Jak tylko usłyszała co powiedział, znowu dopadły ją ataki niepohamowanego śmiechu. Różne cele życiowe słyszała lub poznała ale ten bił wszystkie na głowę. Zanim się jakimś cudem uspokoiła, upłynęło parę minut. Kiedy otarła z kącików oczu łzy, rozejrzała się.
-Hej, spójrz. Deszcze znacznie osłabł.
Luke bez słowa podążył za nią wzrokiem i pokiwał twierdząco głową.
-Szkoda, że nie może ustać. Szybciej byśmy się zmyli- westchnął. Serenity słysząc to, o mało nie trzasnęła się z całej siły w głowę.
-Jestem idiotką- powiedziała głośno przecierając otwartą dłonią po swojej twarzy.
-Co masz na myśli?
-A to, że jestem w stanie przerwać opady.
-Czemu wcześniej tego nie zrobiłaś?
-Przepraszam. O niektórych mocach zapominam.
To powiedziawszy wstała i wyszła na otwartą przestrzeń z spod gęstych gałęzi drzewa. Rozejrzała się po okolicy czy nikt się nie zbliża i podniosła do góry wzrok. Uniosła wyciągnięte ręce do góry i cicho nucąc pod nosem skupiła się. Deszcz zbliżał się ku końcowi i to w taki sposób, żeby nikt się nie zorientował iż ktoś majstruje przy pogodzie. Kiedy na dobre przestało padać, spojrzała z zażenowaniem na Luka.
-Jeszcze raz przepraszam.
<Luke? Wybacz że tak długo to zajęło ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz