-Idziemy na spacer?-zapytałam. Odpowiedziało mi zadowolone miauknięcie.
-Przebiorę się i idziemy.- Weszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy taki zestaw:
-Jesteś niemożliwa. Musze przez ciebie zmieniać buty.- Po zmianie obuwia na takie;
[15 minut później]
Siedziałam na ławce a Kir goniła ptaki. Nagle podbiegła do mnie i zaczęła mnie ciągnąć za spodnie.
-Nie będę z tobą biegać.-oznajmiłam. Tygrysica spojrzała na mnie oburzona. Po chwili chwyciła moją bransoletkę i zaczęła biec.
-Dorwę cię!- Zaczęłam za nią biec. Niestety potknęłam się o korzeń. Upadłam. Przekręciłam się na plecy i rozdmuchałam grzywkę. Ujrzałam dłoń której właścicielem [Boże jak to brzmi jakby ta dłoń była jego pupilem] okazał się czarnowłosy chłopak. Nie będę się siliła na uprzejmości.
-Nie jestem żadną kaleką abym nie potrafiła sama wstać- Powiedziałam i wstałam o własnych siłach. Poprawiłam włosy i zbliżając się do Kiry ma mroczyłam coś pod nosem o głupich uprzejmościach. Wyciągnęłam rękę na której tygryska po chwili położyła moją biżuterie.
-Wracamy do domu...- mruknęłam wściekła.
[Rufus? Pokaż kto rządzi w upadłym...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz