poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Od Mai CD Peter

Oznajmiłam:
- Powiedziałam ci już dzisiaj najważniejszą rzecz. Rano. -Chłopak patrzył na mnie zdziwiony, a później zmieszany, nie pamiętając co mówiłam. Westchnęłam i odpowiedziałam - Jestem wychowywana przez starszego brata. Rodziców w ogóle nie pamiętam, ani lat sprzed moich szóstych urodzin. W ogóle, nic,  ani jednego wspomnienia, a Ichiro nie chce mi nic powiedzieć. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Nic nie przychodzi mi do głowy. Hmm. Mogę dodać jeszcze, że nigdy nie brakowało mi opieki moich rodziców, mimo braku przyjaciół oprócz mojego brata, Haru, Szufli i Skarpety, nie byłam samotna. A twoja historia?
- Czekaj. Kto to Haru, Szufla i Skarpeta?
- Haru kot, Szufla i Skarpeta szczurki... No to jak życie ci się powiodło?

< Peter? >

Od Petera CD Mai 

Popatrzyłem zapatrzony w koszyk.
- Woda- Wyjąłem nie dużą szklaną butelkę wody. - Eee - Podrapałem się w głowę niepewny co dalej mam. 
- Daj.- Dziewczyna zaśmiała się i przejęła ode mnie koszyk. Po czym zaczęła wyjmować jego zawartość. 
Na koniec wyjęła szampana i dwa kieliszki przy czym zrobiła wielkie okrągłe oczy. 
- Co to?- Zapytała. 
- No widzi Pani.- Starałem się brzmieć dyplomatycznie.- Nie ma romantycznych rzeczy bez szampana. Jeśli chce aby wszystko wyglądało ładnie to szampan być musi. - Zacząłem się gubić we własnych słowach. 
- No dobra...- Mai zgodziła się wreszcie. - Ładnie jest tutaj.- Powiedziała obdarowując mnie swoim pięknym uśmiechem. Skinąłem głową. Miała racje. Było cudownie. Małe światełka domów dawały piękny widok z oddali. 
Spojrzałem na zegarek dochodziła 21. Więc nie było wcale tak późno.
- Dobrze Mai to co mi o sobie opowiesz, bo na razie nie wiem prawie nic. - Posłałem jej mój najpiękniejszy uśmiech. 


< Mai?>

Od Laurenee CD Rufus

- Nie mam rodziny. W wieku 13 lat zostałam sierotą.Rodzice ze starszym bratem pojechali samochodem na zakupy. Bolała mnie głowa, więc zostałam w domu. Przy okazji mogłam spokojnie coś porobić. Nie wracali... Najpierw nie było ich 2h potem 12 a na koniec ogłoszenie w gazecie. Gdy się dowiedziałam co się stało uciekłam z domu przed sierocińcem. Musiałam... 
Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy aby przetrwać. 
Miałam wtedy 13 lat.. Boże jaka ja byłam głupia. Mogło mi się coś stać. I stało. Pewnej burzowej nocy ukryłam w klatce jakiegoś bloku. Tam właśnie go poznałam. Miał na imię David. Był bardzo wysoki i miał taki zniewalający uśmiech. Zapytał czemu taka ładna dziewczynka jak ja siedzę sama. Odparłam, że się zgubiłam. Nie powiedziałam, że ucikłam. Zadzwoniłby wtedy na policję a ja poszłabym do sierocińca. Tego bym nie chciała. 
David zaproponował mi abym przenocowała dziś u niego a dalej się zobaczy. 
Zgodziłam się... Jaka ja byłam głupia. Upił 14 latkę. Upił mnie. Byłam głodna, zmęczona i spragniona, więc mu zaufałam a on mnie upił. Uzależnił od alkoholu. Tak było codziennie przez tydzień. W ciągu godziny po wypiciu 1 drinka byłam już nie przytomna. 
Wszystko jakoś się ciągnęło. Gdy miałam 15 lat wciągnęłam pierwszą kreskę. 
Wtedy już z własnej woli i ciekawości. 
Wyobraź to sobie. Najpierw spokojnie jedna kreseczka a potem po 3-4 dziennie. Dla takiego dziecka. Nie rezygnowałam też z alkoholu. Tak więc pewnego dnia mój młody organizm tego nie wytrzymał. Dostałam jakiegoś ataku. David nie chciał się w to pakować, więc podwiózł mnie na przystanek. Z tamtąd ktoś mnie znalazł i zawiózł do najbliższego szpitala. 
Wtedy już było gładko. Rozpoznali we mnie uciekinierkę sprzed 2-3 lat. 
Zawieźli mnie do jakiegoś wuja, którego nigdy nie znałam. On był bardzo bogaty. Zapisał mnie na terapię. Potem jeszcze gdzieś i pomogło. Jestem czysta. 
A po śmierci wuja odziedziczyłam wszystko. 
Tak więc nie mam nikogo. 

< Rufus?>

Od Laurenee CD Serenity 

- Jeju jaki cudowny króliczek- Piszczałam szczęśliwa, kompletnie zapominając o wszystkim.
- Nigdy nie widziałam bardziej uroczej puchatej kuleczki.-
Zaczęłam się rozczulać. Serenity uśmiechnęła się do mnie po czym przeprosiła
za "bałagan" na kanapie.
- No coś ty! Widziałaś co jest u mnie? TO był bałagan
- Zaśmiałam się do niej wesolutko.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie po czym wyjęła
starą księgę na stół kuchni.
Odłożyłam króliczka na kanapę i podeszłam do Serenity. 
- Co to jest?- Zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Książka kucharska- Odparła Serek.
- No chyba żartujesz. To- Wskazałam na starą brudną
księgę- To jest książka? I to kucharska? Skąd ty to masz? Jakaś pamiątka rodzinna czy co?- Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
< Serek Brak Weny ;-;

Od Petera CD Mai 

Popatrzyłem zapatrzony w koszyk.
- Woda- Wyjąłem nie dużą szklaną butelkę wody. - Eee - Podrapałem się w głowę niepewny co dalej mam. 
- Daj.- Dziewczyna zaśmiała się i przejęła ode mnie koszyk. Po czym zaczęła wyjmować jego zawartość. 
Na koniec wyjęła szampana i dwa kieliszki przy czym zrobiła wielkie okrągłe oczy. 
- Co to?- Zapytała. 
- No widzi Pani.- Starałem się brzmieć dyplomatycznie.- Nie ma romantycznych rzeczy bez szampana. Jeśli chce aby wszystko wyglądało ładnie to szampan być musi. - Zacząłem się gubić we własnych słowach. 
- No dobra...- Mai zgodziła się wreszcie. - Ładnie jest tutaj.- Powiedziała obdarowując mnie swoim pięknym uśmiechem. Skinąłem głową. Miała racje. Było cudownie. Małe światełka domów dawały piękny widok z oddali. 
Spojrzałem na zegarek dochodziła 21. Więc nie było wcale tak późno.
- Dobrze Mai to co mi o sobie opowiesz, bo na razie nie wiem prawie nic. - Posłałem jej mój najpiękniejszy uśmiech. 

< Mai?>

Od Laurenee CD Rufus

- Nie mam rodziny. W wieku 13 lat zostałam sierotą.Rodzice ze starszym bratem pojechali samochodem na zakupy. Bolała mnie głowa, więc zostałam w domu. Przy okazji mogłam spokojnie coś porobić. Nie wracali... Najpierw nie było ich 2h potem 12 a na koniec ogłoszenie w gazecie. Gdy się dowiedziałam co się stało uciekłam z domu przed sierocińcem. Musiałam... 
Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy aby przetrwać. 
Miałam wtedy 13 lat.. Boże jaka ja byłam głupia. Mogło mi się coś stać. I stało. Pewnej burzowej nocy ukryłam w klatce jakiegoś bloku. Tam właśnie go poznałam. Miał na imię David. Był bardzo wysoki i miał taki zniewalający uśmiech. Zapytał czemu taka ładna dziewczynka jak ja siedzę sama. Odparłam, że się zgubiłam. Nie powiedziałam, że ucikłam. Zadzwoniłby wtedy na policję a ja poszłabym do sierocińca. Tego bym nie chciała. 
David zaproponował mi abym przenocowała dziś u niego a dalej się zobaczy. 
Zgodziłam się... Jaka ja byłam głupia. Upił 14 latkę. Upił mnie. Byłam głodna, zmęczona i spragniona, więc mu zaufałam a on mnie upił. Uzależnił od alkoholu. Tak było codziennie przez tydzień. W ciągu godziny po wypiciu 1 drinka byłam już nie przytomna. 
Wszystko jakoś się ciągnęło. Gdy miałam 15 lat wciągnęłam pierwszą kreskę. 
Wtedy już z własnej woli i ciekawości. 
Wyobraź to sobie. Najpierw spokojnie jedna kreseczka a potem po 3-4 dziennie. Dla takiego dziecka. Nie rezygnowałam też z alkoholu. Tak więc pewnego dnia mój młody organizm tego nie wytrzymał. Dostałam jakiegoś ataku. David nie chciał się w to pakować, więc podwiózł mnie na przystanek. Z tamtąd ktoś mnie znalazł i zawiózł do najbliższego szpitala. 
Wtedy już było gładko. Rozpoznali we mnie uciekinierkę sprzed 2-3 lat. 
Zawieźli mnie do jakiegoś wuja, którego nigdy nie znałam. On był bardzo bogaty. Zapisał mnie na terapię. Potem jeszcze gdzieś i pomogło. Jestem czysta. 
A po śmierci wuja odziedziczyłam wszystko. 
Tak więc nie mam nikogo. 

< Rufus?>

niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Luka CD Serenity

Wzleciałem nad korony drzew i rozejrzałem się, trzepocząc skrzydłami w jednym miejscu. Gdy Serenity znalazła się koło mnie, oznajmiłem:
- Będę mógł krótko latać, nie mam możliwości by je wydłużyć, chyba, że przypiąłbym sobie dodatkowe piórka.
Ruszyłem wprost nad drzewami i obróciłem się wokół własnej osi. Wzbiłem się w górę, a później się zatrzymałem. Rozejrzałem się po drzewach, a później wygiąłem plecy w łuk i poleciałem w dół. Z powrotem wyleciałem za plecami dziewczyny...

< Serenity? >

Od Luka CD Naita

Wróciłem do swojego mieszkania i wziąłem prysznic. Położyłem się spać, ponieważ musiałem wstać wcześnie rano...
***
Odgrywałem swoją rolę, gdy reżyser zwrócił mi uwagę, że mam się bardziej wczuć w rolę, na co odparłem:
- Postaram się, jednak uważam, że bardziej bym się wczuwał w rolę, gdybym grał rolę męskie. Mimo swojego wyglądu i głosu wolę grać mężczyzn.
- Na razie nie ma takiej opcji. Kobiety... Och! Kobiety! One chcą drogich precli, najlepszej jakości, osobnej garderoby, braku różnych zapachów, a to wszystko za jeden występ. A zawsze jest tak, że na następny raz mają inne, różniste zachcianki. Dobra! Wracajmy do próby.
Po pewnym czasie wszystko było przerobione i mieliśmy chwilę czasu. Zdążyłem skoczyć do pobliskiej kafejki, by kupić śniadanie. Gdy wychodziłem z kafejki, wkładając resztę do portfela wpadłem na kogoś. Powiedziałem:
- Przepraszam. - Spojrzałem na tą osobę i okazało się, że to Naita. - Cześć. Może wpadniesz teraz na występ, jeśli masz czas?

< Naita? >

Od Mai CD Peter

Odpowiedziałam ze spuszczoną głową, nie patrząc na Petera i starając się ukryć zarumienienie:
- Nie mogę tego przyjąć. Zwłaszcza, że należy to do twojej siostry. Nie potrzebnie to dla mnie robiłeś, choć doceniam, że poświęciłeś na to czas. - Trzymałam wystawione dłonie z pozytywką, chcąc aby ją wziął ode mnie.
Powiedział:
- Zostaw to dla siebie. Specjalnie to dla ciebie zrobiłem, madame.
- Nie - Pokręciłam głową. - Trzymaj.
- Weź.
- Nie.
- No weź to.
- Nie.- I tak przez chwilę, aż w końcu się poddałam i wzięłam pozytywkę. Postawiłam ją na kocu, na którym później usiadłam. Patrzyłam na miasto, pogrążone w mroku, gdzie jednak świeciły lampy, zapalane przez jedną osobę, przeczesującą całe miasto by je zapalić. Włączyłam pozytywkę i oparłam brodę o kolana. Wsłuchiwałam się w jej melodię, która bardzo przypadła mi do gustu, uśmiechnęłam się lekko i patrzyłam w dal. Chłopak zapytał, czy chcę coś do jedzenia, lub picia, a ja zapytałam:
- A co jest?

< Peter? >

Od Michaela Do Carmelle

Ruszyłem zatłoczonymi uliczkami miasta krasnoludów. Wszędzie walały się różne ich wynalazki. Ziewnąłem i szedłem dalej. Nade mną przelatywał mój kruk Ripper, skrzecząc na całe gardło. Ruszyłem w stronę a'la parku, gdzie posadzone były różne drzewa. Ruszyłem dróżką, aż nagle ujrzałem wielkiego tygrysa, który gdy tylko mnie zobaczył prychnął i spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem. Wyrwał się od swojej właścicielki i zaczął biec w moją stronę.



Nie zdążyłem nic zrobić i już leżałem na ziemi, pod cielskiem wielkiego kocura, który chyba jednak był samicą. Kłapnęła mi zębami przed twarzą, a później zaczęła wąchać mój zapach. Prychnęła tylko i zeszła z mojego ciała, odciągnięta przez swoją właścicielkę. Podniosłem się i zrzędziłem pod nosem, że nie wychowane to bydle. Spojrzałem na dziewczynę i trochę się zdziwiłem. Wyglądała ciekawie, nigdy wcześniej nie odczułem czegoś takiego. Podniosłem się, strzepnąłem kurz ze swojego ubrania i powiedziałem:
- Naucz się wychowywać małe zwierzęta zanim weźmiesz coś tak dużego...



< Carmelle? >

Od Alex CD Leonardo

Spojrzałam na Leosia i powiedziałam:
- To po kij mnie ciągasz po mieście jak nie wiesz gdzie jest?! Skąd wiesz, że nie jest w mieście elfów, a może na wyspie piratów. Weź już chodź. Możesz u mnie przenocować, a rano go poszukamy. Teraz mi się nie chce, jestem zmęczona po pracy.
- Ale...
- No chodźże! - Złapałam go za ramię i zaciągnęłam na przystanek Zeppelinów. Usiadłam na ziemi, a Leo patrzył zdziwiony. Powiedziałam - Nie mów, że nigdy nie leciałeś Zeppelinem...- Wstałam.
- Prawdę mówiąc...- Zeppelin wystartował, a ja wstałam.
- Za późno. Już lecimy. - Oznajmiłam.- Wytrzymasz to tylko pięć minut. Nachyliłam się nad oknem i patrzyłam na oddalającą się ziemię... 
***
Byliśmy blisko mojego domu. Gdy podeszłam pod drzwi, ostrzegłam Leonardo:
- Mam owczarka niemieckiego, labradora, kota, trzy szczurki oraz żółwia. Mam nadzieję, że żadnego z nich się nie boisz.- Otworzyłam drzwi i wybiegł pełny radości szczeniak labradora oraz dwuroczny owczarek. Labrador cieszył się przy moich nogach, a później skoczył na trytona. Owczarek usiadł przede mną i przechylił głowę, z pytającym wyrazem pyska. Z kuchni wyszedł Tom. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do wilkołaka, zostawiając Leo samego z psem. Powiedziałam:
- To Leoś, jego ukochany go wystawił...
- Ukochany?
- Nom.
- Spoko... To ja już może będę spadać do watahy. Cześć Alex!
- Cześć Tom!
Chłopak wyszedł przez okno w kuchni. Podeszłam do napastowanego przez labradora chłopaka i pomogłam mu wstać. Leoś zapytał:
- Kto to był?
- Tom...



< Leoś? >

Od Rufusa CD Laurenee

Uśmiechnąłem się. Drugi oczywiście zaczął narzekać, że wszystko mu zniszczyłem, jednak nadal widział dla siebie szansę. Pomyślałem, że zabawnie będzie wyglądało mieszkanie z Laurenee. Poszedłem za dziewczyną do salonu, gdzie naskoczyły na mnie jej psy. Odskoczyłem od nich natychmiast. 
-Lau... jeśli mamy sobie pomagać one nie mogą na mnie naskakiwać- jęknąłem, na co dziewczyna się zaśmiała. 
-Muszą się do ciebie przyzwyczaić- stwierdziła. 
-Prędzej mnie zjedzą...- mruknąłem i patrzyłem jak blondynka woła zwierzęta. 
Przeszedłem bezpiecznie do salonu i usiadłem na kanapie. 
-Więc zajmijmy się tobą. Musisz mieć jakichś krewnych, czy znajomych co mogą ci coś powiedzieć o przemianach- zamyśiłem się chwilę, czy ja nie znam potrzebnej nam osoby. 


<Lau?>

Nowa Postać


Imię i nazwisko: Michael Nathaniel Varkilion 
Pseudonim: (Nikt do niego nie mówi skrótami) 
Płeć: Mężczyzna.
Wiek: 134 lata, ale fizycznie około 25 lat.
Rasa: Czarny mag
Charakter: Michael jest oschłym typem osoby, nie lubi się spoufalać. Jest dumny ze swojej rasy i uważa się za lepszego od innych. Zwykle szczery, przy czym zwykle jest chamski. Jest nie cierpliwy. Można go nazwać upartym jak osioł - dąży do celu aż w końcu go nie spełni w stu procentach. Zwykle jest znudzony wszystkim co go otacza. Prawie nigdy się nie uśmiecha...
Zainteresowania: Hm... Nie ma nic ciekawego. Lubi mordować ludzi... I opiekować się zwierzętami.
Motto: "Nie należy się bać umarłych, bać raczej należy żywych"
Lęki: Boi się Słońca w zenicie, kwiatów, jednorożców, aniołów... A prościej mówiąc - Prawie wszystkiego związanego z symboliką dobra.
Orientacja: Sam nie wie, ale raczej kobiety, bo przy facetach nic nie odczuł...
Partner: Brak.
Aparycja: Wysoki mężczyzna, mierzący 189 centymetrów wzrostu. Przez mutację do bycia Czarnym Magiem jest chudy, bez problemu można mu policzyć wszystkie żebra. Ma białą skórę, której nie może opalić. Pod skórą widoczne są czarne żyły. Ma długie czarne włosy, które od czasu do czasu spina w kok. Zwykle zakłada długie, czarne płaszcze. Pod to czarną kamizelkę, ciemną koszulę, ciemne spodnie i buty.
Głos: Nirvana
Umiejętności: 
- Władanie nad czarną magią, magią Czarnego maga oraz trochę nad białą oraz przy zmianie w zwierzę.
- Wskrzeszanie zmarłych.
- Władanie mieczem oraz innymi rodzajami magii.
- Potrafi latać ZeppelinemBroń: Magia Czarnego Maga, zwykła magia, moc zmiany w zwierze (ale rzadko kiedy z tego korzysta) oraz sztylet.
Miejsce Zamieszkania: Arau Delve
Historia: Porwano go z rodzinnego domu w wieku trzech lat. Trafił do zakonu magów, gdzie przemieniono go na Czarnego Maga, zaczął się douczać, a gdy skończył dwadzieścia lat wysłano go do pomocy w innej magii, niedaleko miasta elfów, zakon znajdował się na brzegu jeziora, oddzielającego go od miasta. Przebywał tam czterdzieści lat, gdy w końcu uciekł. Skierował się do miasta Arau Delve, gdzie osiadł i na razie nie zamierza się przenieść...
Inne Informacje: 
- Ma kota, kruka oraz pieska o trzech imionach: Ophium, Lithium oraz Arszenik.
Inne Zdjęcia: 









Autor: Hakkiko0, hakkiko0@gmail.com




Od Laurenee CD Rusus'a

Popatrzyłam zdezorientowana na chłopaka. 
Jeszcze przed chwilą mnie przytulał a teraz krzyczał abym się zamknęła. 
I to jego zachowanie pierwszego wieczoru... 
TO wszystko by się tłumaczyło, ale zaraz:
- To nie możliwe 2 osoby w jednym ciele ?- Zapytałam robiąc wielkie oczy. 
- Też w to nie wierzyłem, ale jednak tak się stało.- Powiedział lekko przygnębiony chłopak. 
Wzruszyłam ramionami. Na znak kompletnego niezrozumienia. 
Nie byłam lekarzem. Za to wiedziałam jedno. Tak łatwo nie odpuszczę! 
Położyłam rękę na ramieniu Rufus'a 
- No cóż. Skoro ja wiem coś o tobie. I ty wiesz coś o mnie. To łatwo od siebię się nie uwolnimy. Mówię to z wielkim bólem, ale potrzebuję pomocy. Nie mam nikogo. Tylko ty wiesz o... tym.- Wskazałam na siebie. 
Zaczęłam się powoli podnosić jednak coś sobie przypomniałam i usiadłam bardzo, bardzo, bardzo blisko Rufusa. Byłam tak blisko, że musiał czuć mój miętowy oddech na swoim nosie. 
- I jeszcze jedno. Ty tam...- Wskazałam na pierś chłopaka.- Ty drugi! Nie życzę sobie abyś się do mnie dobierał. Sama zdecyduję kiedy to nastąpi. O ile nastąpi. Zrozumiano?- Powiedziałam i wyszłam z pokoju. 



< Rufus?>

Od Leonardo CD Alex

-No nie wiem. Przyzwyczaiłem się o tej jego chcicy podczas pełni, no ale nie zawsze jestem z nim wtedy- powiedziałem i dalej patrzyłem na Alex zmartwiony- Chyba wrócę do domu i zajmę się tym czym powinienem. 
-Chory jesteś czy coś?- zapytała czerwonowłosa, unosząc brew- Niedługo po tym jak odwiedziliśmy twoich krewnych chciałeś się zmywać. Daj mu czas. Joe pewnie ma jakieś opóźnienia. 
-Mam pomysł!- krzyknąłem- Poszukajmy go! 
Dziewczyna westchnęła, ale się zgodziła. Dokończyliśmy swoje sprawy w restauracji, po czym poszliśmy się przejść po okolicy. 
-To gdzie on pojechał? Od czegoś trzeba zacząć- stwierdziła Alex.
-Ale że niby ja mam to wiedzieć?- spojrzałem na nią zaskoczony.

<Alex?>

Od Rufusa CD Laurenee

-Przecież nic się takiego nie stało...- powiedziałem cicho, wymuszając uśmiech, po czym przytuliłem dziewczynę.
Nienawidziłem takich sytuacji. A zwłaszcza, gdy to dziewczyna płakała. 
-Właśnie, że stało!- krzyknęła tak głośno, że aż lekko poskoczyłem- Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego! Nie chcę żeby to się powtórzyło! 
-Laurenee... Przecież u każdego jest ten pierwszy raz. Z czasem nauczysz się nad tym panować. Ja jestem, a raczej byłem aniołem, więc niewiele mogę ci poradzić- zaśmiałem się cicho- Ale ty musisz kogoś znać. 
Dziewczyna zamilkła na chwilę, jednak dalej pociągała nosem niczym małe dziecko. Pogłaskałem ją po głowie. 
~Super! Zaufała ci, teraz możesz działać? 
-Zamkniesz się wreszcie?- warknąłem, zapominając na moment o Lau.
Blondynka odsunęła się ode mnie, a następnie znów wybuchła płaczem. Westchnąłem i usiadłem na ziemię. 
-Powiem ci, że znalazłem się w dość dziwnej sytuacji. Znalazłem się z kimś, z kim się nie dogaduję na ulicy, i gdyby nie ty pewnie nadal bym tam siedział. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i mimo tego że mam 26 lat nie umiem sobie poradzić. Pewnie zastanawiasz się czemu ci to mówię... Boję się tak samo jak ty i...- nie zdążyłem dokończyć. 
-Ale o czym ty mówisz!?- krzyknęła- Gdy cię spotkałam byłeś zupełnie sam, więc nie wymyślaj mi tu jakichś bajeczek!
-Mylisz się. Ta osoba, jeśli mogę go tak nazwać, jest ze mną cały czas.

<Lau? Weźmie go za wariata? XD?>

Od Petera CD Mai

Dziewczyna przytuliła się do mnie leciutko. Czułem jej oddech na mojej piersi.. 
Po długiej chwili zeszliśmy z motoru. 
Ze schowka w motorze wyjąłem kocyk i duży kosz z jedzeniem. 
- Niestety nie umiem gotować, więc prawie
wszystko jest kupione - Zaśmiałem się do dziewczyny po czym
rozłożyłem koc w kratkę i ustawiłem wszystko. 
Byliśmy na skarpie skąd mieliśmy świetny widok na miasto
Dziewczyna popatrzyła na mnie zaciekawiona: 
- Jak to PRAWIE wszystko kupiłeś?-
Uśmiechnąłem się do niej tajemniczo:
- No tak. Jest jedyny malutki prezent, który zrobiłem dla Ciebie
- Wyjąłem z koszyka własnoręcznie zrobioną pozytywkę.
Co prawda jakbym nie miał mocy mechanicznych zajęło mi to trochę czasu.
Ale wystarczyło przysiąść na 1h i jakoś udało mi się to "skleić"
Gorzej było z melodią. Musiałem rozmontować moją starą już połamaną pozytywkę po siostrze. 
- To była ulubiona pozytywka mojej siostry. A raczej ta melodia. Całą pozytywkę zrobiłem sam.- Uśmiechnąłem się. 


< Mai?>

Nowa Postać



Imię i nazwisko: Lucjusz Mandragory Lucyfer [stałego nazwiska nie ma. Przedstawia się jako Malfoy]
Pseudonim: Jeśli powiesz do niego Lucek to po tobie. Mów mu Lu albo Luc.
Płeć: mężczyzna
Wiek: 22 lata
Rasa: animag
Charakter: : Luc jest bardzo trudnym osobnikiem .
W ułamku sekundy z miłego może stać się maszyną do zabijania. Nienawidzi być w centrum uwagi. Jest bardzo porywczy. Jeśli coś sobie postanowi będzie to miał, idzie po trupach do wyznaczonego celu. Jest niezwykle uparty, inteligentny oraz sprytny. Zawsze daje z siebie jak najwięcej. Chyba jeszcze nikt nie zdobył jego pełnego zaufania oraz jego sympatii, nie licząc oczywiście Crysti. Nie wie jak to jest kochać i być kochanym. Nie zdradza w żaden sposób swoich emocji. Odwaga i honor jest dla niego bardzo ważna. Nie należy do osób które robią coś spontanicznie. Jest bardzo opanowany i poważny. Bardzo rzadko się uśmiecha (prawie wcale). Jest nieziemsko spokojny. Kiedy już się zdenerwuje wtedy jest nie do zatrzymania. Potrafi zabić z zimną krwią. Szczery do bólu, nieraz doprowadza innych do łez. Nienawidzi być w centrum zainteresowania oraz opowiadać o sobie. Umie być pomocny i opiekuńczy, ale potrafi przejść obok i nie zrobić nic. Niezwykle silny psychicznie, nikt go nie złamie. Śmierć nie robi na nim żadnego wrażenia, może pozbawić kogoś życia bez jakichkolwiek skrupułów.Nie wierzy w nic czego nie może zobaczyć na własne oczy . Lubi posługiwać się ironią i rzadko kiedy można odczytać jego prawdziwe intencje. Nigdy nie popiera wielkich idei , ponieważ z doświadczenia wie ,że zazwyczaj są one skazane na klęskę.Jest bardzo pamiętliwy , nigdy nie wybacza .Ma lotny umysł i łatwość analizowania faktów.Trudno go czymkolwiek zaskoczyć .Jest bardzo staromodny i ma nienaganne maniery.
Zainteresowania: Interesuje się wszystkim a jednocześnie niczym.
Motto: Nie odkładaj na jutro tego, co trzeba zniszczyć dzisiaj. 
Lęki: Boi się Kiry [bo kto by się nie bał tego bydła-krzyczy luc za kurtyny]
Partner: On i ktokolwiek? Chyba kpisz. Jedynie przygody na jedną noc ale nic na dłużej.
Aparycja: Lu to wysoki czarnowłosy chłopak. Jego niebieskie oczy są nieprzeniknione. Jego usta są po prostu stworzone do całowania [ i do innych rzeczy...] Na widok jego sześciopaku... albo wiecie co przytoczę wam pewną historie... Ostatnio na rynku Crysti oblała go wodą. Zdjął koszulkę a na ten widok wszystkie kobiety w okolicy [z wyjątkiem Crysti]dostały ślinotoku, z wrażenia ciężarne zaczęły rodzić a dorośli mężczyźni mdleli. 
GłosChristian Porter
Umiejętności
-Zmiana w sokoła wędrownego.
-Odporność na ogień 
-Gra na perkusji
-Spiew
-Zarażanie kurwicą...
-Jako jedyny [z wyjątkiem Crysti] potrafi wyprowadzić Lucyfera z równowagi i wyciągnąć od niego kasę.
-Władanie mieczem.
Broń: Miecz z zdjęcia.
Miejsce Zamieszkania: Piekło lecz często jest na powierzchni.
Historia
Urodził się dzień przed Crysti. Żył tak jak ona. Od kiedy nauczył się chodzić zaczął naukę walki krótkim mieczem. Gdy Crysti wyszła na powierzchnie wyszedł razem z nią lecz nadal mieszkał w piekle. Podrużował po świecie i zaliczał kolejne panienki... A teraz poszukuje domu na powieszchni i przebywa w mieście krasnoludów.
Inne Informacje: 
Inne Zdjęcia: 




Autor: korneliar

Od Mai CD Peter

Pierwszy raz jechałam czymś podobnym, zestresowałam się trochę i złapałam za jego przedramię. Później jednak mi się to spodobało i poluźniłam uścisk. Rozejrzałam się po mieście, wyglądało ślicznie. Wyprostowałam się, co jednak nie było dobrym pomysłem. Nad moją głową coś przeleciało, założyłam, że jakiś ptak i ponownie złapałam chłopaka za rękę. Zapytałam odwracając się jakimś cudem w jego stronę:
- Gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. - Uśmiechnął się, choć nie rozumiałam dlaczego. Puściłam jego rękę i zamknęłam oczy, wsłuchując się w ciszę. Usłyszałam jednak bicie serca chłopaka, co mnie zakłopotało, ponieważ zdałam sobie sprawę jak blisko jesteśmy. Po pewnym czasie Peter zatrzymał motor i zeszłam z siedziska...

< Peter? Wybacz za długość, ale mam mało czasu... >

Od Petera CD Mai 

Wróciłem do domu. Byłem bardzo szczęśliwy. Dziewczyna się zgodziła. 
Sam nie wiem czy jest to dla mnie randka. Czy na spotkanie z dziewczyną powinienem jej coś dać? Zdecydowałem się na niewielką pozytywkę 

Gdy byłem już gotowy zabrałem motor i pojechałem w wyznaczone miejsce. Byłem pełen obaw... Co dziewczyna o mnie powie? 
Czy spodoba jej się mój prezent? A jeśli już taki ma? 
Nagle ją zobaczyłem. Białe potargane włosy były
teraz ładnie zaczesane a po wczorajszych słuchawkach 
nie było śladu. Musiała je zdjąć. Mai miała na sobie jak
zawsze spodnie i czarną marynarkę. Buty miała wysokie bo aż do kolan- wiązane. 
Gdy już się na nią trochę napatrzyłem podszedłem. 
- Witam madame - Zażartowałem.
- Czy zgodzi się panienka na romantyczną podróż motorem po Ercken?- Starałem się mówić bardzo wytwornie. 
Mai uśmiechnęła się do mnie po czym skinęła głową. 
Usiadziłem dziewczynę przed sobą i pojechaliśmy... 
Było już późno a więc całe miasto było pięknie oświetlone. Z daleka wszystkie światła domów się rozmywały. 
Gdy przyspieszałem czułem jak Mai mocniej się do mnie przytula co sprawiało mi wielką radość. 


< Mai? Zepsujesz romantyczny nastrój XD? >

Od Mai CD Peter

Powiedziałam po chwili zastanowienia:
- Dobra magu, ale nie powiem ci czy to randka czy nie. Sam się domyśl. - Ruszyłam szybkim krokiem w stronę ratusza i złożyłam tam jakieś papiery od brata, coś z jego pracy, ale nie wnikałam co to. Wyszłam z ratusza. Ruszyłam koło Petera, zastanawiając się nad kilkoma rzeczami. Nie wiedziałam, czy chcę iść z nim na randkę, bo prawdę mówiąc nigdy nie byłam na czymś takim. Nie interesowałam się tym, a nikt jakoś nie nalegał, więc oto jestem! Siedemnastoletnia dziewczyna, która z nikim się nie spotykała. Część dziewczyn to ma już dwójkę dzieci, no może czwórkę jeśli miała "szczęście" i urodziły się jej dwa razy dwojaczki. Gdy byliśmy blisko Zeppelinów oznajmiłam:
- Jadę do domu. Do zobaczenia!
- Ale...
- Wiesz gdzie czekać. Cześć!
Wsiadłam na pokład i oparłam się o ścianę. Do wnętrza Zeppelinów wdarła się duża horda osób. Stanęłam na palcach u stóp i nerwowo zacisnęłam dłonie na rurce...
***
Leżałam na łóżku, a później wstałam i złapałam za skrzypce. Zaczęłam grać


Po chwili zebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam się i założyłam koszulę o pastelowoniebieskiej barwie. Do tego spodnie i wiązane buty, aż do kolana. A na górę czarną marynarkę. Wyszłam ze swojego pokoju i ruszyłam w stronę przystanku, po drodze zostawiając na stole informacje dla brata gdzie jestem...
< Peter? >

Od Peter CD Mai

Spojrzałem zdezorientowany na Mai. Byłem trochę zdziwiony jej pytaniem, Dziewczyna wprawdzie miała krótkie włosy i marynarkę, lecz nie wyglądała jak chłopak. Była od nas zdecydowanie piękniejsza.
Z wyglądu mogła wydawać się niewinna,
lecz ja uważałem inaczej.
Tak na prawdę Mai niosła ze sobą siłę.
Siłę jakiej wielu mężczyzn nie umiałoby w sobie odlaleźć, nawet mając cudowne piękne dzieciństwo. Umiałem to wywnioskować już po naszym pierwszym spotkaniu.
Nie ważne było czy nosi marynarki, sukienki czy spodnie. I tak miała w sobie pełno wewnętrznego uroku i wdzięku.
- Z tobą - Uśmiechnąłem się do dziewczyny najpiękniej jak umiałem. Mai spojrzała na mnie lekko ździwiona. Pewnie myślała, że się zawstydzę i powiem, że nie. Jednak ja miałem co innego w planach.
Po chwili milczenia ja także wrzuciłem trochę srebrnych dla grajka, który spojrzał na mnie niemrawo. Nie wiem co chciał mi przekazać swoim spojrzeniem, ale na pewno nie był zadowolony, że powiedziałem "tak"...
Mai się pożegnała i poszliśmy przed siebie.
- No to...- Zacząłem.- Skoro jeszcze mnie nie odpędziłaś to może wieczorem wybierzemy się gdzieś razem?- Zapytałem dziewczynę.
Mai zaczerwieniła się lekko.
- Czy to randka?- Zapytała.
- Jeśli tylko będziesz chciała to oczywiście, jeśli nie- A szkoda- to po prostu zwykłe przyjacielskie spotkanie. Chciałbym dowiedzieć się o tobie więcej.


< Mai?>

Od Serenity CD Laurenee

Spojrzała na nią lekko rozbawiona.
-Co ma gotowanie wspólnego z cukiernictwem? Tylko wypieki mi idą. Domowa kuchnia niezbyt.
-Za skromna jesteś- żachnęła się.
-Mówię poważnie. Gotuje tylko co prostsze rzeczy. Ale chociaż z tym mogę jakoś trochę pomóc...Ach! Przecież w domu mam książkę z łatwymi i smacznymi daniami! Mogę ci ją podrzucić i razem zaradzimy coś. Albo nawet po zapiekance możemy iść do mnie.
Akurat trzeba było wyjmować jedzenie z piekarnika, więc zrobiły to i w niedługim czasie zjadły aby wyjść do domu Serenity. Całkiem dobrze się składało, że mieszkała raptem kilka minut drogi, bo tuż na następnej ulicy. Weszły do skromnego i czystego domu, wszędzie o dziwo było trochę sierści. Lau się rozgościła a Serek cicho gwizdnęła. Po chwili w progu pojawiła się mała puchata kulka. Z długimi uszami.
-Miki, znowu rozrabiałaś? Chodź tu mała ty- powiedziała radośnie anielica i kucnęła aby złapać w ręce tą całą kulkę.

-Och, króliczek!- Pisnęła Laurenee.
-Jeśli chcesz, możesz wziąć ją na ręce, jest grzeczna i wytresowana- powiedziała i podała jej zwierzątko, które natychmiast u niej zasnęło.
-Hasa tak sobie po całym domu?- Zdziwiła się ale zabrała się za głaskanie króliczki.
-Tak. Wie co gdzie i jak, więc może. Poza tym żal mi ja zamykać w klatce jak pracuje więc kiedy mnie nie ma, kica tam gdzie chce lub musi. Na przykład wie w jakim miejscu ma w razie czego dane jedzenie, więc tam kica. A tak normalnie to jest typowym śpiochem, dlatego zwykle śpi tam, gdzie ma miękko, zwykle to kanapa. Dlatego trochę u mnie sierści za którą przepraszam- powiedziała zakłopotana.

<Lau? xD >

Od Mai CD Peter

Zarumieniłam się, jednak wzięłam z uśmiechem różę od chłopaka. Powiedziałam cicho:
- Dzięki. - A po chwili dodałam trochę głośniej, ruszając w stronę pewnego miejsca - Co tutaj robisz?
Włożyłam różę do kieszeni marynarki i zapewne wyglądałam jak facet. Zaśmiałam się na tą myśl, zakrywając usta. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaciekawiony. Oznajmiłam:
- Wyglądam jak facet! - Poprawiłam marynarkę, a później kamizelkę. Miałam na sobie szare spodnie i długie buty do połowy łydki. - Chyba nie da się zaprzeczyć, że tak nie jest. No zobacz jak wyglądam! Ale mi się to podoba z innej strony... - Spojrzałam na chłopaka - Raczej tak musiało być, w sensie, że wyglądam i zachowuje się jak chłopak. No w końcu byłam wychowywana przez starszego brata...
Ruszyłam przez uliczkę, gdzie zwykle stał mój ulubiony grajek. Stał tam chłopak, prawdopodobnie nie wiele starszy ode mnie. Grał na skrzypcach, bądź na gitarze. A w tle leciała pozytywka, którą sam robił. Często kupowałam od niego pozytywki, więc mnie kojarzył. Gdy mnie zobaczył powiedział:
- Mai! Jak miło ciebie wiedzieć. Zwykle przychodzisz w inne dni...
- Tak jakoś wyszło... - Wrzuciłam mu kilka monet, część była srebrna, a część miedziana. Zapytał, przyglądając się Peterowi:
- On jest z tobą?
- Co? A Peter, hm sama nie wiem. Jesteś ze mną, tutaj, teraz w tym momencie? Czy nie, tylko idziesz w tym samym kierunku, a ja nie potrzebnie ględzę?

< Peter? >

Od Naity CD Luke

Przejrzałam kartę dań. Było w niej mase dziwnych nazw jedzenia. Z jednym okiem było mi ciężko cokolwiek przeczytać. W końcu zamówiłam lasaniage, a Luk spaghetti. Siedzieliśmy w ciszy przez pewien czas aż w końcu chłopak zapytał:
- A właściwie co ci się w nie stało? Jeśli nie chcesz nic mówić to spoko, ja nie nalegam.
Spojrzałam na niego. Pomimo tego że nie lubię gdy ktoś o nie pyta, czułam że jemu mogę zaufać.
- Mam je tak od urodzenia. Kiedy się urodziłam było już martwe - powiedziałam. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech. Po chwili przyszedł kelner z naszym jedzeniem. Zjedliśmy w ciszy. Kiedy skończyliśmy rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę. Kiedy wyszliśmy z restauracji rozmawialiśmy o muzyce, teatrze i o innych naszych zainteresowaniach.
- Wiesz co? Może jutro odwiedzę cię w teatrze? - zaproponowałam. Luk pokiwał głową. Po pewnym czasie doszliśmy do skrzyżowania. Odwróciłam się do chłopaka, przytuliłam go i pomachałam mu na porzegnanie.

< Luke? >

Peter CD Mai


Przechadzałem się właśnie po mieście ludzi. 
Rozmyślałem o dzewczynie, którą poznałem wczoraj. 
Była intrygująca... Uśmiechnięta, lecz jednak lekko skryta. 
I ta jej ucieczka... No właśnie Oddalała się w zupełnie innym kierunku niż ja. 
Czy to oznaczało, że pobiegła do Zeppelinów? Może była jednym z nich?
- Zresztą co za różnica i tak już jej raczej nie spotkam- Pomyślalem sobie.
I właśnie zaciekawiony nowo poznaną dziewczyną skierowałem się w stronę stacji Zeppelinów. 
Cały czas miałem nadzieję, że ją tam spotkam. 
- Dobra chłopie weź się w garść!- Krzyknąłem na siebie tak głośno, że ludzie przechodzący obok mnie przystaneli na chwilę. Jedna młoda kobieta podeszła do mnie i zapytała czy wszystko ze mną okay. 
- Widzi pani... Ja cierpię na nieuleczalną chorobę gadania ze samym sobą - Zażartowałem.- Nasila się ona wtedy gdy muszę odnaleźć jakąś piękną dziewczynę.- Młoda dama patrzyła na mnie chwilę nie rozumiejąc jednak po chwili załapała mój żart i pokiwała głową: 
- Znam to. Powodzenia!- Rzuciła jeszcze i poszła. 
Zostałem sam. Ponownie. 
Nie lubiłem samotności. Przez dłuższy czas starałem się nie myśleć o tym co było kiedyś, bo to bez sensu. Moja siostrzyczka już nie wróci. Sięgnąłem do mojej kieszeni i wyjąłem małe, pogniecione zdjęcie, które przedstawiało naszą dwójkę dosłownie na godzinę przed
wyjazdem tym piekielnym autem...

Była taka piękna... Miała wieli potencjał. Nigdy się nie smuciła. Lubiła czytać książki. 
~ Och Maya czemu odeszłaś moja droga?? - Pomyślałem a w sercu znowu poczułem ukłucie bólu. 
Zawsze kazała się nazywać Maya. Właściwie to nie wiem czemu. Może imię Yuuki nie podobało się jej? 
Zamknąłem oczy. Nie mogę o tym myśleć. Mai i Yuuki to dziewczyny ich się nie zrozumie!
Gdy doszedłem nad przystań. Gdy nagle coś mi migęło. I nie były to długie czarne włosy, jak u Yuuki wręcz przeciwnie. Były krótkie i.... białe... To Była Mai, która teraz w moim kierunku. 
- Hej.- Powiedziałem cicho. 
- Hej Peter- Uśmiechnęła się do mnie. 
- Mag... - Powiedziałem jeszcze ciszej. 
Dziewczyna spojrzała na mnie nie rozumiejąc. 
Dlatego oszczędziłem jej większych domysłów: 
- Jestem Magiem. - Uśmiechnąłem się do niej jak najszerzej. - Spójrz- Wyjąłem z kieszeni duży kawałek metalu. Miał może z 10cm długości i tyle samo szerokości. 
I za pomocą swojego talentu " wyczarowałem" metalową różę: 
- To dla Ciebie Madame - Skłoniłem się nisko jak każdy książe w tych długich bajkach. 

< Mai?>

sobota, 29 sierpnia 2015

Od Serenity CD Luka

Kiwnęła spokojnie głową na znak, że się zgadza na wspólny lot. Po zebraniu rzeczy, ruszyli tam, gdzie żaden człowiek nie chodził w tych godzinach, czyli do lasu. Może był trochę zarośnięty ale skutecznie odstraszałam niechcianych gości. Żeby uniknąć możliwych nieprzyjemnych sytuacji, wszystko zawiesili na drzewach. Kiedy wszystko było już zrobione, nie pozostało im nic innego niż rozpoczęcie lotu. Chłopak wręcz wystrzelił jak z procy, natomiast dziewczyna ruszyła skrzydłami powoli żeby spokojnie i bez pośpiechu dołączyć do kompana. Problem z rozpędzeniem był przy obecnie dużych skrzydłach, więc zmniejszyła je i od razu nabrała prędkości. Kiedy dogoniła Luka, zauważył zmianę.
-Nie miałaś przypadkiem większych?- Wskazał na jej skrzydła.
-Oj tam, zmniejszyłam je- uśmiechnęła się do niego.- Z dużymi zawsze jest kłopot z szybkością rozpędu lotu ale są za to silniejsze i dłużej można z nimi latać. Więc na dobry początek je zmniejszam i potem powiększam. Fajna sprawa bo się znacznie dłużej lata.
Zaraz po tym jak to powiedziała, musieli lecieć wyżej przez wysoko rosnące drzewa, które byłyby całkiem bolesnym spotkaniem gdyby na nie wpadliby.

<Luke?>

Od Kate CD Nightcore

Usiadłam, opierając się o drzewo i poruszając uszami. Odparłam:
- Uciekam przed przeszłością, która i tak mnie dopadnie.
Złapałam za suchą trawę i zaczęłam się nią bawić. Zamknęłam oczy i wysłuchiwałam się w ciszę. Zastrzygłam uszami, ponieważ poczułam koło siebie wibracje. Otworzyłam oczy i ujrzałam tą dziewczynę. Spojrzałam na nią zdziwiona, odchyliłam się trochę do tyłu i zmrużyłam oczy. Przyjrzałam się jej i wciągnęłam jej zapach. Po chwili, gdy upewniłam, że nie chce mi zrobić krzywdy wyciągnęłam do niej dłoń i powiedziałam:
- Kate.
- Nightcore. Jak już mówiłam...
- Dziwaczne imię. - Odpowiedziałam, lekko ignorując jej wypowiedź.
- Wcale nie! Normalne.
- No właśnie nie, ale dobra... Ja uważam, że fajnie jest mieć takie dziwne imię... Weź się nie przejmuj, ja wszystko potrafię nazwać dziwnym, więc wiesz. - Uszy mi oklapnęły, a ja ułożyłam się pod drzewem. Leżałam chwilę, a później zapytałam:
- Lubisz fretki?

< Nightcore? To lubisz te fretki czy nie? >

Od Luka CD Naita

Czekałem jakiś czas na dziewczynę, ale się nie denerwowałem jej spóźnieniem. Po pewnym czasie zobaczyłem w oddali Naitę. Przeprosiła za spóźnienie i powiedziała, że ma urodziny.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Wszystkiego najlepszego!... - Po chwili ciszy powiedziałem - Eh, zdałem sobie sprawę jaki jestem stary. Może i wyglądam młodo, ale to nieprawda... No to chodź postawię ci coś na urodziny.
Wiedząc, że powinienem ją przytulić, czy coś podobnego, ruszyłem z dziewczyną w stronę dobrej restauracji. Zasiadłem wraz z brązowowłosą w środku średniej wielkości budynku. Po chwili przyszedł do nas kelner i podał nam kartę. Przejrzałem kartę i wybrałem coś dla siebie...



< Naita? >

Od Mai CD Peter

Odpowiedziałam:
- Nie jestem mężatką, więc jak już to powinieneś powiedzieć "przepraszam pannę". Mai. - Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się. Rzadko kiedy zdarzało się, że mówiłam aż tak prosto z mostu. Jednak zdawałam sobie sprawę, że to mój charakter. Przyjrzałam się uważnie chłopakowi i coś mi nie pasowało by był człowiekiem. Zmrużyłam oczy i stwierdziłam:
- Na pewno nie człowiek, więc co? - Powiedziałam cicho. - Kim jesteś? Mag, zmiennokształtny, a może sukkub? - Spojrzałam na zegarek i podskoczyłam przestraszona, że nie zdążę na Zeppelina, który leci na obrzeża miasta, gdzie mieszkam. Zerwałam się i krzyknęłam w jego stronę - Nie ważne Peterze. Miło było na ciebie wpaść Peterze, dosłownie. Sayonara!
Pomachałam mu i pobiegłam skrótami na przystanek Zeppelinów. Wbiegłam na pokład w ostatniej chwili. Oddychałam głęboko, oparłam się plecami o rurkę i zaczesałam włosy do tyłu...
***
Po powrocie do domu zmieniłam formę na swoją prawdziwą i przywitałam się z bratem. Zapytał:
- I jak minął ci dzień?
- Dobrze. Szkoła, praca, praca i poznanie chłopaka, potem szaleńczy bieg do Zeppusia. 
- Ooo! Co to za chłopak? 
- Ym, Peter. Tyle wiem. No i miał niebieskie oczy. To chyba tyle. - Zamierzałam wyjść z pokoju, ale przypomniałam sobie jeszcze jedną rzecz - A! Nie! Jeszcze nie jest człowiekiem, ale Czymś, przez duże C. Dobranoc bracie...
Zza drzwi usłyszałam: "Dobranoc siostro".
Weszłam do środka swego pokoju, odpaliłam pozytywkę


Przebrałam się i położyłam do łóżka. Szybko zasnęłam...
***
Obudził mnie rano jazgot ustrojstwa do budzenia. Nie wiedziałam kto je wymyślił, ale szczerze go nienawidziłam. Zerwałam się z łóżka, całe szczęście nie miałam dzisiaj ani pracy, ani szkoły. Otworzyłam okno i patrzyłam chwilę przez okno. Miałam wrażenie, że ktoś przeszedł pod moim oknem, ale tak mi się tylko zdawało. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Ruszyłam na dół, do kuchni, gdzie czekał mój brat. Powiedziałam:
- Cześć bracie!
- Cześć siostro! Jaki humor?
- Tak jak zwykle... Czyli nie wiadomo co wyjdzie.
- Mhm... A właśnie możesz pojechać do miasta coś dla mnie załatwić?- Zapytał z nadzieją.
- No dobra... 
Wytłumaczył mi wszystko, ja w tym czasie zmieniłam formę. Wyszłam z domu i ruszyłam na przystanek Zeppelinów. Idąc wydeptaną drogą zobaczyłam jakiegoś obcego chłopaka. Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się, a ja wiedziałam kto to. Peter. Zastanawiało mnie co tam robił. Ruszyłam koło niego, a on podszedł do mnie. Powiedziałam cicho:
- Hej.



< Peter? >

Od Peter'a Do Mai

Przechadzałem się właśnie ulicami Ercken. 
Miasto ludzi w rzeczywistości okazało się pięknym miejscem z wąskimi uliczkami. 
Niestety do południa rzadko można było spotkać maga, czy też osobę innej rasy. 
Mijały długie godziny, a ja powoli zachodziłem coraz dalej od mojego domu, który nie dawno sobie znalazłem.
Był to nie duży domek na krańcach Ercken. 
Kupiłem go za pieniądze w spadku, który odziedziczyłem po rodzicach. Minęły już 2 lata od śmierci ich oraz mojej małej 12-letniej siostry. A tak bardzo chciałem być dobrym starszym bratem...
Gdy tak sobie rozmyślałem nagle na kogoś wpadłem. Nie znajoma postać okazała się piękną krótkowłosą dziewczyną. Spojrzałem w dół. Dziewczyna leżała zdezorientowana na ziemi. Jak przystało na mężczyznę pomogłem jej wstać podając rękę:
- Madame, pozwoli ...- Szybko ją podniosłem - Bardzo panią przepraszam. Jestem Peter- Uśmiechnąłem się do niej.


<Mai>

Nowa Postać



Imię i nazwisko: Peter Shagini
Pseudonim: P, Petro idp 
Płeć: mężczyzna
Wiek: 19 lat 
Rasa: Mag 
Charakter: Chłopak jest typem żartownisia. 
Zawsze potrafi rozbawić każdego na zawołanie. Właściwie to nigdy nie traci dobrego humoru. Jest pozytywnie nastawiony do świata. Woli być wyśmiewany ze swoich poglądów niż zmienić samego siebie. Często wkurza innych swoim podejściem do świata. Do wszystkiego podchodzi z luzem i dystansem. Nie ryczy z byle powodu. Chociaż w życiu miał ich już wiele. Jest jak otwarta księga. Jedyne czym się nie chwali to to co stało się z jego rodzicami. Zawsze mówi, że byli dla niego najlepsi... Kochał ich bardzo...
Zainteresowania: Petro Uwielbia strzelać z łuku, czytać książki i jeździć na swoim czarno-czerwonym motorze. 
Motto: Życie jest zbyt fajne aby siedzieć cicho w kącie. 
Lęki: Chłopak boi się straty kolejnej bliskiej mu osoby 
Orientacja: Heteroseksualny 
Partner: Interesuje się kimś. Jednak nie będzie tego zdradzać. 
Aparycja: CHłopak ma 195 cm więc jest dość wysoki. P ma czarne włosy i niebieskie błyszczące oczy. Zawsze nosi na sobie czarny T-shirt. Uwielbia Nosić czerwone trampki i luźne jeansy. Na lewej ręce ma długą bliznę po biczowaniu go we wcześniejszych latach przez ojca. Na plecach chłopaka widnieje mały tatuaż z datą śmierci jego ukochanej malutkiej siostrzyczki, która zginęła podczas wypadku samochodowego. 
Głos: https://youtu.be/allcex89vwE
Umiejętności: Potrafi panować nad mechaniką i magią powietrza
Broń: Łuk oraz to co sam wyczaruję.
Miejsce Zamieszkania: Miasto Ludzi
Historia: Chłopak w czasie dzieciństwa był kochany przez rodziców, jednak ojciec nie rozumiał jego najgłębszych potrzeb przez to był bity. Od rana do nocy. Jego tata miał poważne problemy z alkoholem i innymi używkami. Dlatego często wpadał w nieludzki szał. Często P musiał bronić przed nim swoją młodszą siostrę. Jednak pomimo tego wszystkiego co tata mu zrobił bardzo go kochał. Wiedział, że rodzice także go kochają i robią to dla niego. Pewnego dnia wszyscy zgineli w wypadku samochodowym. Chłopak przeżywał to strasznie. 
Inne Informacje: Brak 
Inne Zdjęcia: Brak


Autor: Lilak

Od Nightcore CD Kate

- No dobra... Bez wojny.- Lekko się rozczarowałam, ponieważ miałam ochotę na dobrą bitkę. Widać było, że lisicy ulżyło. 
Widocznie nie chciała mieć kłopotów. 
Z drugiej strony ja także byłam jej wdzięczna za to, że jej przeszło. Mogłam przegrać...
- Jestem Nightcore - Podałam rękę lisicy, która także się uśmiechnęła
- Kate.- Podała mi swoją łapkę. 
- Co tu robisz Kate?- Zapytałam dziewczynę,
ponieważ bardzo zaciekawiła mnie jej osoba. 
Duże lisie uszy i te oczy. Takie nieprzeniknione.
Dziewczyna była zupełnie inna niż wcześniej. 
Może wtedy przed kim uciekała? Albo co gorsza chciała mi zrobić na złość? 
Czy to wszystko było możliwe? Aby jedna osoba by ła taka zwariowana?



< Kate? Brak weny ;-;>

Od Laurenee CD Serenity

- Okay. Tu na serio był bałagan - Zaśmiałam się cichutko. - Bardzo dziękuję Ci za pomoc. 
Ogółem to nie umiem gotować. Zazwyczaj zjadam 
coś w mieście - Uśmiechnęłam się. 
- Przydałyby Ci się lekcje gotowania.- Powiedziała Serenit tak poważnym głosem, że aż się przeraziłam. 
- Ej no! Nie jest chyba tak źle co?- Zapytałam. 
Dziewczyna pokręciła głową. 
- Niestety... Jest FATALNIE! - Ręce mi opadły.
Nigdy nie słyszałam, że aż tak źle gotuję. Niestety okazuję się,
że jestem lepszym technikiem niż kucharzem. No cóż. 
Taka moja natura. Nie każda kobieta musi gotować.- Chyba...
- Mam pomysł!- Powiedziałam po długim namyślaniu. 
Serek podniosła głowę z zaciekawieniem: 
- Zamieniam się w słuch- Obdarowała mnie swoim uśmiechem. 
- Skoro wiemy, już, że jestem fatalną kucharką a ty genialnym cukiernikiem. 
Może nauczysz mnie gotować co?- Zapytałam. 



< Serenit?>

Od Serenity CD Luka

Kiwnęła spokojnie głową na znak, że się zgadza na wspólny lot. Po zebraniu rzeczy, ruszyli tam, gdzie żaden człowiek nie chodził w tych godzinach, czyli do lasu. Może był trochę zarośnięty ale skutecznie odstraszałam niechcianych gości. Żeby uniknąć możliwych nieprzyjemnych sytuacji, wszystko zawiesili na drzewach. Kiedy wszystko było już zrobione, nie pozostało im nic innego niż rozpoczęcie lotu. Chłopak wręcz wystrzelił jak z procy, natomiast dziewczyna ruszyła skrzydłami powoli żeby spokojnie i bez pośpiechu dołączyć do kompana. Problem z rozpędzeniem był przy obecnie dużych skrzydłach, więc zmniejszyła je i od razu nabrała prędkości. Kiedy dogoniła Luka, zauważył zmianę.
-Nie miałaś przypadkiem większych?- Wskazał na jej skrzydła.
-Oj tam, zmniejszyłam je- uśmiechnęła się do niego.- Z dużymi zawsze jest kłopot z szybkością rozpędu lotu ale są za to silniejsze i dłużej można z nimi latać. Więc na dobry początek je zmniejszam i potem powiększam. Fajna sprawa bo się znacznie dłużej lata.
Zaraz po tym jak to powiedziała, musieli lecieć wyżej przez wysoko rosnące drzewa, które byłyby całkiem bolesnym spotkaniem gdyby na nie wpadliby.

<Luke?>

Od Naity CD Luke

- Wiesz chciałabym żeby to było jeszcze dzisiaj... - powiedziałam ściszyłam głos.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Czułam że się rumienię. Dziwnie się czułam mówiąc to zdanie.
- A to niby dlaczego?
- To moja sprawa. - Powiedziałam. Uśmiechnął się do mnie i wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie. Korciło mnie żeby zagrać coś jeszcze.
Z trudem oparłam się pokusie i wyszłam z kafejki. " Co ja będę robić przez cały dzień?" pomyślałam.
Weszłam to ciemnej uliczki i zmieniałam się w gryfa. Wzniosłam się nad miasto i poleciałam do lasu, nad małe jeziorko gdzie często odpoczywałam.
Wylądowałam i ponownie zmieniłam się w człowieka. Przy tym jeziorze zawsze rosły moje ulubione szafirowe kwiaty. Podeszłam do jednego z nich, zerwałam i wplotłam sobie we włosy.
" Jeśli nie mam nic do roboty to się zdrzemnę " - pomyślałam. Położyłam się i zasnęłam. Znowu śniło mi się że beztrosko latam po nocnym niebie. Byłam wolna. Tak, przynajmniej w śnie mogę być w miejscu gdzie bardzo pragnę być.
Lekko otworzyłam oczy. Był już wieczór. Jasna cholera przespałam cały dzień! Szybko wstałam i jako gryf poleciałam do miasta. " Żebym tylko się nie spóźniła" powtarzałam sobie w duchu. Wylądowałam w ciemnej alei i zmieniłam się w człowieka.
Szybko pobiegłam w stronę kafejki. Luk już tam czekał.
- Wybacz za spóźnienie - wydyszałam. On spojrzał na mnie i ściągnął mi piórka z głowy.
- Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać akurat dzisiaj a nie jutro? - zapytał.
- Gdyż... Dzisiaj są moje urodziny.

<Luke?>

Od Luka CD Naita

Gdy dziewczyna skończyła grać zacząłem klaskać. Podeszła do mnie, a ja powiedziałem:
- Piękne.
- Dzięki. - Dziewczyna się lekko zarumieniła, prawie nie zauważalnie, co mnie zakłopotało. Nie byłem do tego przyzwyczajony. Wróciłem do stolika i zabrałem z krzesła swoją torbę. Podszedłem do dziewczyny i powiedziałem:
- Wiesz powinienem iść spać, bo zarwałem noc na próbie... Może spotkamy się dzisiaj wieczorem albo jutro o trzynastej tutaj?...

< Naita? >

piątek, 28 sierpnia 2015

Od Luka CD Serenity

Spojrzałem na jej piękne białe skrzydła. Kiedyś miałem podobne. Nie zazdrosiłem jej, już przywykłem do tego, że spotykam anioły. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Miałem kiedyś podobne. Ale niestety są teraz takie. - Odwróciłem się, ukazując swoje czarne, nierówne i poniszczone skrzydła. Wyprostowałem delikatnie swoje skrzydła i zatrzepotałem nimi. Powiedziałem:
- Będę musiał później trochę polatać. Jeśli będziesz miała czas i ochotę to możesz iść ze mną, raźniej jest latać z kimś. - Wziąłem z torby swój sweter i założyłem go, ukrywając skrzydła, których na razie nie mogłem schować. Były na tyle małe, że idealnie przyległy do moich pleców i mało kto by pomyślał, że chowam tam skrzydła. Serenity schowała swoje i wyszliśmy z zaplecza. Usiadłem na wolnym krześle i zjadłem jeszcze kilka małych kawałków. Serenity poszła jeszcze trochę pomóc, ale po chwili przyszła i usiadła naprzeciw mnie. Zapytałem:
- To co, polatasz ze mną? Nie zmuszam, ani nie nalegam...

< Serenity? >

Od Yukkiko CD Tomoe

Odpowiedziałam rozbawiona:
- Taaa. Urocze. Szkoda, że się nie ujawni jeśli jest animagiem, byli by przeuroczy. - Dopiłam do końca gorący napój i zaniosłam go do a'la kuchni od chłopaków. Stanęłam koło łóżka i powiedziałam:
- Będę już iść, nie chcę wam zawadzać. Zwłaszcza wam Tomoe i Lovely - zaśmiałam się. - To cześć.
Pomachałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już blisko spotkałam te same dziewczyny, które wcześniej wychodziły z pokoju chłopaków. Chciałam przejść koło nich, bez bliższego zapoznania, jednak okazało się to niemożliwe. Jedna z nich, nawet nie wiedziałam która, bo wszystkie wyglądały tak samo, nie wliczając kolorów włosów powiedziała:
- O! Proszę bardzo, jaka mała ździra odbiera nam tlen. - Później zaczęły wytykać mnie na zmianę. Szczerze mnie to nie obchodziło co mówią, chciałam się tylko dostać do swojego pokoju. Gdy ujrzały, że ich nie słucham przywarły mnie do ściany i jedna z nich powiedziała:
- Chyba masz ręce pełne roboty, dwóch facetów...
Zaczęłam się poważnie wkurzać i nie opanowałam swoich emocji. Wyparowałam:
- No chyba wy macie więcej roboty, tak całą szkołę obracać by tylko cały czas o was mówili, jakie to z was niegrzeczne dziewczynki, a tak naprawdę to jesteście zwykłymi lampucerami.
Wyczułam od nich, że kipią ze złości, ja tylko się cieszyłam, że opanowałam swoje emocje. Gdybym się zmieniła w drugą formę okropnie by się to dla nich skończyło. Usłyszały jakieś kroki i rzuciły mną w kąt. Ruszyły, zarzucając swoimi włosami. Zaczęły opowiadać tej osobie jakieś bzdury. Siedziałam chwilę na ziemi opierając się o ścianę. Próbowałam się uspokoić. Zaczęłam się podnosić, gdy ujrzałam Tomoe. Zapytałam:
- Co się stało Tomoe?
- Zostawiłaś klucz u nas... Wszystko w porządku?
- Tak, jak w najlepszym. Dzięki. - Wyciągnęłam rękę po klucz, który po chwili trzymałam kurczowo. Poprawiłam ubranie i powiedziałam:
- To ja będę już iść. Na zapas mówię dobranoc. No to cześć...


< Tomoe? >

Od Tomoe CD Yukkiko

Lovely powąchała kubek i wsadziła w niego pyszczek.
- Ona pije herbatę? - zapytała Yukkiko.
- Ona bardzo lubi herbatki - odparłem. - Prawda, skarbie?
- Miau - rozległo się z kubka.
- Herbatki, ryż, truskawki, arbuzy, rosołek... co jeszcze lubi?
- Sushi - odparłem. - Ale bez sosu sojowego.
Rin westchnął.
- W wakacje postanowiłem go odwiedzić - powiedział do demoicy. - Jego mama mnie wpuściła i powiedziała, że mam poszukać Tomoe. Poszedłem do ich łaźni, a Tomoe siedział przy misce, w której była Lovely i mył jej grzbiet. W jednej chwili odprężona kotka zaczęła na mnie syczeć i łapkami się zasłaniała. Albo ten kot myśli, że jest kobietą, albo to kobieta i jest animagiem, ale oczywiście Tomoe nie pozwoli mi sprawdzić.
Lovely spojrzała na niego i przewróciła oczami, wracając do herbatki.
- Lovely, daj mi się napić - mruknąłem.
Spojrzała na mnie, a mi udało się napić. Stanęła na tylnych łapkach i złapała łapkami moją dłoń, próbując zaglądnąć do kubka.
- Miau.
- Nie.
Oparła łapki o moją pierś i noskiem zaczęła trącić mnie w policzek. Odsunąłem kubek od ust, a Lovely wykorzystała okazję i.... pocałowała mnie. [Dotknęła pyszczkiem moich ust].
Zarumieniłem się, a kotka zaczęła znów pić z mojego kubka.
- Widziałaś to? - mruknął Rin do Yukkiko. 

Yukkiko? xd

Tłumacz