- Przepraszam Bell, ale musimy już iść. – powiedziałam w pewnym momencie, widząc, jak bardzo Ash się nudzi.
- Nic się nie stało. Przyjdźcie jeszcze kiedyś. – odparł mężczyzna, kłaniając się lekko. Podskakując, znalazłam się przy Ashleyu i przez parę metrów ciągnęłam go za rękę, po czym oboje się zatrzymaliśmy.
- A gdzie właściwie musimy iść? – spytał Ashley podejrzliwie.
- A czemu dopiero teraz pytasz? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. – Właściwie to ja powinnam już iść do domu. Ty jak chcesz możesz pójść ze mną.
Ash na propozycje zareagował dziwnym drgnięciem.
- Nie boisz się, że coś ukradnę, czy coś? – zdziwił się.
- Nawet, jeśli chciałbyś, to nie masz co. – stwierdziłam pokazując język chłopakowi. – Nie mam w mieszkaniu nic niepotrzebnego. Łóżka raczej mi nie zapierniczysz?
Zaczęłam chichotać i dość długo nie mogłam przestać. Było to tym zabawniejsze, że Ashley również się śmiał. Zanim całkowicie się uspokoiliśmy, parę razy ja i Ashley na zmianę przestawaliśmy, by po chwili znów wybuchnąć śmiechem na widok drugiej osoby wciąż chichrającej się.
- Raczej nie. – odpowiedział wreszcie Ash.
- To dobrze. – używając całej swojej siły woli powstrzymałam się przed kolejnym atakiem śmiechu i tylko uśmiechnęłam się połową ust, co pewnie wyglądało dość dziwnie. Wzięłam głęboki oddech, po czym zakomenderowałam: - Jednak nie idziemy do mojego domu!
Ashley wydawał się dość zaskoczony. Ale nie w ten swój sposób „C-co? Ale… dlaczego?”, tylko bardziej jak ja, trochę zaciekawiony. Coś w stylu uprzejmego „A to czemu?”, ale nic nie powiedział.
- Znaczy, pójdziemy tam, ale tylko na chwilę. Wezmę coś, dobrze? – spytałam.
- Dobrze. – Ashley się zgodził. Poszliśmy razem do ulicy, przy której mieszkałam, ale do środka weszłam sama. Z malutkiego mieszkanka wzięłam grubą książkę (bo książki są bardzo potrzebne do życia :<) i paczkę chipsów, po czym wróciłam do czekającego Ashleyusia.
- Idziemy do lasu! – wykrzyknęłam.
< Ashleyuś? Rodziny zastępczej nie dostaniesz, chyba że wystarczą ci borsuki *smuteczek* >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz