sobota, 14 listopada 2015

Od Desmodora CD Bonnie

Dzień zaczął się jak zawsze. Vector spał na kanapie, a ja siedziałem przy stole ukrywszy głowę w dłoniach. Po chwili wstałem i zapaliłem papierosa. Otoczyła mnie mgła dymu, tak, że ledwo dostrzegłem za oknem dziewczynę śpiewającą czystym głosem. Ta piosenka coś mi przypominała – bryła lodu skuwająca moje serce zaczęła powoli topnieć. Po ziemistej twarzy spłynęła jedna łza. Otarłem ją wierzchem dłoni zły, że poddałem się chwili słabości. Wyszedłem z domu, a za mną dreptał mops. Nieznajoma sama dla siebie była akompaniamentem, wtórowały jej liście i wiatr. Potrząsnąłem głową próbując przywołać na twarz obojętny wyraz. Jednak muzyka mnie poruszyła do głębi. Wydmuchując kłąb dymu podszedłem do niewiasty.
- Dziękuję za ten występ. - uśmiechnąłem się tym razem szczerze. Przypomniałem sobie dzięki niej jak tańczyłem z dziewczyną, którą poznałem niedawno. Miała ciemne włosy do szyi i jeździła na karym koniu. Ubrana w kremową suknię patrzyła na mnie zielonymi oczami w poszukiwaniu krzty radości w moich ciemnych ślepiach. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tego wieczoru.
Czarnowłosa kiwnęła głową.
- Nie ma za co. - szepnęła błyskając czerwonymi oczami. Przyjrzałem się jej uważnie – nie było w niej życia. Czułem tylko zapach śmierci … nic więcej.



<Bonnie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz