Wracałem z pracy, bolało mnie wszystko, co przypominało mi, że już nie jestem aniołem. To chyba było jednym z największych plusów bycia aniołem, brak bólu. Gdy szedłem ciemną ulicą, wydmuchując z nozdrzy białą parę, zobaczyłem siedzącą na ławce Naitę, a raczej prawie leżącą. Trzymała w dłoni butelkę jakiegoś alkoholu, nie znałem się na tym, więc nie mogłem stwierdzić co to. Spojrzałem na nią i westchnąłem. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę swojego domu. Dziewczyna po chwili dostała czkawki. Zapytałem zrezygnowany:
- Ile ty masz lat do jasnej ciasnej?...
- Szesnaście. - Przerwała mi, a później znów dostała czkawki. Wtuliła się do mojej kurtki, chowając twarz w wełnianym, lekko pożółkłym kołnierzu. Czułem niewiarygodny dyskomfort, nie lubiłem dotyku, a zwłaszcza wtulania się do mnie. Miałem już rumieńce od zimna, więc rumieńce zakłopotania nie były tak widoczne. Przez całą drogę przez ciche miasto towarzyszyła mi czkawka Naity. Gdy byliśmy już blisko mojego mieszkania, brunetka wtuliła się do mojego ramienia i zasnęła. Wszedłem po schodach i wszedłem do sieni. Położyłem ją na kanapie i przykryłem grubym kocem, Naita jednak nie chciała puścić mojego ramienia. Złapałem ją delikatnie za palec i odłożyłem jej rękę na bok. Ruszyłem, jeszcze bardziej zmęczony treningiem, polegającym na noszeniu po całym mieście pijanej dziewczyny. Ściągnąłem jeszcze buty i kurtkę dziewczyny. Później sam się rozebrałem i ruszyłem do sypialni. Przebrałem się i położyłem się do spania...
< Naita? Nie pamiętałam pory roku, w której odbywała się akcja opowiadania, więc niech jest zima xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz