Moim jedynym zajęciem od jakichś kiku dni było rozmyślanie, gdzie są teraz Joe i Alex. Zastanawiałem się, czy są choć niedaleko od miejsca, w którym się znajdowałem. Czarnowłosa dziewczyna przychodziła do mnie kilka razy dziennie, by dać mi jedzenie oraz wodę, lub powiedzieć, że Wilczek nadal się nie pojawił. Czekałem cierpliwie. Domyślałem się, że odnalezienie mnie może wcale nie być takie łatwe, bo w końcu konkurują ze sobą wilkołak z wilkołakiem. Oboje bardzo dobrze znają zagrywki swojej rasy. Mimo wszystko wierzyłem w swoich przyjaciół. Kolejne dni mijały, a mój wilkołak nadal się nie pojawiał. Dni zamieniały się w tygodnie, a te, jak mi się wydawało, w miesiące. Powoli zaczynałem wątpić w to, że Joe nadal mnie szukam. W sumie zaczynałem się zastanawiać, czy w ogóle zaczął. W pewnym momencie Clare zaczęła przychodzić coraz rzadziej, ograniczając mi tym samym dostęp do wody. Powoli zaczynałem stawać się coraz słabszy. Tak do momentu, w którym nie mogłem się już w ogóle ruszyć. W tamtym okresie, gdy czarnowłosa przychodziła, mówiła, że Joe zupełnie o mnie zapomniał. Z każdą jej wizytą coraz bardziej zaczynałem w to wierzyć. Znów minęło sporo czasu, w którym zupełnie nic się nie zmieniło. Moja sytuacja nadal pozostawała beznadziejna. Jednak. Po upływie tego czasu coś się zmieniło. Sytuacja powróciła do tej początkowej. Może nawet nieco się polepszyła. Znów zacząłem wierzyć w Wilczka. Zastanawiałem się co u Alex, Ruby, moich braci...
Po kilku dniach odzyskałem wcześniejszy stan. Jednej nocy, gdy już spałem, drzwi otworzyły się gwałtownie.
-Spadamy stąd Rybko- warknęła dziewczyna.
<Joe? Nic lepszego nie wymyślę ;;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz