Próbowałem pozostać przy Wilczku, jednak Clare i jej towarzysz robili wszystko, by mnie od niego odciągnąć. Wreszcie im się to udało. Ciągnął mnie teraz za sobą ciemnowłosy mężczyzna, który po chwili zaprowadził nas do małego, dziwnego pomieszczenia.
-Gdzie my tak właściwie jesteśmy Mark?- zapytała czarnowłosa.
Chłopak milczał dłuższą chwilę, w międzyczasie rozglądając się dookoła. Sala, w której się pojawiliśmy i ten pokój były w stosunkowo jasnych barwach. Wszędzie było pełno stłuczonego szkła, oraz jakichś dziwnych cieszy. Niby wszystko jest w porządku, jednak zaniepokoiły mnie ślady pazurów oraz krwi na metalowych ścianach.
-Nie mam pojęcia siostrzyczko- odpowiedział Mark- Wygląda mi to na jakieś stare laboratorium. Oprócz nas i tamtego chłopaka nie wyczuwam tu nikogo innego... No może parę niegroźnych zwierząt.
-Super!- krzyknęła wściekła dziewczyna- Skoro to laboratorium, to na pewno jest wielkie! Będziemy szukać wyjścia godzinami!
-Zostać tu z nim. Poszukam wyjścia- postanowił wilkołak i wyszedł z pokoju drugimi drzwiami.
Stanąłem pod ścianą i zastanawiałem się co z Joe. Clare w tym czasie przeszukiwała pomieszczenie.
-Ciekawa jestem, czy robiono tu jakieś eksperymenty- powiedziała na głos.
-Jeśli tak, to niedługo się o tym przekonamy- stwierdziłem.
Niebieskooka spojrzała na mnie wilkiem. Ja sam patrzyłem w zupełnie inną stronę. Czekaliśmy na Marka kilkanaście minut. Wreszcie usłyszeliśmy przeraźliwy ryk. Dobiegał on ze strony, w którą poszedł brat Clare.
-Mark!- krzyknęła dziewczyna.
Szybko zmieniła się w wilka i pobiegła w tamtą stronę. Wykorzystałem sytuację i wróciłem do pomieszczenia, w którym był Joe. Ukląkłem przy nieprzytomnym wilkołaku.
-Joe! Joe wstawaj! Musimy stąd spadać.
<Joe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz