Mocno się zdziwiłem po otworzeniu drzwi. Sądziłem, że Laurenee jest zwykłym człowiekiem, lub rasą podobną do tej. Nie spodziewałem się zmiennokształtnej, czy też animaga.
-La-Lau- jęknąłem, cofając się kilka kroków.
W tej sytuacji musiałem poradzić sobie sam, bo Drugi stwierdził, że z TĄ dziewczyną jak na razie nie chce mieć nic do czynienia. Z jednej strony nie mogłem jej skrzywdzić, jednak z drugiej ona by mnie zwyczajnie rozszarpała. Zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia. Powoli zacząłem się wycofywać, jednak po kilku sekundach zostałem zmuszony do ucieczki przez atakującą dziewczynę. Gdyby sufit był nieco wyżej, mógłbym polecieć, a nie tak jak teraz przewalać się przez kanapy i stoły. Tylko cudem udawało mi się unikać paszczy dziewczyny. W którymś momencie skoczyłem na firanę, tym samym ją zrywając. Momentalnie wpadł mi do głowy pomysł. Złapałem materiał i stanąłem przy oknie, czekając na Lau. Blondynka skoczyła na mnie, przy okazji zadrapując mnie, i pchnęła na ścianę. Pierwszy raz nie poszedł tak jak chciałem, jednak wstałem i spróbowałem ponownie. Za drugim razem dziewczyna również na mnie wylądowała, jednak teraz zaplatała się w zasłonę. Kilka razy przeturlaliśmy się po podłodze, czego efektem było oplątanie Laurenee w szczelny kokon. Dziewczyna wpierw chciałą się wydostać, jednak po chwili zrezygnowała. Zmęczony usiadłem opadłem na nią.
-Mogłeś mi pomóc...- mruknąłem.
~Ja? Pięknie sobie z nią poradziłeś.
-Niby tak, tylko nie będzie zbyt ciekawie jak wróci do siebie- stwierdziłem- Będzie wściekłą na nas obydwu.
<Lau?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz