Zaśmiałam się i przechyliłam lekko głowę na lewo. Również się pokłoniłam, bardziej jak dziewczyna niż jak chłopak. Postanowiłam udawać bogatą księżniczkę, w końcu po coś tutaj jestem. Powiedziałam:
- Dziękuję za ten komplement, który był nie do końca potrzebny... Wie pan ile jest do miasta? Wyszłam na spacer i niestety się zgubiłam... Oh! Gdzie moje maniery... Jestem Emma.
Podałam mu rękę, by ją ucałował. Spojrzał na mnie trochę podejrzanie, jakby już się domyślał, że to oszustwo. Przyjrzałam się jego twarzy i stwierdziłam, że to nie on... Czyli moja ofiara. Jęknęłam tylko i stanęłam jak zwykle, czyli podobnie do żołnierza, a nie do osłabionej księżniczki. Powiedziałam trochę wyższym głosem, czyli swoim normalnym:
- Eh dobra to... Nie była prawda. Pomyliłam ciebie z kimś... Dzięki za chwilę spędzonego czasu, ale muszę już lecieć. - Zagwizdałam palcami i po chwili z między drzew wybiegł mój koń. Nie musiał się zatrzymywać zwolnił do kłósa, a ja wskoczyłam na jego grzbiet. Powiedziałam szybko - Żegnam więc!
I pognałam konia w stronę miasta. Przyśpieszyłam do galopu, nie chciałam zmuszać go do cwału. Zaskoczonyłam z grzbietu Da Vinci i przywiązałam go do słupka. Wyciągnęłam z toreb przypiętych do siodła kilka rzeczy i zaniosłam do sklepu. Wymieniłam się za kilka, a za kilka dostałam pieniądze. Wyszłam ponownie na zewnątrz i przeciągnęłam się. Odwiązałam konia i ruszyłam przez miasto...
- Dziękuję za ten komplement, który był nie do końca potrzebny... Wie pan ile jest do miasta? Wyszłam na spacer i niestety się zgubiłam... Oh! Gdzie moje maniery... Jestem Emma.
Podałam mu rękę, by ją ucałował. Spojrzał na mnie trochę podejrzanie, jakby już się domyślał, że to oszustwo. Przyjrzałam się jego twarzy i stwierdziłam, że to nie on... Czyli moja ofiara. Jęknęłam tylko i stanęłam jak zwykle, czyli podobnie do żołnierza, a nie do osłabionej księżniczki. Powiedziałam trochę wyższym głosem, czyli swoim normalnym:
- Eh dobra to... Nie była prawda. Pomyliłam ciebie z kimś... Dzięki za chwilę spędzonego czasu, ale muszę już lecieć. - Zagwizdałam palcami i po chwili z między drzew wybiegł mój koń. Nie musiał się zatrzymywać zwolnił do kłósa, a ja wskoczyłam na jego grzbiet. Powiedziałam szybko - Żegnam więc!
I pognałam konia w stronę miasta. Przyśpieszyłam do galopu, nie chciałam zmuszać go do cwału. Zaskoczonyłam z grzbietu Da Vinci i przywiązałam go do słupka. Wyciągnęłam z toreb przypiętych do siodła kilka rzeczy i zaniosłam do sklepu. Wymieniłam się za kilka, a za kilka dostałam pieniądze. Wyszłam ponownie na zewnątrz i przeciągnęłam się. Odwiązałam konia i ruszyłam przez miasto...
***
W końcu skończyłam w jakieś tawernie pogrywając w jakąś grę karcianą. Była dość prosta, przynajmniej dla mnie, więc wygrywałam. Po pewnym czasie znudziła mi się ta gra, zabrałam swoją wygraną. Faceci wygrażali się, że mnie dorwą. Usiadłam przy jakimś stoliku i zamówiłam udziec z sarny i mały kufel piwa korzennego. Zaczęłam jeść, co chwilę popijając małymi łykami. Gdy już kończyłam swój posiłek ktoś wszedł do środka. Wzięłam ostatnie kęsy i łyki swojej kolacji. I wstałam, oczywiście musiałam na kogoś wpaść. Spojrzałam na niego i był nim ten sam mężczyzna co wcześniej. Powiedziałam:
- Chyba nasze spotkanie to przeznaczenie... Emma.-Podałam mu dłoń, jak mężczyzna-mężczyźnie i zapytałam - A twoje imię to...?
- Chyba nasze spotkanie to przeznaczenie... Emma.-Podałam mu dłoń, jak mężczyzna-mężczyźnie i zapytałam - A twoje imię to...?
< Desmodor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz