Pędziłem do domu na złamanie karku. Wbiegłem do góry na poszukiwanie Alex. Siedziała w swoim pokoju, czyszcząc broń. Padłem na kolana, a czerwonowłosa wstała i podeszła do mnie. Klęknęła koło mnie, pogładziła po włosach i zapytała:
- Co się stało, Joe?
Spojrzałem na nią, a łzy jeszcze bardziej zaczęły wylewać się z moich oczu. Przytuliła mnie i zaczęła gładzić po głowie. Nie wiedziałem, że Alex potrafi być łagodna. Prawdopodobnie coś się stało, jednak wtedy się tym nie przejmowałem. Położyłem głowę na jej kolanach, a łzy kapały na jej nogi. Zapytała ponownie, dalej łagodnie:
- Co się stało, Joe?
- Ktoś go porwał... Znalazłem tylko ślady... Alex muszę go znaleźć, Alex naprawdę muszę... Chodźmy od razu, proszę...
- Poczekaj. Pomyśl racjonalnie, w dwójkę sobie nie poradzimy. Wieczorem będzie Tom, możemy go poprosić oraz jego watahę o pomoc... Chodź, zrobię ci kakao, a później się przygotujemy i pójdziemy go szukać.
Wstała i pomogła mi wstać. Podtrzymała mnie za ramię i ruszyliśmy do kuchni. Usiadłem na krześle przy stole, a Alex przykryła mnie kocem. Ruszyła do pieca i rozpaliła ogień. Postawiła mleko w garnku na piecu i zaczęła trzeć owoc kakaowca. Po chwili mleko było ciepłe, a ona wrzuciła proszek kakao do mleka. Później przelała napar do kubka i podała mi go. Otarłem już zaschnięte łzy z policzka i zacząłem pić napój...
***
Po paru godzinach ktoś zjawił się w drzwiach, słyszałem kroki. Podniosłem się z kanapy w kuchni i spojrzałem na bruneta. Trzymał w dłoni jakąś torbę i spojrzał na chwilę na mnie, a później na Alex. Czerwonowłosa wstała z krzesła i podeszła do przystojnego chłopaka. Domyśliłem się, że to Tom. On nawet nie czekając na reakcję Alex, przytulił ją. Ona nie zareagowała, stała jak kołek. Po chwili chłopak spojrzał na mnie i zapytał elfki:
- To ukochany Leonardo?
- Tak, to Joe.
Podszedł do mnie i podał mi dłoń. Uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Cześć! Jestem Tom.
- Joe. - Zarumieniłem się i spojrzałem na Alex błagającym spojrzeniem, mówiącym "Alex zabij mnie". Dziewczyna podeszła do mnie i trzasnęła mnie z liścia w twarz. Powiedziałem cicho:
- Dzięki.
Tom spojrzał na nas, podnosząc jedną brew do góry i powiedział:
- Dooobraa, wolę nie wnikać.
- No, lepiej nie wnikaj... - Odparła Alex. - Tom, możesz nam pomóc szukać Leosia? Przydałaby nam się pomoc twojej watahy.
- Mogę pomóc... Od czterech miesięcy się nie widzieliśmy, miałem nadzieję, że coś porobimy razem.
- Tom! Życie Leo jest ważne - i walnęła go w twarz z całej siły. Odeszła do łazienki.
Dźgnąłem palcem Toma i zapytałem:
- Ona tak zawsze z tym biciem?
- A żebyś wiedział, że tak. Znam ją od dzieciństwa i zawsze taka była... Znaczy odkąd skończyła trzynaście lat to stała się bardziej zamknięta w sobie i stała się wredniejsza. Za to bardziej się wszystkim przejmuje, choć może tego nie widać... Musiała bardzo polubić Leosia, bo widać, że bardzo się tym przejęła.
- Też to zauważyłem... Jak przyszedłem to była łagodna i delikatna, znam ją od dawna, ale pierwszy raz widziałem, by była taka spokojna i... Miła.
- Gdy go znajdziemy to wróci do tego co było wcześniej... Jeśli coś, by się stało będzie bardzo się obwiniać i zniknie na długo, już kilka razy tak było. Raz zniknęła na pół roku... - Zwiesił głowę. - Pokłóciliśmy się wtedy, Alex poprosiła mnie o pomoc i nie pomogłem... Sama poszła ratować swoją znajomą. Dziewczyna umarła, a Alex... Wróciła ledwo żywa. Dwa tygodnie były nerwowe, bo nie wiedzieliśmy, czy przeżyję. Gdy już się pozbierała to spakowała swoje rzeczy i uciekła. Przez czas zbierania się nie odzywała się do nikogo.
Usłyszałem uderzanie psich łap o podłogę i zobaczyłem owczarka i labradora. Oczy owczarka rozszerzyły się i pobiegł w stronę Toma, rzucając się na niego. Teraz owczarek zachowywał się jak labrador. Tom zaczął się śmiać i powiedział:
- Hera... Też się stęskniłem. - Przytulił się do szyi psa. Labrador spojrzał na owczarka i również rzucił się rozradowany na chłopaka. - Nowy towarzysz Ax, tak?
- Tak Tom, musiałam zapuścić pustkę, bo mnie olałeś, idioto! - Powiedziała.
- Nie musisz mnie uświadamiać, że jestem idiotą. Doskonale to wiem. - Wyszczerzył się do niej.
- Chcesz dostać w papę?
- Oczywiście!
Alex zaczęła biec w stronę wilkołaka, a ten szybko się zwinął i pobiegł za stół. Elfka goniła go, a ten tylko uciekał wokół stołu, pokazując jej język. Alex wskoczyła na stół i chciała złapać go z kołnierz, lecz ten tylko pobiegł za nią i złapał ją w talii. Ściągnął ze stołu i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Ognistowłosa próbowała wyrwać się z jego objęć, lecz się to nie udało. Gdy Tom się zatrzymał, śmiejąc się, ona wykorzystała to i kopnęła go w kolano, aż ten upadł na ziemię. Stanęła nad nim i powiedziała:
- Widzisz? Trzeba było mnie nie uczyć samoobrony.
- Tak, trzeba było cię nie uczyć.
Podała mu dłoń i pomogła mu wstać. Spojrzała na mnie i powiedziała:
- Dobra, idę się zbierać, przygotuję swoje rzeczy, a ty Tom przekaż informacje swojej watasze, w końcu praktycznie wszyscy powinni się ciebie słychać, jesteś betą. Prawie alfą.
- Mówiłem, że nie chcę być alfą, nie nadaję się na osobę wyznaczającą zadania i która odpowiedzialna jest za wszystko i za wszystkich.
Alex bez żadnego słowa ruszyła do swojego pokoju. Tom najwyraźniej przesyłał informacje telepatycznie do swojej watahy. Po pewnym czasie zebraliśmy się przed drzwiami wejściowymi. Alex zbiegła ze schodów i wyszliśmy na zewnątrz. Przed domem stała cała wataha Toma. Zmieniłem się w wilka i podszedłem do któregoś z wilków. Zapytałem:
- Wyczuliście tutaj parę obcych wilków?
- Parę nie, lecz jedną wilczycę.
- Dziękuję za informacje.
Podbiegłem do Alex i zapytałem:
- Kto się zaopiekuje Ru?
- Layla chodź tu! - Krzyknął Tom jeszcze w postaci człowieka. Po chwili zjawiła się czarna wilczyca. - Zmień się w człowieka i pilnuj dziewczynki, która śpi u góry. W razie niebezpieczeństwa wezwij mnie, dobra? Dzięki.
Brunet zmienił się w czarnego wilka z brązowymi oczami. Czułem się mały w porównaniu do tej watahy. Alex trzymała ubranie Leosia. Tom powiedział telepatycznie do mnie:
- Prowadź!
Zacząłem biec w kierunku pomostu. Po trzech minutach byliśmy na miejscu. Zdziwiłem się, że Alex dotrzymywała tempa watasze. Wilki zaczęły węszyć, a ja wraz z nimi. Gdy żadne z nich nie wyczuły tropu dziewczyny, ani trytona, elfka dała do powąchania materiał jego ubrania. Tom rozdzielił watahę na grupki i rozdał im zadania. Usiadłem na ziemi i spuściłem łeb. Alex podeszła do mnie i powiedziała:
- Nie poddawaj się, jeśli się poddasz dostaniesz po głowie. Nie wolno ci się poddać znajdziemy go...
< Leonardo? Masz coś do powiedzenia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz