Zaśmiała się wesoło.
-Poniekąd. Od paru dni jestem w mieście. Serenity Moon- uścisnęły sobie dłonie. Kiedy spojrzała na zegar, uśmiechnęła się.- No, moja zmiana właśnie dobiegła końca. Orientujesz się tutaj co gdzie i jak?
-Jasna sprawa. Oprowadzić ciebie?
-Byłoby miło.
I tak mijał czas. Dopiero po, może 3 godzinach, dotarły na wzgórze, z którego rozciągała się panorama miasta. Stanęły sobie na skraju urwiska rozmawiając na luzie. Co jakiś czas Serenity spoglądała na dół, który był całkiem blisko nich.
-Nie sądzisz, że bezpieczniej jest się trochę cofnąć?
-Gdzie tam! Przecież nic się nie sta...- obróciła się i w tym samym momencie ziemia się pod nią oderwała, przy czym Laurenee zaczęła spadać. Instynktownie, rzuciła się za nią. O dziwo, miała spokojny wyraz oczu. Kiedy znalazła się bliżej nowej znajomej, wyciągnęła w jej kierunku ręce.
-Nie bój się- powiedziała miękko i złapała Laurenee. Kiedy już ją trzymała, z jej pleców wystrzeliła para białych skrzydeł. Już w następnej sekundzie powoli lądowała w bezpiecznym miejscu z dala od potencjalnych gapiów. Postawiwszy dziewczynę na ziemi spojrzała na nią zatroskana- Nic ci nie jest?
<Lau? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz