Poszedłem wraz z Alex po ubrania dla małej.
-W sumie...- zacząłem- Dobrze się stało, że to dziecko do nas trafiło.
-A to niby czemu?- dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Spójrz na to logicznie. Jesteś kobietą, a przyjęło się, że to właśnie kobiety mają wychowywać dzieci. Niestety ty nie masz żadnych szans na posiadanie dziecka, bo skąd, skoro nawet chłopaka nie możesz sobie znaleźć- wyjaśniłem czerwonowłosej całkiem poważnym tonem- Ta mała jest twoją ostatnią nadzieją.
Alex wpierw spojrzała na mnie zdziwiona, po czym zaczęła mnie wściekłą gonić.
-Ale co ja takiego powiedziałem?!- zapytałem ją, wbiegając do salonu.
-Ty już dobrze wiesz co! O moją przyszłość nie musisz się bać!- krzyknęła, zaczynając rzucać we mnie rzeczami, które miała pod rękę- Ja dobrze sobie poradzę! Bardziej martwię się o to dziecko, bo będzie się wychowywać pod okiem nieodpowiedzialnych osób!
-Joeee!- podbiegłem do wilkołaka i się w niego wtuliłem- Ta wariatka mnie znowu goni! A ja chciałem jej tylko pomóc!
-Ja ci dam pomoc Leo...- warknęła w odpowiedzi Alex, która usiadła wkurzona na kanapie- Lepiej powiedz mi Joe jaką podjąłeś decyzję.
-Ruby zostanie z nami- odpowiedział Wilczek.
-Dobrze. Tylko zachowujcie się obaj jak na rodziców przystało- dziewczyna spojrzała na nas poważnie- Poza tym Joe... Czy dzisiaj nie ma pełni?
-Ona ma rację- spojrzałem w okno- Niedługo się ściemni. Zostaniesz dziś z nami?
<Joe?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz