Uśmiechnąłem i przygniotłem ją całym swoim ciałem do ściany. Powiedziałem, patrząc jej w oczy:
- To chyba dobrze, że na siebie trafiliśmy. Najlepsi mają wspólne tematy. - Włożyłem twarz w jej czarne włosy, blokując jej ręce i nogi, by nie udało się jej uciec. Szepnąłem - Jestem Satoru.
Odsunąłem się i zrobiłem unik, ponieważ dziewczyna zrobiła zamach. Zaśmiałem się:
- Co? Gra wstępna bez twego imienia? Lubię taką tajemniczość u kobiet.
Czarnowłosa wydała z siebie wyraz obrzydzenia, a na jej twarzy zagościło to samo uczucie. Ponownie się zamachnęła, a ja złapałem ją za nadgarstek i po krótkiej chwili trzymałem ją w talii. Przejechałem dłonią po jej nodze, a później po jej boku. Stwierdziłem:
- Serafino, trzeba dużo, by mnie pokonać. Nigdy nie przegrałem i nie zamierzam. Więc może się przedstawisz? Wykażesz się wtedy elokwencją, jaka przystała na wychowankę piekieł...
< Carm? I czo ty na to? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz