-Ciekawe - mruknęła.- Kiedyś byłam świadkiem jak ktoś miał podobną paranoję. Na koniec dnia wokół jego domu zebrała się grupa ludzi, którzy usiłowali go uspokoić. Ten tylko zaczął krzyczeć wniebogłosy że chcą go zabić i nie pozwalał się do siebie zbliżyć. Tak to jest jak się wymachuje zapaloną pochodnią i widłami.
-Widłami?- Zdziwił się.
-No tak, widłami. Były pod ręką, z tego co słyszałam. Ostatecznie prawie nadział kogoś na nie kiedy znalazł się jakiś dyplomata. No i w końcu rzucił sobie pod nogi tą pochodnie. Zapomniałam wspomnieć, że to był wieśniak a był na polu przed domem.
-Co było dalej?
-Wszystko zajęło się ogniem. Spłonął dom, pola i sam winowajca. Swoją drogą gratuluje mu odwagi- dodała pod nosem. Spojrzała na niego z lekkim uprzedzeniem i niepokojem.- Ale ty chyba takich akcji nie miałeś, prawda?
<Luke? Ciągnijmy to xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz