Po chwili doszliśmy do naszego celu. Od razu pobiegłam do lady, a Ashley przez chwilę stał w drzwiach, ale po chwili dołączył do mnie i zaczął czytać menu. Najwyraźniej wiedział, co chce zamówić, bo już po chwili wyraźnie się rozpromienił. Ja znałam na pamięć wszystkie desery i napoje, ale i tak prawie zawsze zamawiałam to samo. Prawie zawsze, bo teraz akurat miałam ochotę na coś innego. Zamówiłam kawę z mlekiem, obsypaną karmelem, czekoladą, piankami i wszystkim, czym się dało, Ashley czekoladę. Usiedliśmy przy stoliku, a po paru minutach kelnerka/sprzedawczyni/nie wiem jak to się nazywa przyniosła nam nasze słodycze, uśmiechając się do mnie trochę dziwnie. Piłam swoją kawę szybko, mimo że parzyła mi język. W sumie się do tego przyzwyczaiłam.
Gdy już mój kubek był pusty, spojrzałam na Ashley’a, który jeszcze oblizywał palce po czekoladzie. Dopiero po paru sekundach spostrzegł, że na niego patrzę i, trochę zawstydzony, wytarł ręce o jakąś chusteczkę, przyprawiając mnie o wybuch śmiechu.
- Dobra, możemy już iść. – powiedziałam wstając od stolika. Ashley również wstał, trochę zdziwiony.
- Ale jeszcze nie zapłaciliśmy. – powiedział.
- Ach, ja nie płacę! Pieniędzy użyłam chyba tylko raz w życiu – żeby kupić tą sukienkę. A i tak dostałam zniżkę. Eri pozwala mi nie płacić za słodycze z kawiarni, a ja czasami dla niej poluję. – wyjaśniłam radośnie.
- Polujesz? Ty umiesz polować? – spytał Ashley.
- A jak myślisz, dlaczego mam uszy i ogon? Jestem animagiem, wilkiem. – powiedziałam głosem, jakim tłumaczy się rzeczy oczywiste dziecku, co trochę zmieszało chłopaka.
- No dobra… - mruknął.
<Ashley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz