Przyparłem dziewczynę do ściany, dając nogę między jej nogi. Ręce oparłem nad jej barkami i spojrzałem w jej oczy, trochę ściągając ramiona. Syknąłem cicho:
- Nie zrozumiesz tego, nikt mnie nie rozumie, więc nie liczę na to, że ty będziesz wyjątkiem.
Oparłem czoło o jej czoło, spuszczając wzrok na buty. Po chwili wyskoczyłem przez okno, które było na czwartym piętrze. Nic mi się nie stało, bo złapałem się szyldu, gdy spadałem, który później puściłem. Nim dziewczyna zdążyła podbiec do okna ja zniknąłem już w cieniu uliczki. Ruszyłem na obrzeża miasta, nad rzekę. Usiadłem na szarawej trawie i patrzyłem na przepływające kaczki, jakieś śmieci i zauważyłem ciało, lecz nie wiedziałem czy ciało jest żywe, czy też martwe. Położyłem się, zaciągając kaptur na głowę i przymknąłem oczy. Otworzyłem je i zobaczyłem czyste niebo, na który było mnóstwo gwiazd. Uśmiechnąłem się łagodnie i włożyłem pod głowę ramię. Było to dziwne uczucie, byłem sam, lecz nie czułem się samotny. Zmieniło się dużo rzeczy w moim życiu odkąd poznałem tą dziewczynę, zwłaszcza to, że nie czułem się samotny. Było dla mnie zaskoczeniem, że takie stwierdzenie powstało w mojej głowie. Pomimo tego, że ona mnie unikała i prawdopodobnie albo się mnie bała, albo mnie nienawidziła, to czas, który z nią spędzałem był cudowny. Zwłaszcza, gdy się denerwuje lub rumieni. Walnąłem się w łeb i zostawiłem dłoń na czole...
< Nemik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz