niedziela, 20 grudnia 2015

Od Joe CD Leonardo

Wróciłem ze Sky'em do domu i ruszyłem do salonu. Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem brata Leonardo. Właśnie wychodził, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się łagodnie w moją stronę i wyszedł z budynku. Sky zapytał:
- Kto to był?
- Pytaj Joey'a. - Odparła Alex.
Nic nie powiedziałem tylko patrzyłem przed siebie. Podszedł do mnie Sky i potrząsnął mną, później dostałem lekko w policzek. Powiedziałem, przykładając do bolącego miejsca dłoń:
- Ała, dlaczego to zrobiłeś?
- Byś oprzytomniał.
Zauważyłem, że Alex gdzieś poszła, więc zapytałem Sky'a:
- Gdzie poszła Alex?
Wskazał ręką do góry, więc tam poszedłem. Gdy w końcu ją znalazłem, gdy pakowała rzeczy powiedziałem:
- Wiedziałem, że mnie kiedyś wyrzucisz, ale musisz teraz? Proszę pozwól mi zostać...
Zaśmiała się.
- Joe nie wyrzucam cię, musimy pojechać w jedno miejsce...
- Gdzie? - Zapytałem, podejrzewając coś.
- Leoś... - Powiedziała cicho.
- Nie, nie pojadę tam... - Powiedziałem stanowczo i usiadłem na łóżku. Alex odłożyła rzeczy i usiadła koło mnie. Powiedziała:
- Nie wmówisz mi, że go nie kochasz. Nie jestem głupia, to, że z nikim nie byłam nie oznacza, że nie rozumiem pojęcia kochać. Znaczy wiem, że rozumiem je inaczej niż inni, tak samo jest z przyjaźnią.
- Nie mówię przecież, że go nie kocham, ale... Zranił mnie, gdy wyjechał. I tak wciąż się obwiniam.
- Nie obwiniaj się, przynajmniej się postaraj tak tym nie przejmować, dobra?
- Dobra.
Uśmiechnęła się do mnie i wróciła do pakowania. Powiedziała:
- Idź się pakować, powiedz Sky'owi i Tomowi. Jak się nie spakują to im głowy pourywam!
Zaśmiałem się i powiedziałem chłopaką, by się spakowali, podając im tą groźbę. Obaj się zaśmiali i poszli spakować. Sam również spakowałem kilka ubrań, które i tak na mnie wisiały. Stanąłem pod drzwiami i czekałem pod drzwiami. Po chwili wszyscy przyszli, nikt nie miał dużego bagażu. Wyszliśmy, a tam czekał już powóz. Zapakowaliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy w drogę...
***
Przybyliśmy na miejsce w środku nocy, Sky próbował mnie uśpić podczas podróży, bym się nie denerwował, lecz nie wyszło mu to. Siedziałem koło okna, na przeciwko Alex. Koło niej siedział Tom, a koło mnie Sky. Białowłosy z Tomem wyciągnęli mnie z powozu, nie chciałem wyjść. Odetchnąłem chłodnym powietrzem i od razu poczułem się lepiej. Przewiesiłem przez ramię torbę i ruszyliśmy w stronę wejścia. Wpuściła nas służba, później kamerdyner zaprowadził wszystkich do pokoju, gdzie przebywali bracia Leo wraz z nim. Przeszedłem przez drzwi i poluźniłem szalik. Rozejrzałem się i widziałem braci fioletowłosego, dopiero po chwili do pokoju wszedł on. Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, a później podszedł do nas, któryś z braci. Z pokoju, z którego wyszedł Leonardo, wyszła Ruby. Nie zauważyła mnie i podeszła do trytona, a ten się schylił i z nią rozmawiał. Po chwili wychyliła się i gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i puściła puchatego misia na ziemię, biegnąc w moją stronę. Przykucnąłem i wyciągnąłem ręce w jej stronę. Przytuliłem ją mocno, pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Dziewczynka zawiesiła mi ręce na szyi i, gdy poczuła, że płaczę odsunęła się i małymi dłońmi starła mi krople z policzków, mówiąc:
- Nie płacz JoJo.
- Ru. - Zaśmiałem się. Podniosłem ją i zacząłem się obracać, przytulając ją. Oboje zaczęliśmy się śmiać...

< Leoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz