środa, 23 grudnia 2015

Od Serenity CD Luke

Jak tylko wstała skierowała się do kuchni. Wyjęła swoją chusteczkę i namoczyła ją całą zimną wodą. Po lekkim wykręceniu wróciła do chłopaka przykładając mu ją do czoła. Mimowolnie westchnął cicho, widocznie jakoś łagodziła ból. Co chwila przecierała mu czoło a kiedy chustka stawała się ciepła czy sucha robiła kurs od niego do kuchni i z powrotem do niego. W pewnym momencie dostrzegła, że zasnął. Obawy o niego narosły z chwilą sprawdzenia gorączki - niebezpiecznie wzrosła, a sam Luke już płytko i z trudem oddychał. Przytkała ucho do jego klatki piersiowej nasłuchując bicia serca. Przeraziła się czując jak słabo bije. W dodatku jakieś dziwne ślady zaczynały mu się pojawiać na odsłoniętych rękach.
Czy on umierał? Zaczęła panikować próbując wymyślić co mu pomoże wyzdrowieć. Leczenie na własna rękę? Nie wchodziło w grę, za duże ryzyko, że obojgu coś się stanie.
Wtedy uświadomiła sobie, że jest coś, co użyła tylko raz do tej pory. Prawdopodobnie jedyna deska ratunku. Pieśń uleczenia.
Była jedyny raz użyta podczas...właśnie, kiedy? Pamiętała jedynie wielu rannych. To chyba była jakaś wojna czy coś podobnego. Dzięki jednokrotnemu zaśpiewaniu, najcięższe rany zniknęły. Znała jedną zasadę tego - tylko ze skrzydłami moc była silniejsza a styczność z rannym dawał lepszy efekt. Wprawdzie była jedna z niewielu istot tego gatunku, która potrafiła coś takiego zrobić. Stan Luka od razu kazał jej działać.
Siadając na łóżku zawahała się. Wiedziała o jego lęku przed dotykiem ale jego dzisiejsze zachowanie dawało jej do myślenia. Pewnie to przez przypadek.. Widząc jednak czerwona twarz chłopaka nie mogła nic nie zrobić. Ułożyła się tak, że leżała niemal stykając się przodem ciała do jego pleców a dłonią złapała jego dłoń leżącą przy jego żebrach. Przywołała skrzydła naturalnej długości, jaką jest wielkość jej ciała i okryła go nimi. Po chwili zaczęła cicho śpiewać, nie głośniej niż szept.



To był wieczór, słońce niedawno zaszło. Śpiewając cały czas cichą tonacją powtarzała pieśń. Czuła jak bardzo powoli moc przepływa z niej do niego. Pierwsza godzina była w porządku. Po kolejnych dwóch zaczynały jej się oczy zamykać. Po następnych trzech czuła już się zmęczona. Mimo to, wyczuła normalne bicie jego serca i stabilizujący się oddech Luka. To dawało jej siłę do dalszego śpiewania. Jeszcze były ślady na rękach i gorączka, miała co leczyć. Po kolejnej godzinie już usypiała. Już z zamkniętymi oczyma mało co rozumiała co się dzieje ale dalej kontynuowała pieśń. Nawet kiedy zasnęła, śpiewała cały czas, nie wypuszczając Luka z objęć zarówno rąk jak i skrzydeł.



<Luke? Zbudzisz się zdrowy? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz