archiwum
środa, 31 sierpnia 2016
Od Andrei CD Kate
Od Kate CD Adrea
Obserwowałam całe zajście z ukrycia, ciekawa, jak to się potoczy. Wychyliłam odrobinę głowę z wnęki, co nie spodobało się psu, który zawarczał. Spojrzałam na niego chłodno i wyszłam z ukrycia. Przeczuwając jeszcze większą złość u psowatego, zbadałam szybko sytuację i zastrzygłam uszami, słysząc zgrzytanie metali. Wyciągnęłam z kieszeni sakiewkę z proszkiem usypiającym i rzuciłam go trochę w stronę zwierzaka, który już miał szczeknąć i zdradzić moją pozycję. Zaskomlał, uderzając w ziemię swoim dość sporym cielskiem. Skierowałam swoje szybkie, lecz ciche kroki w stronę mężczyzny i dziewczyny. Ciekawie wyglądała ta walka, taka oświetlona odbijającym się od złota promieniem światła. Zbeształam się w głowie za rozmyślanie o złocie. Stanęłam na palcach i oparłam się o sporych rozmiarów ramię przedstawiciela płci męskiej. Powiedziałam radośnie, swoim trochę dziecięcym tonem:
— No witam. Widzę ciekawe zajęcie, ale chciałabym zaproponować trzecią opcję. Widzi pan tyle złota i miałoby się zmarnować?...
— Nie jestem idiotą, mała. Wiem, że to smocze złoto.
— Już nie jest smocze. Zaklęcie zostało zdjęte.
Zaśmiał się i spojrzał na mnie.
— Nie zrobisz mnie w konia, mała — odparł.
— No trudno. Dobranoc.
Uśmiechając się wysypałam na jego twarz resztę proszku usypiającego. Kichnął głośno i przewrócił się na blondynkę, zasypując ją we złocie. Weszłam na jego plecy i utrzymując równowagę rękoma, szłam w stronę jego głowy, żeby wydostać jasnowłosą. Próbowałam pozbyć się faceta, ciągnąc go za ramię, ale było to bezcelowe. Usiadłam na złotych przedmiotach i zepchnęłam nogami jego nieprzytomne cielsko na puste podłoże. Kobieta wyglądała, jakby zaraz miała stracić przytomność, dlatego wzięłam ją na ręce i położyłam na skrawku podłoża bez drogocennego surowca. Cmoknęłam niezadowolona z tego obrotu sytuacji. Wyciągnęłam z plecaka przypadkową, prawdopodobnie ostatnią koszulkę i oderwałam odpowiedniej wielkości kawałki, które miały posłużyć za prowizoryczny opatrunek. Zgarnęłam włosy ze swojej twarzy i rozejrzałam się, aby sprawdzić ile czasu zostało do wyjścia bez bieganiny. Mało, nawet bardzo mało, zważywszy na to, że pies się po woli wybudzał. Zastanowiłam się czy robić sobie problem i brać tą dziewczynę ze sobą, ale w końcu, prawdopodobnie, chciała mnie wtedy uratować czy coś w tym rodzaju. Wzięłam ją ostrożnie na ręce, wstając z pozycji kucającej. Mało brakowało, a straciłabym równowagę — nie często nosiłam ludzi na rękach. Ruszyłam szybszym krokiem w stronę wagoników, ale okazało się, że obok były również schody. Zdecydowałam się na schody, chociaż była to raczej zła decyzja...
< Adrea? Troszkę mi nie wyszło tak, jak chciałam >
Od Andrei CD Kate
Nowa Postać - Andrea Argo Ikariot
Woda spływająca po mojej twarzy ma mdły, metaliczny smak. Wkrótce będę wiedziała, czy jest to smak wolności, czy osamotnienia.
- Potrafi przywołać magiczną zjawę węża stworzonego z wody, który broni ją i atakuje wrogów, teoretycznie może go też zmniejszyć i użyć jako szpiega. Zwierzak posiada własną osobowość, ale w czasie walki w zupełności steruje nim jego podopieczna. Oczywiście nie jest z tego zadowolony.
- Może oddychać pod wodą, a zanurzenie się w tej cieczy pozwala jej odzyskać siły i uleczyć rany swoje jak i innej osoby
- Gra na harfie i udało jej się nawet opanować pieśń pozwalającą wywołać mgłę
- Zdolna jest podnosić ciecze i rzucać wodnymi kulami
- Jako elf jest wyjątkowo zręczna i porusza się bezszelestnie, a żmudne ćwiczenia uczyniły z niej mistrzynię szpady, dlatego preferuje walkę na krótkim dystansie. (Jej wstydliwym sekretem jest to że nie potrafi jak większość jej rasy posługiwać się łukiem)
czwartek, 25 sierpnia 2016
Od Very CD Adam
środa, 24 sierpnia 2016
Od Adama CD Vera
Gdy Vera wyparowała z budynku, robiąc przy tym mnóstwo szumu, zaskoczony widokiem Adama gospodarz dał ustaloną wcześniej zapłatę, co trochę rozczarowało chłopaka. Pożegnał się z uśmiechem i, gdy jedną nogą był na zewnątrz, zatrzymał się. Zapytał mężczyznę za blatem:
— Czy ta dziewczyna tak zawsze?
Osoba za barem wzruszyła ramionami i spojrzała na nowo przybyłego klienta, a raczej klientkę. Chłopak ruszył przed siebie, podrzucając małą sakiewką. Nie miał pomysłu na swoją dzisiejszą przyszłość. Na jutrzejszą i na następne przyszłości również nie miał pomysłu. Żył, żeby żyć. Pracował, żeby żyć, a raczej pracował, żeby zarobić na jedzenie.
Chłopak szedł przed siebie, podrzucając sakiewką, gdy wyczuł ostry ślad Very. Ruszył zaciekawiony, zmieniając się w wilka. Zawsze czuł mrowienie, gdy zmieniał formę, coraz mocniej w czasie nadchodzącej pełni księżyca. To pulsujące uczucie w jego kończynach można porównać do tego uczucia, gdy zbyt długo kładzie się ciężar na rękę lub nogę. Długowłosy zatrzymał się kawałek od niej i położył się za drzewem, wyciągając wilcze łapy przed siebie. Patrzył na nią z zainteresowaniem i położył głowę na nogach. Zaskoczyło go to odrobinę, jednak wiele już w życiu widział. Największy szok wywołała na nim pajęczyca z różowym kapeluszem i powątpiewał czy istnieje coś, co mogłoby go zdziwić. Ciemnowłosa stanęła nad zwierzęciem, które pół sekundy wcześniej oddało swoje ostatnie tchnienie. Vera spojawszy na kotowatego, rozejrzała się, drapiąc po głowie. Adam zmienił formę i ruszył po woli w jej stronę. Zapytał naturalnie miłym tonem:
— Potrzebujesz pomocy? — Rzuciła w jego stronę chłodne spojrzenie, chociaż gdzieś tam w głębi kryło się lekkie zaskoczenie. — Pokazałem się się wcześniej ze złej strony... Oczywiście nie chcę pieniędzy.
< Vera? >
Od Very CD Adam
Zbił mnie z tropu. Zacisnęłam usta, zmieszana.
- Nie mam żadnego... Celu... - zaczęłam powoli, jakby mimowolnie. - Nie jest mi potrzebny. - byliśmy coraz bliżej miasta, już właściwie na ulicach. A ja, z niewiadomych powodów, byłam coraz bardziej zdrażniona i gotowa do wybuchu. Nic nie trzymało się norm, których wyuczyłam się na pamięć, no. Chyba właśnie to było tak boleśnie irytujące.
Wreszcie gospoda. Bez zatrzymywania się podmaszerowałam do lady, za którą stał właściciel. Z dość głośnym hukiem uderzyłam dłońmi o ladę.
- Panie, daj mi pan jakieś zlecenie! Byle było to coś wartego zachodu!
- W tej chwili mam tylko to... - uniósł dłoń, trzymając w niej jakiś świstek. Podskoczyłam, opierając się o ladę, by chwycić papier, i zaraz potem odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia.
Dopiero na dworze przeczytałam zlecenie. Wielki kot, ludojad... Dobra sumka. Niech będzie. Gdzieś tu niedaleko, w lesie...
Nie musiałam nawet długo szukać. Gdy tylko weszłam głębiej w las, coś ciężkiego skoczyło mi na plecy. Lecąc na ziemię poczułam, że to coś próbuje wgryźć się w mój kark.
...Hah. Niedoczekanie.
Powietrze zawirowało, gdy wyrzuciłam ramiona do tyłu, złapałam za szczeciniastą sierść i całą siłą, korzystając ze swoich mocy, przerzuciłam zwierze przed siebie. Towarzyszył temu dźwięk rozrywanego materiału. Po powiewie wiatru wiedziałam, że bluzka, którą miałam na sobie była rozerwana na plecach i ramieniu.
Cętkowany drapieżnik szybko poderwał się na łapy i ponownie na mnie skoczył, tym razem popychając mnie na plecy. Jedną ręką złapałam go za gardło, trzymając od siebie w odległości. Jedna z łap zwierzęcia, uzbrojona w pazury dłuższe od moich palców, przejechała po moim odsłoniętym ramieniu. Słyszałam zgrzyt, gdy szpony bez skutku prześlizgiwały się po mojej skórze.
Ludzkie ciało juz dawno zostałoby rozszarpane. Tak samo, w mojej sytuacji, już dawno zmieniłoby się w prochy.
Ale, żeby przetrwało, trochę je... Utwardziłam, tak jakby.
W ułamku sekundy znalazłam miejsce, w które musiałam uderzyć. Znajdowało się akurat dokładnie w miejscu, w którym trzymałam kota za gardło.
Skoncentrowałam mały "ładunek" na przestrzeni pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Reszta była tylko dziecinną zabawą. Wypuszczony impuls stworzony ze skoncentrowanej mocy po prostu zatrzymał bicie serca zwierzęcia. I tyle.
Zrzuciłam z siebie truchło zwierzęcia i usiadłam. Sprawdziłam, czy bluzka jako tako jeszcze się nadaje. Nie było źle, ale też nie dobrze. Za to...
Dotykając swojego ramienia poczułam pod palcami jakby piasek.
- Znowu zaczęłam się sypać, eh... - mruknęłam, po czym wyciągnęłam dłoń w stronę swojego cienia, teraz nienaturalnie zniekształconego i ruchomego. "Wyjęłam" z niego krucze pióro. Gdy przyłożyłam je do sypiącego się miejsca, zalśniło, by po chwili jakby się we mnie wtopić. Tyle wystarczyło.
Kolejnym problemem było ubranie. Po raz kolejny z cienia wyjęłam pióro, tym razem pawie. Tu musiała starczyć mi prosta iluzja, którą stworzyłam z jego pomocą.
Gdy upewniłam się, że jest już dobrze, wstałam i otrzepałam się z liści i ziemi. Mój cień wrócił do normy.
...
Pytanie: Jak zaciągnąć kota conajmniej dwukrotnie większego ode mnie do gospody?
< Adam? >
sobota, 20 sierpnia 2016
Od Arthura CD Ruki
Arthur zamyślił się, przerywając swoją porcję.
— Obrzydliwe uczucie to zrzucanie skóry — odparł cicho.
— Co? — zapytał zamyślony Ruki.
Alfie otrząsnął się z zamyślenia, początkowo nie wiedząc, o co pyta jego towarzysz.
— Jak zrzuca się wężową skórę jest taka wrażliwa, łaskocze i swędzi...
Blondyn pokiwał głową. Ciemnowłosy powiedział, powstrzymując się od ponownego dotknięcia uszu towarzysza:
— Ja uważam, że fajnie jest być kotem. Takie miękkie futerko, uszy i mruczenie...
Zamyślił się w swoich skomplikowanych tworach, które u większości nazywają się myślami, lecz u niego raczej były to kłaki umysłowe. Nie należało ich analizować i rozdrabniać na części pierwsze, bo nigdy by się ich nie rozplątało. Taki stały punkt w przestrzeni. Komicznie wyglądało gładzenie pustki przez Alfiego. W tamtym momencie pragnął przytulić kota, nawet, jeśli będzie musiał ryzykować zadrapania na twarzy. Położył momentalnie dłoń na blondyna ramieniu. Powiedział pełen entuzjazmu i dziecięcej ciekawości:
— Czy wiesz, gdzie w pobliżu znajdują się milusińskie kociaki? Z miękkim futerkiem i uszkami... Przy tobie nie chciałbym ryzykować utraty ręki lub głowy...
< Ruki? Kompletny brak pomysłu. Bardzo przepraszam. >
piątek, 19 sierpnia 2016
Event - Wrota Pustki
Gęsta mgła spowijała przejście między wymiarami. Słońce nigdy nie rzucało promieni w stronę Bramy. Ludzie i nie tylko, żywe czy martwe nigdy nie zapuszczało się w te strony w strachu zrodzonym z legend. Czy był słuszny cały ten strach? A dlaczego boimy się ciemności? Bo nie wiadomo, co w niej się znajduje, czai na naszą duszę. Tym właśnie jest Pustka. Jasną, przejrzystą ciemnością. Mgłą. Pomimo braku odbiorcy, wokół przejścia od niezliczonych wieków unosiła monologiczna rozmowa wielu tysięcy dusz pustki. Dla nieuważnego słuchacza to jedynie górzysty, srogi wiatr. Lecz nie dla zbłąkanej duszy, opuszczonej i samotnej. Władca Pustki, w akcie znudzenia, osobiście zjawiał się przy zamkniętym od zarania wieków portalu. Demony zebrały i przyglądały się czemuś po drugiej stronie. Ku zdziwieniu, zapomnianej przez niego emocji, ujrzał umierającą dziewczynkę. Przemówił do niej, czując, że jest jeszcze nadzieja na wydostanie się. Obiecał jej rodzinę i życie. Zgodziła się. Wstała ostatkiem sił i podeszła do wrót. Przyłożyła dłoń do bramy i zaczęły się otwierać, zbierając część jej duszy...
- Opowiadania muszą być zgodne z tematyką Eventu
- Powiązane tematy:
- nagły przypływ demonów o różnorakich kolorach i kształtach,
- popłoch wśród ludzi,
- odebranie zlecenia,
- przypadkowy atak Demonów Pustki,
- przerzedzenie populacji,
- emigracja z osad,
- plotki,
- itd. Liczę na kreatywność
- Opowiadania muszą być oznaczone etykietką "Wrota Pustki"
- W najbliższym czasie pojawi się zakładka "Zadania" w której oczywiście będą zadania związane z eventem
- Można przysyłać propozycje zakończenia eventu oraz zadania do wypełnienia, ale jest jeden warunek - nie wolno brać udziału w swoim zadaniu! (taka zła jestem)
- Event będzie raczej dłuższy, dlatego w międzyczasie pojawi się coś dodatkowego.
- Opowiadania mogą być solowe lub napisać do kogoś, z kim się nie pisało lub stałego towarzysza opowiadań
- Nie jest to konkurs, jedynie coś dla urozmaicenia codziennej fabuły opowiadań
- Co jakiś czas będę również dopisywać plotki, będą albo posty, albo oddzielna zakładka w stronach, ale jeszcze nie jest to pewny pomysł.
Początek wydarzenia: kiedy będzie dostęp do komputera
czwartek, 18 sierpnia 2016
Od Adama CD Vera
Chłopak zdmuchnął pasmo włosów z twarzy i odpowiedział na ostatnie zdanie dziewczyny:
— Pierwsza sprawa, usłyszałem za pierwszym razem. Mam dobry słuch, chociaż może się to zmienić, jeśli właściciel tawerny, którą zmieszkuję dalej będzie prowadził eksperymenty w piwnicy —zrobił krótką pauzę.— Druga, miło poznać, Vero. A wracając do poprzedniej sprawy, większość osób wzięłaby kasę, jeśli jest proponowana bez żadnych zobowiązań... No ja na przykład bym wziął. Ale skoro nie, to nie. Propozycja została zamknięta.
Ponownie dmuchnął na irytujący frędzel włosów na jego twarzy, gdy w tle zaczął majaczyć kształt miasta. Niezbyt wyraźny, co prawda, ale zawsze jakiś. Zatrzymał się na chwilę i poruszył zmęczonymi oraz obolałymi ramionami - cały urok mieszkania w tanim miejscu. Sprężyny z materaca uciskające nerwy. Adam stwierdził, że gdyby ściągnąć jeszcze trochę materiału okrywającego kawałki metalu i rzucić z odpowiednią siłą jakiegoś człowieka na to "łóżko" mogłoby go mocno zranić albo zabić. Oczywiście, mógłby sypiać na ulicach jako wilk, ale ryzykował złapałanie przez hycla albo — co gorsze — przez Gildię Wystaw Psów. Nie chciał skończyć jako pudelek. Ruszył przed siebie.
— Zatem jaki jest twój cel w życiu, panienko? - uniosła brew pytająco. - Muszę jakoś zacząć rozmowę, bo ty nie jesteś zbytnio rozmowna.
< Vera? Takie coś :/ >
wtorek, 16 sierpnia 2016
Od Very CD Adam
...Dogadać się...?
No chyba nie!
Ten mężczyzna mnie drażnił. I to dość poważnie.
- Uważasz, że mogłam bym wziąć pieniądze za coś, do czego nie przyłożyłam ręki...? - syknęłam, mrużąc oczy. Podążałam za nieznajomym, zaciskając dłonie w pięści.
Dopiero po chwili przypomniałam sobie, a raczej zorientowałam się co do jego pytania. Trochę się napuszyłam, wydymając wargi, ale takie przedstawienie się było chyba normalne między ludźmi.
- Vera. - wymamrotałam ledwo słyszalnie. Zauważyłam, że Adam posłał mi pytające spojrzenie. Tak, wiem, za cicho.
- Jestem Vera. - powtórzyłam, już głośniej. Eh, trzeba będzie jak najszybciej dostać kolejne zlecenie...
< Adam? >
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
Od Adama CD Vera
Długowłosy, nie zatrzymując się, odwrócił lekko głowę w jej stronę, jednocześnie unosząc jedną brew. Zatrzymał się jednak po chwili i odwrócił na pięcie w jej stronę. Rzucił zaskoczony:
- Myślałem, że hasałaś po polach i lasach w poszukiwaniu magicznych ziół... - jej twarzy przybrała grymas znudzenia i zniesmaczenia. -... I przypraw.
Ponownie obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Powiedział jakby od niechcenia, wskazując uniesioną ręką kierunek, w którym sam zmierzał:
- Możemy się po drodze dogadać w sprawie podziału wynagrodzenia.
Zatrzymał się spory kawałek od niej i wystartował wolniejszym tempem niż wcześniej. Zaczął cicho pogwizdywać melodię, która kojarzyła się z dzieciństwem Adama. Jego szeroki uśmiech delikatnie zmalał na to wspomnienie, lecz poczuł bliżej siebie ciemnowłosą i otrząsnął się z rozmyślań. Spojrzał na nią i zapytał:
- Wyjawisz mi twe imię, czy jestem zmuszony mówić do panienki "panienko"?
< Vera? >
piątek, 12 sierpnia 2016
Od Very CD Adam
Od Rukiego CD Arthur
czwartek, 11 sierpnia 2016
Od Adama CD Vera
Od Very Do Adama
środa, 10 sierpnia 2016
Od Arthura CD Ruki
Od Rukiego CD Arthur
(Czerwony koteło człowiek raz ;D)
niedziela, 7 sierpnia 2016
Nowa Postać - Vera
Nie możesz powiedzieć, że masz źle, póki nie dowiesz sie, co przeszedł ktoś inny
- Odczytywanie miłości i nienawiści,
- Przewidzenie śmierci określonej osoby,
- Krótkotrwałe wywoływanie uczuć u innych,
- Skrócenie życia,
- Darowizna "Bliźniaczej Nieśmiertelności" przez pocałunek, osoba obdarzona żyje tak długo jak ona, działa tylko pod kilkoma warunkami,
- Wiele innych, "ulotnych", pojawiających się i zaraz potem znikających/zapominanych.
- Wędrując tak po świecie zarabia sobie, przyjmując różne zlecenia, od opiekunki, przez kusicielkę niewiernych mężów, skłaniając ich do przyznania się żonom przez słodkie obietnice, które pozostawały niespełnione, aż do zabójstw i pozbywania się niewygodnych świadków.
Nowa Postać - Adam Nobody
Kto do mnie ze słodyczą i słodyczy zakosztuje, kto z goryczą, goryczą go zatruję.
- Zmiana formy w wilka i wilkołaka
- Parkur
- Gra na skrzypcach, lutni
- Zdolności łotrzyka/kieszonkowca: otwieranie wytrychów i zamków, odznacza się szybkimi i gibkimi ruchami
- Zdolności skrytobójcy: wmieszanie się w tłum, zadawanie trudno gojących się ran
- Tworzenie pułapek i wykrywanie ich
- Warzenie trucizn (słabej jakości, zwykle są to dymowe petardy, żeby mógł się ulotnić)
- Zielarstwo
- Ojciec: Victor, szlachcic - brak opieki
- Matka: Irene, chłopka, pracownica dworu szlacheckiego, wilkołak - zmarła, brak opieki
- Opiekun: Edmund - właściciel sierocińca, później zaopiekował się nim Pole - członek gildii żeglarzy
- Rodzeństwo: Brak
- Nazwisko dobrał sobie, gdy straż poprosiła o wylegitymowanie,
- Należał przez pewien czas do gildii skrytobójców, gildii złodziei oraz gildii żeglarzy, ale porzucił te fachy.
- Czasami używa nazwiska Firestone
- Przez kilka tygodni był pomagierem łowcy bestii - Horacego Silenvistora, który nie znosił wilkołaków i wampirów. Horacy chciał, żeby chłopak zaciągnął się do gildii Łowców, ale ten go okłamał, mówiąc, że jego pra pra babka była magiem, choć on sam nie ma zdolności - w gildii Łowców robione są testy na obecność danych ukrytych zdolności, jeśli została jakakolwiek wykryta, ta osoba została zabijana (przed wykonaniem testów podpisuje się broszurkę, która do tego upoważnia)
- Uwielbia wszystkie zwierzęta oprócz papug.
- Ma słabość do kotów, zwłaszcza rudych. Miał w swoim życiu już trzech rudych kocich towarzyszów: Rudego, Orysa i Lolitę.
- Podczas pełni, zmienia się w wilkołaka, lecz na drugi dzień nie pamięta niczego.
Wszyscy chcą naszego szczęścia. Nie dajmy go sobie odebrać...
wtorek, 2 sierpnia 2016
Od Arthura CD Ruki
- Proszę whisky... I woreczek z lodem - odparł, spoglądając na opierającego się o stolik blondyna. - I kieliszek wódki...
Po chwili poczuł, jak coś gładkiego i odrobinę śliskiego wspina się po jego plecach. Arthura przeszły lekkie dreszcze, co za każdym razem się zdarzało, gdy Fatamorgana pojawiała się na jego plecach. Uśmiechnął się szerzej, od pewnego czasu przyglądając się kocim ruchom nowo poznanego chłopaka, chociaż w porównaniu do jego wieku nie był nawet embrionem. Podrapał delikatnie głowę białego węża, mówiąc cicho z lekkim akcentem flirtu:
- Witaj, skarbie.
Poruszyła delikatnie koniuszkiem ogona znajdującym się na jego brzuchu.
- Kolejna nieszczęsna ofiara...?
- A od razu nieszczęsna... Nie jestem aż tak podły...
- No no nie wiem - odparła. Prychnął.
Owinęła się wokół jego szyi i ześlizgnęła, bo nie można tego inaczej określić, po jego ręce na blat. Zapytał teatralnym tonem, łapiąc za naczynie z wódką i wstając:
- Kiedy okażesz mi ten zaszczyt i zjawisz się w mym życiu, Fatamorgano, życie ty moje?
- Jak mi się znudzi wykańczanie psychiczne księcia... Do zobaczenia, Alfie - odparła rozbawiona, chociaż jak zwykle chciała to ukryć.
Alfie kiwnął głową na pożegnanie i złapał jasnowłosego za ramię, wręczając mu spirytus.
Powiedział:
- Siadaj, skarbie. Odbijamy - zabrał pobliski kapelusz i ukłonił się, wyciągając rękę w dłoń.
Wskoczył na blat i uśmiechnął się. Przeskoczył na barki szerokiego mężczyzny i zakrył mu oczy dłońmi. Z ust dżinna wydobył się chichot, gdy zaczął kierować ciało wielkiego bufona, lekko go przyduszając nogami. Musiał jeszcze unikać ciężkich ciosów zmierzających na jego głowę, ale nie miał z tym problemu. Bawił się w slalom między stolikami, ale po jakimś czasie mu się to znudziło i przeskoczył na blat baru. Stali goście o przygarbionej, smętnej posturze nie zareagowali w żadnym stopniu na bójkę, nawet barmana to nie zainteresowało. Arthur Nathaniel Vigro ruszył między szklanymi pułapkami porozstawianymi na barze. Poczuł na swojej skórze nadchodzące widmo rzucanej broni i uchylił się, łapiąc ciężkie cholerstwo w dłoń. Było na tyle ciężkie iż pociągnęło go na podłogę za barem albo chciał sprawiać takie wrażenie. Wychylił odrobinę głowę i rozejrzał się. Uniósł w górę żelazną odrobinę barbarzyńską siekierę i rzucił nią w wielkiego mężczyznę wcześniej przez niego ujeżdżanego. Wbiła się w jego klatkę piersiową. Barczysty mężczyzna spojrzał w dół i dopiero wtedy padł na twarz, jeszcze głębiej wbijając w swoje byłe ciało ostrze. Alfik wspiął się na blat i usiadł. Wziął whisky i wyszczerzył gały, kręcąc w boki głową. Usłyszał pędzącego w jego stronę drugiego mężczyznę, który, jak się okazało, zajęty był przez jego wężową towarzyszkę - Morganę. Rzucił w niego opróżnioną przed chwilą szklanką. Zmienił się w swoją wężową formę i wyskoczył w namierzony przez niego punkt - tętnicę szyjną. Wbił się w jednym momencie, wpuszczając silną truciznę w krwiobieg białowłosego mężczyzny. Złapał go w ręce, zmieniwszy formę na ludzką. Położył na ziemi, która w jednej chwili przyjęła czerwony kolor. I wtedy, ci mający do tamtej pory wszystko gdzieś, się obruszyli. Wskoczył jednym susem na bar i zaczął się kłaniać w stronę wygwizdujących w jego stronę w większości ludzi. Powiedział z udawanym wzruszeniem:
- Oh, ah, takiej widowni każdy mi zapewne zazdrości! Tak się angażowaliście, że aż odebrało mi tchu! Ah, jakże dziękuję i jestem wdzięczny.
-... Ty skurkowańcu! Ukradłeś mi rozróbę tygodnia...
- Obiecuję, że jeszcze kiedyś wpadnę, niestety muszę już się pożegnać z tym dogonym towarzystwem...
-... I już tego nie pobiję! I nie o mnie będą opowiadać plotki - rzucił naburmuszony głos.
Ciemnowłosy zeskoczył z blatu i skierował się do blondyna.
- No to co? - przewiesił go przez ramię. - Idziesz ze mną, nie?
I wyszedł, niosąc na plecach nowo poznanego chłopaka o nieznanym dla niego imieniu.
- Zatem, jasnowłosy, czy natura była łaskawa i nadała ci jakieś zacne imię?
Przemierzał ulice pokryte już szarawą poświatą, gdy sobie przypomniał.
- Zapomniałem lodu! Eh, nie wracamy...
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Od Rukiego CD Arthur
Ooooo, Ruki znów utrudnił sobie życie. Może powinnam napisać książkę? Nazwałam bym ją "Jak utrudnić swój żywot - poradnik na podstawie biografii Rukiego". Przepraszam, zapomniałam się przedstawić - jestem Emm, anioł stróż Kage. Ojć chłopaczyna nie wie jak postąpić! Siada na krześle i obraca... yyyy... jak mu było, a no tak!... Alfie! Chyba domyślam się czemu... Łydka "napastnika" wbijała mu się w ranę na brzuchu. Czyli kolejna koszula do spalenia *uśmiecha się jak głupia*. Mój podopieczny przekręcając głowę to w lewo to w prawo, zaczął przyglądać się nowo poznanemu osobnikowi pod względami, które tylko on rozumiał. Oparł ramię o blat, a na zaciśniętej dłoni położył głowę.
-I co ja mam z tobą zrobić? Zakładam, że łatwo nie odpuścisz- uśmiech na twarzy Arthura się pogłębił- Do domu cię nie wezmę, zostać tu nie mogę, za chwilę pojawią się kolejne kłopoty- zaklaskałam w dłonie, a drzwi jak na zawołanie wyleciały.
-Ty pomylony, śmierdzący na kilometr, stary dziadzie wyłaź a nie się chowasz po spelunach. - Jakoś ja bym znalazła więcej epitetów.... W ogóle jakoś słabo tu się zapowiada... A tak jakby, zaprosić tu gang? Klasku, klask. Wylatuje ściana...
-Myślałeś, że uciekniesz? Nie ujdzie Ci sucho to co zrobiłeś!- Kage westchnął. Podniósł swą dłoń i przegryzł opuszek palca. Narysował krwią na blacie znak przysięgi, a następnie przyłożył palce do piesi ciemnowłosego i robiąc jedne z najbardziej maślanych oczków które widziałam, mówiąc:
-Jeśli mnie puścisz to gdy z nimi skończę wrócę, tylko mnie puść- po dłużej chwili stał już wolny z wyciągniętym pejczem, a ja składając rączki jak do modlitwy zawołałam w przestrzeń:
-Sprawiedliwość zostanie wymierzona!
(Właśnie została na Ciebie ściągnięta klątwa Carmelkowa oblana czekoladą)