdawkowo, chcąc zniechęcić do siebie rozmówcę, chociaż nie robi tego nieuprzejmie. Większość szlachciców i wyżej urodzonych (zwłaszcza swoją ciotkę) obdarza chłodnym i znudzonym spojrzeniem. Nie znosi ich, ich pyszałkowatości. Sam był wychowany w skromnych warunkach przez zamkowe służki. Nauczył się od nich szacunku do rzeczy i ludzi, chociaż, gdy jego ojciec stwierdził, że można już go ukazywać światu, stracił szacunek do szlachciców. Przez wiele lat w nim rosła zdolności kłamstwa, gry aktorskiej i udawania, i przez wiele lat robił z nich użytek, ale w końcu stwierdził, że nie ma to sensu. Dalej, na imprezach obowiązkowych dla niego siedzi zdala od gości, lecz teraz często zdarza mu się być bezczelnym oraz bezpardonowym, nie tracąc przy tym uśmiechu z twarzy. Doskonale wie, że nie zdobędzie tym przyjaciół dla swojego państwa, ale twierdzi, że ktoś musi zasłużyć nie jego szacunek. Ale! To wszystko tylko przy szlacheckich rodach. Na co dzień jest inny.
Przy siostrze, córce i ogólnie tam gdzie chce i przy kim chce jest bardzo żwawy i entuzjastyczny, chociaż nic na to nie wskazuje, zwłaszcza jego wygląd. Zwykle na jego twarzy widnieje uśmiech. Jest pewny siebie, ale jest przy tym sympatyczny i żartobliwy. Wszędzie jest go pełno, Aleks twierdzi, że jest roztrzepany i chaotyczny, a on jej tylko przytakuje z uśmiechem. Czasami, bez większego powodu, zaczyna z kimś tańczyć, jeśli niedaleko nie ma muzyki, zaczyna nucić jakąś melodię. Jest charyzmatyczny, nie ważne czy w mieście, czy w nielubianym przez niego pałacu w Morr, dużo osób za nim przepada nawet, gdy jest chłodny. Bardzo często jest na ustach możnych, ale nie zwraca na to uwagi. Upartość osła i ambicja również występują w jego charakterze. Niestety, czasami łatwo wyprowadzić go z równowagi - wtedy "bez kija nie podchodź". Często ma szalone pomysły, które mało kto postrzega za pozytywne. Pomimo królewskiej krwi w żyłach często zadaje niekomfortowe pytania. 
Zainteresowania: Gra na instrumentach, ogólnie muzyka oraz poezja. 
Motto: Z każdą walką stajemy się odważniejsi 
Lęki: Utrata najbliższych, małe, puste pomieszczenia, puste ulice. 
Orientacja: Hm i tu jest problem, lubi i mężczyzn i kobiety, lecz potrafił zakochać się tylko w kobietach... To chyba przez wysłuchiwanie przez wiele, wiele lat staromodnych poglądów swojego ojca i macochy, zwłaszcza ojca (miał pięciu kochanków, przynajmniej tylu udało się wyliczyć Edowi). Jest stuprocentowo biseksualny, ale ma zablokowaną w głowie miłość do mężczyzn... Może się to zmieni 
Partner: Ann, jasnowłosa, wysoka dziewczyna, z którą ma dziecko... Nie żyje † 
Aparycja: Edward jest długowłosym dryblasem. Mierzy 192 centymetry. Skóra jest lekko śniada. Włosy mają odcień ciemno czekoladowy, część jest zaczesana na prawo i przysłania prawą stronę czoła, aż do brwi. Kiedy zajdzie taka potrzeba, co mu nie pasuje, zaczesuje je do tyłu na specjalne okazje. Oczy są brązowe, ale schylają się w stronę złota, wielu określa je jako pełne pożądania, chociaż on nie wie dlaczego. Nad nimi są dość grube brwi, lecz w jego przypadku nie wyróżniają się zbytnio na jego twarzy. Usta są wąskie i pudroworóżowe. Na lewej łopatce ma tatuaż słowika. 
Gdy przebywa w pałacu ubiera się zwykle w zwykłą koszulę na to marynarkę z guzikami i szerokimi barami (nadrabia tym, to, że sam nie ma szerokich barków). Na palcu nosi zawsze, nie ważne czy w zamku, czy w mieście sygnet z granatowym kamieniem. Gdy jednak idzie do miasta incognito, ma na sobie zszarzałą koszulę i przetarte na kolanach spodnie pod czarnym płaszczem z kapturem. Na plecach ma gitarę, skrzypce lub ukulele. 
Umiejętności
  • Wydobywanie mocy z córki (zmiana jej formy w długi miecz) 
  • Taniec 
  • Gra na ukulele, gitarze i skrzypcach 
  • Dyplomacja 
  • Jazda konna 
  • Szermierka 
  • Łucznictwo 
  • Strzelnictwo 
  • Robienie drobnych pułapek 
  • Zdolności kieszonkowca 
  • Polowania na zwierzynę i oprawianie jej (nie znosi tego) 

Broń: Jego córka (dosłownie), przybiera wygląd długiego miecza, jeśli jej ojciec tego zapragnie. Ma w posiadaniu ozdabiany rewolwer po swoim ojcu. 
Miejsce Zamieszkania: Pałac królewski w Morr i pałac w Erlstone. 
Historia: Edward od małego wiedział, kto jest jego ojcem, a jego ojciec wiedział o jego istnieniu, lecz nigdy nie mówili do siebie "tato" lub "synu". Przez pierwsze dwa lata życia chłopaka na każdym spotkaniu między cesarzową a jej byłym kochankiem była dziwna, skomplikowana aura, unikali swojego wzroku i towarzystwa - wtedy wszystkie domysły Clarissy się potwierdziły. Skazała na ścięcie Miriam, zostawiając tron Erlstone bez władcy. W końcu na dworze stwierdzono, że Clarissa będzie przez parę lat sprawować władzę w Erlstone, aż Edward nie osiągnie odpowiedniego wieku (osiągnął go, kończąc piętnaście lat). Dla Erlstone wyszło to bardzo dobrze, lecz dla następnego władcy już nie. 
Nim został królem, traktowano go, jak niepotrzebne koło u wozu, jak odpadek. Wychowywał się między zamkiem, wakacyjnymi rezydencjami ojca a szkołami z internatem. Gdy w końcu, po wielu latach ignorowania, zaczął dogadywać się z ojcem, król został zabity. Wtedy relacje między nim, a jego ciotką jeszcze bardziej ochłodniały. 
Rodzina:
  • Ojciec: Król Edward II Możnowładny (nie żyje, uznali, że śmierć z powodów naturalnych, chociaż prawdą jest to, że zabiła go jego żona nożem do listów - powód nieznany, ale prawdopodobnie zemsta, dość spóźniona zemsta, bo po dwudziestu czterech latach za zdradę z jej siostrą) †
  • Matka: Cesarzowa Miriam I Skromna (władczyni Erlstone, szybko została wdową po mężu, później, po dwóch latach, została ścięta przez swoją siostrę za odprawianie czarnej magii na terenie jej państwa [za romans z jej mężem, nienawidziła Miriam, bo odebrała jej poprzedniego kandydata na męża]) †
  • Rodzeństwo: Aleksandra IV (bliźniaczka) 
  • Ciotka: Clarissa Chłodna (już za życia nadano jej przydomek)
  • Potomstwo: Lillianna (Lill) 12 lat 
  • Żona: Ann Młoda (zmarła przez nieznaną chorobę, która zaatakowała jej płuca oraz serce) 

Inne Informacje
  • Jest cesarzem Erlstone, ale na razie księciem Morr (jego ojciec napisał w liście przedśmiertnym, iż władza jest w rękach jego małżonki aż nie abdykuje lub nie będzie w stanie sprawować swojego urzędu) 
  • Pomimo tego, że często można znaleźć go w spelunach, barach, tawernach nie pije alkoholu. Nie przekonuje go sama idea, a także smak. 
  • Jego siostra jest nadopiekuńcza według Edwarda. Często, gdy widzi jego zachowanie jest dla niego oschła i chłodna. 
  • Tajemnicą jest to, że książę lubi mężczyzn - możni uważają iż lubi kobiety, ale, że jest romantykiem nie spotyka się z nikim na boku (tutaj normalne jest to, że królowie mają kochanki) 
  • Do kobiet odczuwa duży szacunek, choć sam nie wie dlaczego, większość kobiet w jego życiu nie była dobrym autorytetem.
  • Kiedyś zamknięto go w więzieniu, gdy przyłapano go na kradzieży i bójce - uciekł, chociaż nikt nie wie jakim cudem 
  • Aleksandra jest magiem, tak jak jego córka (po jego matce - w rodzinie Miriam każda kobieta była magiem, mężczyźni nie dostawali magii w genach) 


Inne Zdjęcia





Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, iż znika przyczyna smutku. A u mnie ta rana codziennie jest nowa... 



Autor: Hakkiko0, hakkiko0@gmail.com

Nowa Postać - Orphée


Imię i nazwisko: Orphée
Pseudonim: Brak, nie ma z nikim tak bliskich kontaktów
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 23
Rasa: Człowiek
Charakter: Orphée jest samotnikiem. Doświadczył w życiu nie jednego złego, więc woli nie przywiązywać się ani do osób, ani do przedmiotów, ani nawet do własnego życia. Cierpi na postępującą depresję, i dobrze o tym wie, nie robi z tym jednak nic. Pozwala sprawom toczyć się jak chcą. Kiedyś był bardzo naiwny i łatwowierny, jednak wiele razy został przez to pobity, a nawet kilkukrotnie zgwałcony. Czasem popada w taki stan, że jedynie ostrze przy skórze i ból oraz ciepło krwi na skórze są w stanie udowodnić mu, że jeszcze żyje.
Zainteresowania: Kocha deszcz i noc...
Motto: Uśmiechałem się przez pół dnia. Pomyślałbyś, że w nocy chciałem popełnić samobójstwo?
Lęki: Można powiedzieć, że to po prostu Panofobia, w jakimś stopniu powstrzymywana...
Orientacja: Demiseksualny
Partner: Ta, jasne...
Aparycja: Niezbyt wysoki, chudy, czarne włosy, ciemne oczy, poza tym mnóstwo blizn na całym ciele... To chyba tyle, nie?
Umiejętności: Ukrywanie uczuć...
Broń: Nope
Miejsce Zamieszkania: Ostatnimi czasy błąka się, i śpi w najtańszych gospodach, a najczęściej na dworze...
Historia: Nie wie, co stało się z jego rodziną. I czy w ogóle jakąś miał. Pragnął jednak kiedyś ludzkiego współczucia i bliskości, co zawsze kończyło się dla niego źle. Odciął się od wszystkich uczuć, wiele razy próbował popełnić samobójstwo, jednak jak na razie mu się to nie udawało, jednak jego ciało jest bolesnym dowodem na jego cierpienie. Po jednej z prób zaczął kaszleć krwią co cały czas się powtarza, codziennie...
Rodzina: Nie wie...
Inne Informacje: Orphée jest bardzo małomówny...
Inne Zdjęcia:




Autor: <KLIK>

wtorek, 19 lipca 2016

Nowa Postać - Akinori Aksinati


Podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku...


Imię i nazwisko: Akinori Aksinati (nadane przez jego opiekuna, nieznane jest dla niego prawdziwe - Samuel Farrell)
Pseudonim: Aki, Nori, Norka, Łatka.
Płeć: Męska, lecz on jest jeszcze chłopcem.
Wiek: 12 lat
Rasa: Jeździec Smoków (choć jeszcze na żadnym nie leciał)
Charakter: Chłopiec, jak na swój wiek jest opanowany i spokojny. Nie sprawia większych problemów ani w mieście, gdzie zawsze jest sam lub z Blue, ani poza miastem. Wciąż jednak jest dzieckiem, dlatego kieruje się prostymi zasadami i, może dlatego, nie potrafi zrozumieć krzywdy na innej istocie. Uwielbia przesiadywać na placach zabaw, unika jednak tych często odwiedzanych - nie lubi zbytnio przebywać z ludźmi. Jest radosnym dzieckiem, często uśmiecha i cieszy się z niewiadomych dla innych powodów. Większość dzieci w jego wieku jest dość łatwowierna, lecz, w jego przypadku, szybko zostało to wyplenione przez jego opiekuna, - Lucjusza - który nie chciał, żeby coś mu się stało. Dlatego zawsze się wycofuje, gdy ma z kimś dłużej porozmawiać. Przy poznaniu go zawsze jest nieśmiały, małomówny i sprawia wrażenie, że szuka ucieczki (co zazwyczaj jest prawdą). Odpowiada krótko, żeby jak najbardziej zniechęcić do siebie rozmówcę. Jednak, jeśli będzie się odpowiednio twardym i nie będzie się ustępowało oraz da mu się trochę czasu pokazuje swoją prawdziwą stronę. Jest pełny życia, energii, radości i entuzjazmu, zwykle robi wiele rzeczy na raz i żyje w lekkim chaosie. Jego opiekun i Blue uważają, że jest roztrzepany, jak koński ogon i, że wszędzie go pełno. Norka jest niezwykle uparty i często nie przyznaje się do błędu, jest na etapie, że musi pokazać rodzicom (czyt. Lucjuszowi), iż jest samodzielny i wszystko wie. Można odnieść wrażenie, że jest zarozumiały i bardzo pewny siebie w głupi sposób, co zwykle spowodowane jest wiekiem - chce się popisać. Pomimo jego żywiołowego charakteru, jeśli zajdzie taka potrzeba potrafi wysłuchać i zachowywać się poważne, jednak, gdy sytuacja rozluźnia się, zaczyna żartować z danego tematu. Nie kłóci się ze smoczym opiekunem, nie kłóci się ze starszymi, ponieważ wie, że powinno się odczuwać szacunek do innych, ale wiele razy zignorował to, tłumacząc, iż ci, których zbeształ, nie byli w umysłowo w ich fizycznym wieku. Jest realistą, choć czasami skłania się albo w stronę optymisty albo pesymisty. Akinori jest słowny, nie lubi łamać obietnic. Jest sumienny w powierzonym mu zadaniu, chyba, że zadanie wydaje mu się idiotyczne to ociąga się w jego wykonaniu.
Zainteresowania: Jest ciekawską osobą, lecz szybko się nudzi. Będzie próbował wielu rzeczy, ale najbardziej trzyma się kaligrafii i pisania krótkich opowiadań, historii czasami i wierszy. No i oczywiście opieka nad smokami.
Motto: Ludzie nie płaczą, dlatego, że są słabi. Płaczą, bo byli silni zbyt długo
Lęki: Ciemności, utraty bliskich mu istot. Ironiczne jest to, że chłopak obcuje ze smokami, ale przeraża go ogień. Boi się również kotów, wody i odczuwa niepokój oraz stres przed tańcem.
Orientacja: Za młody, żeby stwierdzić.
Partner: Raczej nie.
Aparycja: Aksinati mierzy 163 centymetry. Skóra jest jasna, lekko zaróżowiona - łatwo staje się czerwona i czasami tworzą się siniaki, jeśli zbyt mocno przejedzie się po jego skórze palcem. Włosy są fioletowoniebieskie z lekkimi szarymi refleksami. Przysłaniają jego czoło, uszy połowę boków szyi oraz cały kark. Czasami z nudów zaplata warkoczyki lub się nimi bawi, gdy czyta lub pisze. Jako swój akcent nosi na uszach niebieskobiałe nauszniki ze skórzaną opaską lub skórzane gogle. Ma heterochromie - jedno oko ma barwę szarą z jaśniejszymi refleksami oraz ciemną obwódką, drugie jest ciemnoniebieskie z fioletowymi refleksami i fioletową obwódką. Ma bliznę przecinającą brew i kończącą się kilka milimetrów od oka oraz bliznę na dolnej wargę po lewej stronie - obie ma odkąd pamięta. Ma długie, szczupłe palce oraz dłonie, na których zwykle nosi skórzane rękawiczki - bardzo często jest mu zimno w dłonie oraz musi się zabezpieczać przed samowybuchem ze strony przypadkowego smoka bagiennego. Na ciele ma kilka pieprzyków. Na sobie zwykle nosi dość dziwaczne i raczej nie pasujące do siebie ubrania, ale to nie jest dla niego ważne - ma być wygodnie, ciepło i bezpiecznie. Jednakże ma ulubione elementy, które zawsze mu towarzyszą; wcześniej wspomniane nakładki na uszy i gogle, za duży, brązowy płaszcz z piórami przy mankietach (pozostałość po prawdziwym ojcu), czarna kamizelka z małą kieszonką po lewej stronie, naszyjnik z niebieskim kryształem (najważniejszy w tym wszystkim dla niego, Łatka nie rozumie dlaczego odczuwa taką silną więź z tym przedmiotem - pozostałość po matce) oraz, oczywiście, nieodłączny elementy tego wszystkiego wielki plecak, w którym mieści się cały dorobek jego życia. Torba ozdobiona jest w dziwaczny i chaotyczny sposób, gdy coś się nadawało do przyszycia, doczepienia, czy wbicia, zawsze znalazło dla siebie miejsce, ale jej końcowy efekt jest bardzo ciekawy. No i oczywiście jeszcze towarzystwo jednego smoka królewskiego i kilku małych smoków bagiennych, które się przyczepiają co jakiś czas też coś dodaje do jego wyglądu...
Umiejętności:

  • Łapanie umysłowej więzi ze smokami królewskimi i bagiennymi 
  • Porozumiewanie się ze wszystkimi rasami smoków 
  • Opieka nad zwierzętami 
  • Średnie zdolności kieszonkowca 
  • Otwieranie zamków wytrychem 
  • Słabe gotowanie 
  • Estetyczna pisownia 
  • Szybko się uczy języków 

Broń: Nie korzysta z broni, w sytuacji zagrożenia ucieka lub zostaje ochroniony przez Lucjusza. Jednak posiada w zanadrzu małą kuszę, choć nigdy nie zrobił z niej użytku.
Miejsce Zamieszkania: Cały świat, lecz teraz znajduje się w skutej lodem krainie Lernoss.
Historia: Chłopiec urodził się w rodzinie bogatych kupców. Rodzice bardzo go kochali, choć nie był planowany, nie bardzo pasowało im, żeby urodził się w tamtym momencie, gdy cały czas podróżowali. I takim trafem Akinori przez pierwsze trzy lata wychowywał się w domu, później, a przez następne trzy lata, na statku aż do feralnego zdarzenia. Statek natrafił na sztorm, chociaż wcześniej nic na to nie zapowiadało. Gdy już się wydawało, że uda im się przepłynąć, statek został przewrócony przez wielką falę. Nieszczęśliwie natrafili na skalne dno. Aki jako jedyny przeżył katastrofę, chociaż nic nie pamięta. Jedyne, co pojawia się w jego pamięci, gdy usiłuje coś sobie przypomnieć to niewyraźne twarze jego rodziców, a później dopiero szum morza i widok wielkiej głowy smoka. Od tamtej pory jego jedyną rodziną jest właśnie ten smok oraz znacznie mniejszy smok.
Rodzina:

  • Rodzice biologiczni: Loretta i David Farrell, nieżyją † 
  • Rodzeństwo biologiczne: Brak, jedynak. 
  • Opiekun: Lucjusz
  • Rodzeństwo dobrane: Blue [czasami nazywany Świetlikiem], smok bagienny (nie jest spokrewniony z Lucjuszem. I całkowicie pozbawiony jest chemikaliów w swoim układzie spalania - brak możliwości samowybuchu) 

Inne Informacje:

  • Historia Lúcjusza: Dawno, dawno temu, jeszcze wiele, wiele lat przed pokojem między rasami, żył sobie młody chłopak żądny wiedzy i ciekawy świata. Uczył się z pasją i zawzięciem wieczorami, wcześniej pracując na roli u rodziców, sprzedając gazety oraz mleko. W końcu dowiedział się, że jest magiem, jednak nikomu o tym nie powiedział. Po paru latach, gdy wyrósł na mężnego młodzieńca i dalej się uczył, do jego serca wkradła się młoda dziewczyna, lecz problemem było to, że była z bogatszego rodu. Spotykali się w tajemnicy na pomoście. Gdy siedział późnym wieczorem przy świecy, ucząc się nowego zaklęcia, usłyszał walenie do drzwi. Zbiegł szybko po schodach, żeby hałas nie zbudził rodziców. Ujrzał ludzi z pobliskiej wsi, oczywiście z pochodniami i widłami. Niestety, okazało się, że przyłapali go, gdy był z dziewczyną nad jeziorem i wyczarował dla niej świetlistą różę. Zabrali go, gdy zmartwieni rodzice zbiegli na dół. Znaleźli się na polu obok i wtedy on postanowił się bronić. Jednak pomylił zaklęcie i rzucił na siebie klątwę - wtedy został smokiem. Ludzie uciekli w popłochu, niektórzy wpadając w płonący stos. Młodziak uciekł przestraszony do pobliskiego lasu. Ukrył się między drzewami i obserwował z oddali dom rodzinny. Po kilku miesiącach zebrał się na odwagę, już po swoim pogrzebie i skierował się w stronę domu, lecz w połowie drogi zrezygnował, widząc swoją matkę przy swoim grobie. Zostawiła na nagrobku swój ukochany naszyjnik i powiedziała cicho, czego on nie usłyszał "Jeśli żyjesz, to do jutra nie będzie już tego naszyjnika". Wróciła do domu. Chłopak schował się między drzewami. Gdy zapadł wzrok ruszył w stronę pochówku i ujrzał tam jej naszyjnik. Podniósł go ogonem i przyglądał się mu uważnie. Usłyszał, jak ktoś wybiega z domu i krzyczy, próbując go odgonić - ojciec młodzika. Smoczysko zawiesiło na, tak nazywanym przez niego, miękkim rogu wyrastającym z tyłu jego głowy i wzbił się w powietrze. I uciekał tak przez wiele lat, nawet uzbierało się parę wieków. Kilka razy trafił do niewoli, kilka razy miał spokój, umiejscawiając się w górach, kilka razy został przyjęty do stada smoków, aż w końcu spotkał małego chłopca, który leżał na plaży oceanu Majestatycznego. Nieopodal niego leżał wrak statku i wiele ciał. Chłopiec oddychał słabo. W sercu wiekowego, smoczego młodzieńca odrodziła się ludzka strona. Zaopiekował się chłopcem, chociaż wiedział, że musiał liczyć się z wypędzeniem z tych ziem i ze stada smoków. I znowu uciekał i ucieka do teraz, lecz już nie sam. 
  • Uwielbia kakao i czekoladę, gdy, jakimś cudem dorwie się do pieniędzy lub miejsca z czekoladą, nie można go oderwać i odsunąć od zakupu wyrobu z owocu kakaowca. 
  • Jest uczulony na nikiel. 
  • Ma słabe krążenie krwi w kończynach, dlatego często jest mu zimno w dłonie lub w stopy.
  • Pseudonim "Norka" wziął się od tego, że kiedyś wystraszył się gryzonia - norki. 
  • Marzy, żeby nauczyć się grać na jakimś instrumencie, najbardziej chciałby na skrzypcach lub gitarze - zakochał się w tych instrumentach, gdy zakradł się do tawerny. 
  • Gdy odwiedza jakieś miasto, zabiera się za szukanie pracy dorywczej (sprzątanie stajni, sprzedawanie mleka, gazet, opychanie kradzionych zegarków, "magicznych" amuletów, "przytulanek dla dziewczyny", pralinek, doręczanie listów i wielu, wielu innych) 
  • Czasami podkrada drobne rzeczy (książki z biblioteki , kartki, wieczne pióra, drobniaki, coś, na co nikt nie zwróci uwagi, a jemu się sprzyda), chociaż sam nie jest z tego dumny, na dodatek Lúcjusz zawsze wie, że coś zwinął i zawsze mu tłumaczy, że to niezgodne z prawem. 
  • Przezwisko Blue - Świetlik - wzięło się od upodobania sobie wszystkich latarni oraz od tego, że, gdy nadchodzi wiosna i jesień nocami świecą mu się łuski.

Inne Zdjęcia:






Najwspanialsze wspomnienie z dzieciństwa? Teleportacja - zasypianie na kanapie lub w fotelu i budzenie się w łóżku. Tęsknię za tym...


Autor: Hakkiko0, hakkiko0@gmail.com

niedziela, 17 lipca 2016

Od Kate

Przez plecy miałam przerzucony wiotki i prawie pusty plecak, a w dłoni trzymałam jabłko. Zaczęłam je gryźć, przechodząc przez spowitą w pomarańczu polanę zboża. Nim to zauważyłam, znalazłam się w lesie. Czułam silny zapach ziemi i wilgoci.
Zastrzygłam uszami, słysząc łamiącą się gałązkę. Sięgnęłam do pochwy sztyletu przy pasie. Rzuciłam wzrok w stronę dźwięku, po chwili z krzaków wybiegła wiewiórka. Uśmiechnęłam się niemrawo i podeszłam do kamienia. Przysiadłam na nim i odłożywszy owoc na bok, ściągnęłam buty. Wcisnęłam wielkie i odrobinę ciężkie wiązane buty do plecaka i ruszyłam dalej, bez większego celu.
Im dalej byłam, tym ciszej było. Żadnych ćwierków ptactwa, żadnych pękających gałązek. Było na tyle cicho, że zaczęło dudnić mi w uszach i zaczęłam czuć dziwny nacisk na głowę.
Zmarszczyłam zniesmaczona brwi i zacisnęłam mocno powieki. Odrzuciłam jabłko w bok i otworzyłam oczy. Ziemia pod moimi nogami była lodowata, aż zaczęły boleć mnie stopy. Spojrzałam w dół, a później rozejrzałam się po bokach. Po prawej stronie nic nie było, jednak po lewej już tak - wielka ciemna dziura w skale, którą chyba nazywało się grotą. Nastawiłam uszy, chcąc usłyszeć, co może tam być.
Usłyszałam pieśń lub wiersz:

Pierwszego dnia zjawia się On,
Drugiego dnia gładzi najwyższe rody, zostawiając z nich dziewki, 
Trzeciego dnia zabiera pięć z nich,
Czwartego dnia staramy się zapomnieć i nie słyszeć ich krzyków, 
Piątego dnia wraca jedna z nich, lecz nie jest już sobą,
Szóstego dnia powraca On i podpala część domów,
Siódmego dnia...
Siódmego dnia...


Ruszyłam wgłąb ciemności, zapalając mały promyk na dłoni. Pieśń zaczynała się cały czas żeńskim głosem, lecz urywała się w tym samym momencie. Po woli zaczynałam dostrzegać w oddali słaby promyk ogniska. Poprawiłam plecak i szłam dalej. Po chwili coś przebiegło mi po stopie, przez co aż podskoczyłam. Skarciłam się w głowie za zbyt mocne odczuwanie panującej tu aury. Ognisko było coraz bliżej, a ja dopiero wtedy ujrzałam zniszczoną bramę miasta. Wyglądała jakby była zniszczona przez coś ogromnego.
Czyżby smok...?
W końcu znalazłam się w wielkim pomieszczeniu, jakby powitalnym dla przybyszów. Obróciłam się na pięcie, przyglądają się pomieszczeniu. Zgasiłam płomyk na dłoni i po chwili byłam przy ogromnym ognisku w centrum metropolii krasnoludów, lecz nie w Arau Delve. Czułam się odrobinę przytłumiona tym, że domy nie były rozmieszone, jak w ludzkich czy elfickich miastach - koło siebie - tylko nad sobą. Budynki ciągnęły się aż po sufit. Ponownie obróciłam się kilkakrotnie na pięcie, dopiero przy trzecim obrocie ujrzałam pod jednym z budynków siedzącą plecami do mnie kobietę. Mimo wszystko, ona, jak na krasnoluda była bardzo wysoka. Miała ciemne włosy.
Znów usłyszałam tą pieśń. Zaczęłam:
- Przepraszam...? - nie odwróciła się w moją stronę, prychnęłam. - Co się stało siódmego dnia?
Wskazała, jakby potrafiąc na pamięć, ścianę. Spojrzałam za siebie i ujrzałam mnóstwo krasnoludów przygwożdżonych do ściany i nabitych na skalne ostrza. Zamarłam, a moje powieki ze zdziwienia rozszerzyły się chyba do maksimum. Zabrakło mi słów w gardle, chociaż miałam jedno pytanie, może i dwa: Kto i dlaczego. Minimalnie zniechęciło mnie to do dalszego zwiedzania tego miejsca, lecz stwierdziłam, że przecież zawsze uwielbiałam kryminalne książki, choć zwykle działy się w wielkich rezydencjach, chyba fetysz autora, oraz zawsze uwielbiałam te "nieprzewidywalne" historie o bohaterze, który pokonał smoka, bo była to jego misja. Choć miałam przeczucie, że w tym przypadku będzie to bez nagrody - zapewne nawet nie dostanę zgniłej ręki córki króla. Westchnęłam i podrapałam się po głowie w zamyśleniu. Co zrobić?
Żeby zyskać czas na zastanowienie, lecz nie w towarzystwie tej kobiety, skierowałam się w stronę budynków. Byłam zaskoczona, że miasto pod ziemią może być aż tak czyste. Weszłam do jakieś knajpy, już odczuwając głód. Było ciemno, lecz nie na tyle, żebym nic nie widziała. Weszłam, bez jakiegoś uczucia wyrzutów sumienia, które wtedy powinno nastąpić. Zajrzałam do chlebaka, odkładając plecak na bok - był twardy, jak skała, gdybym rzuciła nim w orka zapewne by stracił życie, przy chybionym rzucie tylko przytomność. Przejrzałam resztę szafek, jakiś skrytek, nie znalazłam nic oprócz złotych przedmiotów. Kilka zebrałam - przydadzą się. Wyszłam z budynku i zrezygnowana skierowałam się w stronę wielkiej dziury, która okazała się być korytarzem. Ściany były pokryte wizerunkami krasnoludów w ciężkich i zdobnych zbrojach. Przejechałam palcami po skalnej nawierzchni i szłam przed siebie. Ujrzałam jakby salę uhonorowania umarłych krasnoludów. Szłam dalej aż w końcu znalazłam się przy zejściu do kopalni. Wsiadłam do dziwnego urządzenia, którego nigdy wcześniej nie widziałam i pociągnęłam za dźwignię. Wystraszyłam się, gdy zaczęłam gwałtownie jechać w dół i złapałam za metalową ściankę. Szybko sobie przypomniałam, do jakich słów pasowało to wszystko - wagonik i tory. 
Gdy chwila zaskoczenia u mnie minęła zachichotałam i krzyknęłam zachwycona. Przymknęłam oczy i wyciągnęłam ręce do góry. Otworzyłam powieki i ujrzałam skręt w lewo. Złapałam się mocno za wagonik. Przyglądałam się prześwitą pomiędzy skałami. Po chwili ujrzałam w oddali ścianę. Myślałam, że to ustrojstwo samo wyhamuje, jednak nie. Złapałam za jakąś dźwignię w pojeździe, lecz nie zadziała. W końcu ją urwałam i byłam zmuszona wyskoczyć. Poturlałam się po ziemi i wstałam. Odrzuciłam metalowy drążek w bok i poprawiłam swoje ubranie. Fuknęłam pod nosem i spojrzałam przed siebie. 
Uchyliłam usta z zaskoczenia, widząc ogromną jaskinie, której końca nie było widać. Dobry kawałek ode mnie ujrzałam jakieś niskie istoty w czarnych kapturach. Nie wiedziałam, jakie to są istoty, ale wiedziałam, że na pewno nie są to tutejsi mieszkańcy, ponieważ byli za niscy na krasnoludów. Przykucnęłam i chciałam podsłuchać ich rozmowę, ale, niestety, mówiły w dziwacznym i niezrozumiałym dla mnie języku. 
Po około trzydziestu minutach myślałam, że będę zdana na walkę z nimi, lecz usłyszałam niski głos, lecz roznoszący się po jaskini głos, mówiący:
- Miniony, chodźcie tu. 
Stworzenia aż podskoczyły i ruszyły pędem na swoich krótkich nóżkach. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam przed siebie. Pobiegłam za wielki kamień z czarnymi bruzdami na powierzchni i oparłam się o niego. Rozejrzałam się po jaskini, upewniając się, czy nie ma nigdzie smoka i chcąc mieć rozeznanie w terenie. Ujrzałam kupkę złotych przedmiotów. Nawet nie kupkę, wielką kupę, górę złotych rzeczy. Aż rozbolała mnie głowa od odbijającego się od nich ognia. 
Światło raziło mnie po oczach, jednocześnie kusząc do zgarnięcia tego całego złota. 
Niestety po tatusiu miałam słabość do błyszczących, świecących i drogocennych surowców. Nigdzie nie było smoka, jednak ja wciąż czułam się niepewnie. Oczywiście, łatwiej (chyba), nie raczej spokojniej byłoby pozbyć się wielkiego latającego bydlaka, ale nie byłam na tyle cierpliwa, żeby męczyć się z przerośniętą jaszczurką. Skierowałam się cicho w stronę zgromadzenia złotych przedmiotów. Przejechałam palcem po złotym napierśniku i nastawiłam uszy, tak dla pewności, że nic mi nie zagraża. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam ubierać i zbierać przedmioty, które wyglądały na cenne. Cicho stwierdziłam:
- Jakoś nie było to trudne... 




http://img03.deviantart.net/6d1a/i/2015/113/8/e/avarice_by_kate_fox-d8qs0aa.jpg




< Ktoś? Może ktoś odpisze zbulwersowanym smokiem lub coś w tym rodzaju? xD Ogólnie będę pod wrażeniem jeżeli ktoś przeczyta całe te opowiadanie xD >

Tłumacz