Facet przeprosił, po czym kilkakrotnie stawiał krok jedną nogą to w lewo, to w prawo, bezskutecznie próbując mnie ominąć. Był strasznie zdenerwowany, a ja, okrutna sadystka, zdecydowałam się mu nie pomagać i nie odsuwać się, by mógł normalnie przejść. Zamiast tego zawołałam do niego.
- Hej! Uspokój się, bo inaczej nigdy ci się nie uda stąd odejść! – facet zrobił wdech i głośno wypuścił powietrze z ust. – Jestem Imaizumi. A ty?
- Ashley. – odpowiedział krótko. Przekrzywiłam głowę na lewo, trochę zdziwiona.
- A to nie jest damskie imię? – spytałam. Ziomek zrobił kolejny głośny wydech, zanim odpowiedział.
- Męskie też może być. – odpowiedź znowu była raczej krótka. Po wypowiedzeniu tego zdania Ashley trochę się uspokoił i nie wzdychał już przed każdym zdaniem.
- Wiesz co, mógłbyś mi trochę ułatwić. - ofuknęłam go. - Gdzie tak pędzisz?
- Nie ważne... Nie ważne. W sumie tak bardzo mi się nie spieszy, ale... Raczej wolałbym już tam pójść. - mruknął.
- Niestety chyba tego nie uczynisz. - powiedziałam z nieco wrednym uśmieszkiem.
<Ashley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz