Już dość długo byłam w drodze. Potrzebowałam odpoczynku, a mój koń drobnych napraw.
Zatrzymałam się w pierwszym mieście po drodze. Znalazłam miejsce na uboczu i zabezpieczyłam wszystkie swoje rzeczy.
Na puierwszej linii wyruszyłam do najbliższej piekarni, by szybko coś zjeść. Natępne na liście było zrobienie zapasów na dalszą podróż, chociaż, prawde mówiąc, mogłam tu zostać trochę dłużej. Miałam przeczucie, że powinnam. No to, chyba zostane... Ale i tak muszę zająć się koniem. Eh, nie będzie łatwo. To trudna robota.
Poszukałam jakiegoś sklepu, w którym mogłam kupić kilka zamiennych części, smar, śruby, olej i tym podobne. Zaopatrzyłam się też w nowe "podkowy" dla mojego rumaka. To będzie najtrudniejsze zadanie, chociaż i doniesienie tych wielkich toreb do powozu będzie koszmarem...
W momencie, gdy wychodziłam ze sklepu, otwierając drzwi plecami, gdyż ręce miałam zajęte, wpadłam na kogoś sporego. Cicho krzyknęłam, a moje zakupy potoczyły się po ziemi. Natychmiast przeprosiłam i rzuciłam sie do zbierania zgub.
< Ktoś, proszę? >
Nikt nie odpisze? ;-;
OdpowiedzUsuń