Przemykałem w cieniach budynków. Zaczynało robić się ciemno, więc powinienem jak najszybciej znaleźć jakiś nocleg. Nie uśmiecha mi się ponowne spanie pod gołym niebem.
Poprawiłem torbę, która zwisała mi z ramienia. Mieściło się tam wszystko, co posiadałem. Jakiś talerz, kubek. Książka, znaleziona nie tak dawno temu. Koc, ubranie na zmianę. Jeszcze kilka drobiazgów, i czarna teczka zawierająca informacje o mnie. Było tam jednak zbyt wiele fachowych określeń.
Tak w ogóle, wciąż się dziwię, że jestem w stanie cokolwiek zrozumieć. Na szczęście uczenie mnie mówienia wydawało się zabawą dla Niego. Inaczej teraz bardzie przypominałbym zwierzę...
Gwałtownie się zatrzymałem, wyrwany z zamyśleń poprzez ostry ból.
Szybko usiadłem, opierając się o jakiś budynek. Zacisnąłem palce na kostce prawej nogi. Cicho przeklnąłem.
Minęło już tyle lat, wszystkie obrażenia zniknęły, pozostała jedynie tak jedna rana, przypominająca o sobie, gdy tylko zbyt długo chodziłem. Po prostu traciłem czucie w nodze.
Spróbowałem powoli wstać. Już prawie mi się udało, gdy nagle za sobą usłyszałem czyjś głos.
- Co tu robisz?
Odwróciłem się, przestraszony, i prawie upadłem. Ranna noga znów odmówiła mi posłuszeństwa.
Musiałem jakoś uciec...
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz