Znieruchomiałam i patrzyłam na nią z drgającą brwią. Miauknęła cicho. Udało mi się ją zrzucić na ziemię. Materac praktycznie miałam praktycznie na podłodze, więc wątpię by zrobiła sobie krzywdę...
Puściła moje nadgarstki i trzymała listek przy nosku. Zawiązałam szlafrok, który rozluźnił się, gdy przeszukiwała mój dekolt. Wzięłam od niej skrawki kocimiętki.
- Idź do pokoju - powiedziałam. Spojrzała na mnie, a ja wypchnęłam ją z pokoju magią. Wstałam i zasunęłam drzwi. Wrzuciłam listek do świeczki i opadłam na materac. - O boże... - szepnęłam.
Pojawił się przede mną Kirito.
- Wzywałaś? - uśmiechnął się.
- Pozbądźmy się jej - mruknęłam.
- Koty mają dobry słuch, wiesz? Ściany są z papieru...
- Wywalmy ją na próg.
- Bikutoria - spojrzał na mnie ze smutkiem. - Daj temu kotu szansę... wytresuj ją - poklepał mnie po głowie jak wiernego psa i zniknął.
Położyłam się i zasnęłam...
***
Rano zaniosłam jedzenie kotu. Leżała wyciągnięta na swoim łóżku.
- Jak zjesz czeka cię mycie podług w świątyni - powiedziałam. - Będę tam na ciebie czekać...
Miauknęła jakby mówiła, że dziś nie zamierza wstawać.
Złapałam kołdrę i ściągnęłam z niej. Spojrzała na mnie z lekką irytacją.
- Wolisz kubeł wody? - uniosłam brew, a ona się przeciągnęła.
Wyszłam z jej pokoju i udałam się do głównego pomieszczenia w świątyni.
Kociaku? Kici Kici
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz