Co dziennie rano i wieczorem wchodziłam do pokoju, w którym spał Ashley. Pewnego razu nawet sprawdziłam mu tętno, mając obawę, że umarł. Znowu weszłam do środka, a on dalej spał. Usiadłam na łóżku i poruszałam jego ramieniem. W końcu zirytowana ruszyłam po labradora i położyłam psa na łóżku. Suczka zaczęła lizać go po twarzy, aż Ash się obudził. Był odrobinę wystraszony i nie wiedział co się dzieje. Powiedziałam:
- Dzień dobry Ashley! Wybacz tą gwałtowną i mokrą pobudkę, ale musiałam się upewnić czy żyjesz... Pewnie jesteś głodny, no prawie tydzień spałeś - W odpowiedzi dostałam głośne burczenie brzucha chłopaka. Zaśmiałam się cicho, a on położył dłoń na swoim brzuchu. Zabrałam szczeniaka z materaca i ruszyłam do kuchni. Postawiłam wodę na herbatę na piecyku i przygotowałam kubki. Chłopak ruszył do łazienki. Zrobiłam herbatę i postawiłam kubki na stoliku. Chłopak wrócił, a ja powiedziałam:
- Zrobiłam ci herbatę, ale nie wiem czy lubisz...
< Ashley? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz