Zamknęłam na moment oczy, ale szybko podniosłam się i oparłam ręce o ramiona Jeff'a, mówiąc:
- Czekaj... To ty jesteś człowiekiem? - Praktycznie od razu, gdy się o niego oparłam runęliśmy na ziemię. Dodałam - Nie pachniesz mi człowiekiem...
- Skąd niby wiesz jak pachnie człowiek, a jak nie? - Zapytał kpiąco.
- Mam odrobinkę krwi wilkołaka, ale to tylko wzmacnia węch... - Mój pies zaczął wyć, co było naprawdę rzadkie. Przeklęłam po elficku, a ten się uspokoił. Jeff the Killer powiedział:
- A na dodatek elf. Coś jeszcze?
- Tak, jestem półbogiem. - Spojrzał na mnie z uniesioną brwią. - No co? Nie zdziwiło cię, że nie ma u nas ojca? Oh nie! Przecież nie zwracasz na to uwagi... - Wstałam na równe nogi i ruszyłam do kuchni, nim jednak stanęłam w drugim pomieszczeniu powiedziałam - Tak na marginesie to o półbogu to żart, ale nie wypalił...
Ruszyłam do kuchni i zaczęłam wąchać potrawę. No trudno, raz się żyje, a teraz umieram z głodu, czyli jak przez całe życie. Nałożyłam pełny, głęboki talerz spaghetti, wolałam jeść tak, przynajmniej nie będzie niepotrzebnego zwiększenia ryzyka plamy. Zabrałam widelec i usiadłam na ziemi, opierając się plecami o ścianę, a ramieniem o bok szafki. Chłopak ruszył do piecyka i wziął resztę spaghetti, chyba szukał mnie przez chwilę i gdy mnie zobaczył spojrzał pytająco, unosząc brew. Powiedziałam:
- Mogę coś upolować, w końcu jesteśmy w lesie...
Przyciągnęłam kolana do siebie i chroniłam jedzenie. Co do jedzenia, to, gdy byłam głodna zachowywałam się jak pies - bałam się, że ktoś mi je zabierze, a Jeffrey był raczej do tego skłonny...
< Jeffik? To co, polowanko na sarenkę? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz