sobota, 7 listopada 2015

Od Jeffrey'a CD Alex

Uniosłem brew, ale przystawiłem jej szklankę do ust i czekałem.
- Dzięki - powiedziała.
Odstawiłem szklane naczynie i przyjrzałem się dziewczynie.
- Uśmiechnij się - powiedziałem.
Zrobiła jakiś grymas, a ja westchnąłem.
- No co? - mruknęła.
- Nie podoba mi się twój uśmiech... zostawię go.
Podszedłem do niej i obnażyłem jej ramiona.
- Zboczeniec - mruknęła.
- Zamknij się - odmruknąłem - przyłożyłem nóż do jej obojczyka. - Jak masz na imię?
- Alex. Ej... możesz sobie oblizać policzek? No wiesz...


Spojrzałem na nią lekko znudzony i zacząłem wypisaywać na jej skórze, nożem jakieś przekleństwa i wyzwiska.
- Co robisz? - zapytała.
- Tworzę sztukę - odparłem. - Po co komu tatuaże, skoro ma blizny...
Coś w tym stylu, ale przezwiska blizej siebie i tylko na ramionach, obojczyku i mostku :  

Przeszukując szafki, czułem na sobie jej spojrzenie. Znalazłem sól i wróciłem do niej.
- Ty chyba nie...
Uśmiechnąłem się, a potem słuchałem dźwięków, wydobywających się z jej gardła. Próbowała je stłumić. Czyżby nie chciała, by sąsiedzi usłyszeli?
- Gdzie masz jakiś alkohol? - mruknąłem.
- Zboczeniec i pijak - powiedziała, powstrzymując się od piśnięcia słów.
Nic nie znalazłem. Na szczęście na takie okazje biorę coś ze sobą.
- Wybacz, obmyję cie trochę z tej soli - wylałem na nią całą zawartość mocnej whisky. - Ból jest wspaniały, prawda? - zaśmiałem się.
- Tak - wychrypiała.
- To może teraz trochę cię poprzekłuwam na wylot - zamyśliłem się.
Podszedłem do torby i poszperałem w niej szukając ostro zakończonego pręta.
- Jeeeeeff - usłyszałem swoje imię, dobiegające z klatki schodowej
Przeklnąłem, a do mieszkania wpadł wysoki, blond włosy [ i według niektórych pań przystojny {ble}] elf w zielonej todze.
- Czego chcesz Ben? Jestem zajęty...
Spojrzał na mnie czerwonymi ślepiami.
-W sumie to już zapomniałem co chciałem... - zawiesił na niej wzrok. - Nieźle wyposarzona...
Chciał iść w jej stronę, ale złapałem go za ramię.
- Wyjdź - mruknąłem
- No ej! Ty nigdy nie korzystasz z okazji dobrego co nie co... to w końcu całkiem całkiem dziewczyna - puścił do niej oczko.
- Poflirtujesz z jej trupem albo cokolwiek innego - westchnąłem. - Wyjdź.
- Czekaj... - nachylił się nade mną. - Wiadomość od Slena.
Podał mi kopertę, którą otworzyłem nożem.
- Offender i reszta? - uniosłem brew. - Niech se sam z nim radzi... to w końcu jego bracia.
- Jeff - spojrzał na mnie błagalnie. - Wracajmy do domu...
- Nie, spadaj - kopnąłem go w elfie klejnoty i wyniosłem za drzwi. - Zabierz Smile, jeśli ci tak smutno.
- Ten kundel mnie nie lubi...
- To masz problem - zamknąłem drzwi.
Wróciłem do kuchni. Dziewczyna była nieprzytomna. Przewróciłem oczami i strzeliłem ją w pysk.
Ożyła raptownie.
- Cco? - rozejrzała się.
- Straciłem humor. Idź się umyj - mruknąłem i nożem przerwałem jej więzy.
- A podobno taki bezlitosny.
- Nie mam humoru, głucha? I nie próbuj nikogo zawiadamiać...
- Grozisz mi?
- Dokładnie...
Kiedy poszła się myć, zająłem się ogarnianiem. Kiedy wróciła, piłem wodę opierając się o blat.
- Posprzątałeś...
Posłałem jej zirytowane spojrzenie.
- Otwórz drzwi, siedzi tam Smile - powiedziałem, a gdy to zrobiła do mieszkania wbiegł czarnoczerwony owczarek. - Zostaję tu na jakiś czas - oznajmiłem. - Wolę nie wracać do tej rudery w lesie.
- Ale... jak to zostajesz?
- Po prostu - mruknąłem. - Nie pasuje ci? Nie waż się mówić o mnie... nikomu. I powinien to być dla ciebie zaszczyt, że morderca chce spać w twoim domu.. Smile mnie pilnuję kiedy śpię i sam odsypia za dnia, więc nie muszę się martwić, że mi wbijesz mój własny nóż. Gdzie mam spać?

Alex? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz