- O jaką miłość mu chodzi?
- Chyba taką jaką ja darze muzykę. - Uśmiechnęłam się smutno.
- Nienawidzisz jej ale jest ukojeniem kiedy nic innego nie pomaga?
-Powiedziałam bym raczej że kiedy się nudzi ale w takim sensie chyba też.
(następnego rana. 5.00 dom carmelle)
- Mamo niema jajek!- właśnie to mnie obudziło. Ech jak on potrafi być czasami nieznośny.
- Co ty robisz w kuchni o 5 rano?-zapytałam zaspana
- Szukam jajek. - Oznajmił. Nawet nie wiedział jak mi tym poprawił humor. Zawsze gdy chciał pokazać że mogę na nim polegać wstawał o 5 i robił jajka w koszulce.
- Pójdę do sklepu tylko daj mi chwilę.- po chwili Wyszłam z domu. Szłam ulica rozmyślając o Satoru. Miałaś o nim zapomnieć! Krzyczał rozum lecz serce mówiło "walcz". Ech na prawdę siebie nie rozumiem. Wychodząc z małego sklepiku w którym sprzedawali najlepsze jajka wpadłam na kogoś. To był Sat. Czy los sobie ze mnie kpi? Gdy zaczynam o nim zapominać wpadam na niego?
< Satoru? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz