Ashley nieźle wkurzony odwrócił się i zaczął uciekać w kierunku z którego przyszedł. Należałoby go jakoś zatrzymać, ale nie będę za nim biec... Powinnam powiedzieć coś, co go zainteresuje. Albo coś takiego zrobić. Zupełnie nie mogłam wymyślić co, więc pisnęłam zirytowana i kopnęłam kamień leżący obok. Mimowolnie spuściłam uszy po sobie.
- Kurde! - mruknęłam pod nosem i usiadłam na ziemi na kolanach i zaczęłam ryczeć. Co prawda bezgłośnie, ale co jakiś czas pociągałam nosem i wzdychałam.
Ashley odwrócił się, słysząc te dźwięki. Gdy mnie zobaczył, niezadowolony mruknął coś pod nosem i podszedł do mnie.
- Ej no... Weź już się uspokój. Ja... Ech, no wstawaj już. - nieudolnie próbował mnie pocieszyć. - Dobra, mogę z tobą trochę pogadać.
To właśnie na te słowa czekałam. Gdy tylko Ashley je wymówił, od razu przestałam płakać. Nie, że udawałam, czy coś. Po prostu już taka jestem. Wstałam i twarzą jeszcze mokrą od łez uśmiechnęłam się do chłopaka. Szybko otarłam twarz rękawem sukienki i zamachałam ogonem radośnie. Ashley uśmiechnął się kwaśno, ale na razie nie próbował już uciekać.
- No dobra... To na początek: co lubisz robić? - spytałam.
<Ashley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz