Jadłam w pomieszczeniu, które robiło za salon. Za papierową ścianą zobaczyłam cień kota. Zajrzała przez łuk.
- Co tak pachnie? - zapytała.
- Wędzona makrela - odparłam z miską na kolanach. - Nasz obiad...
Siedziałam po turecku na poduszce przy niskim stole.
Kotka zobaczyła drugą miskę po przeciwnej stronie stolika...
Usiadła na przeciw mnie. Spojrzałam na jej strój.
- Nigdy nie zakładałaś kimono, prawda?
- Szlafroku.
Drgnęła mi powieka w lekkiej irytacji.
***
Po skończonym obiedzie przyszli mali służący.. .wielkości chomika.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/5b/b1/80/5bb180517e0eb72a84238acba343de52.jpg
Kot prychnął na nich i miał ten błysk w oku by zapolować na jednego z nich. Wyszli szybko.
- Co to było? - zapytała.
- Duszki dbające o świątynię... Kirito mówi na nich węgielki. Rozwiąż te kimono...
Wstałam i podeszłam do dziewczyny i wzięłam to czym była przepasana, po czym pokazałam jej jak to wiązać. Końcem końców wyglądała dobrze. Wsadziłam jej spinkę we włosy
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/83/cd/6d/83cd6d7717ce88042727dff5363b07d0.jpg
- Dzięki - mruknęła ledwo słyszalnie.
Wyszłam do ogrodu. Niebo zasłoniły chmury... dobrze. Nie przepadam za słoniem, chociaż to komiczne. Mój pan jest bogiem słońca. ,,Gdybyś była boginią, byłabyś boginią zimna'' ~ powiedział dawno temu...
Trenowałam z kataną w dłoni, ponad kwadrans. Kociak stanął za mną, a moja katana zatrzymała się zanim dotknęła jej szyi.
- Wyglądasz jakbyś tańczyła - mruknęła, a ja zobaczyłam u jej stóp kawałek węgla.
- Upolowałaś jednego? - uniosłam brew.
- Też muszę utrzymywać kondycję... zabierz ten mieczyk, bo zrobisz krzywdę swojemu ulubionemu kotu - wyszczerzyła kiełki.
Schowałam katanę.
- Pobrudziłaś się węglem - mruknęłam i wyciągnęłam położyłam dłoń na jej policzku. Kciukiem wytarłam węglową kreskę przy jej ustach.
Zaczęła mruczeć. Zabrałam dłoń, a ona spojrzała na mnie z lekkim smutkiem w oczach.
Poszłam do głównego pomieszczenia świątyni jako lis. Ludzie modlili się o ciepłe, ale nie upalne lato... by ogień miłości nigdy nie wygasł w ich życiach... jakaś kobieta prosiła o piękną opaleniznę.
Słyszałam jak Kociak atakuje kolejnego duszka węgielka... na szczęście rozmnażają się szybko.
*Następny dzień*
Siedziałam na nogach przy ołtarzu. Wyciszałam umysł i myślałam, co zrobić z kotem.
Wyczułam obecność kociaka. Dźgnęła mnie palcem w policzek. Zrobiła to kilka razy w... różne miejsca mojego ciała, a potem położyła się z głową na moich kolanach.
- Co ty robisz? - uchyliłam jedną powiekę. Tym razem poprawnie zawiązała kimono... jednak zdecydowała się na takie do połowy ud.
- Zwracam na siebie twoją uwagę - powiedziała bez skrępowania.
- Ile wczoraj upolowałaś?
- Nie wiem.. pięć...dziesiąt - zamyśliła się.
Zamknęłam oczy i wyciszałam się dalej nie przejmując kotem. Po chwili zaczęła mruczeć, a ja przyłapałam się na tym, że miziam ją po głowie.
- Mam ci znaleźć jakieś zajęcie? - mruknęłam.
- Nie... tak jest dobrze - wymruczała.
Wyczułam innego animaga na terenie świątyni. Wstałam, tak jak oburzony [tym, że przestałam głaskać] kociak.
Poszła za mną do wyjścia.
Przy źródle, po naszej lewej stronie stał inny chowaniec.
- Zostań tu - powiedziałam do kota i podeszłam do mężczyzny.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/16/c5/f2/16c5f27e4a21991719aae54c1186aafb.jpg
- Bikutoria - zamachał brązowym ogonem.
- Czego tu szukasz... psie?
- Wilku - poprawił mnie - Chciałem cię zobaczyć, lisico - wstał, zpłapał mnie w pasie. - Stęskniłem się.
- Nic nas nie łączy, Amaru - mruknęłam.
- Brutalna jesteś, skarbie - zmrużył oczy. - Kto to? -spojrzał na kota ,który oczywiście mnie nie posłuchał i przebył połowę drogi do źródła.
- Wracaj do swojego bożka, Amaru - obnażyłam kły, a on oblizał swoje.
Puścił mnie i zaczął iść w kierunku dziewczyny. Nie przepadał za kotami pod tym względem. Wolał łamać im karki...
Stanęłam przed nim w chwili, gdy był metr od dziewczyny. Zasłoniłam ją ciałem, a moje paznokcie stały się ostro zakończonymi, długimi pazurami.
- Ani mi się waż, Amaru. Ona jest moja - warknęłam na niego.
Cofnął się, kładąc uszy. Z mojego gardła wydobywał się warkot...
- Wolę nie mieć w tobie wroga, lisico. Sajonara - mruknął i zniknął.
Wzięłam głębszy wdech i odwróciłam się do Kociaka.
- Biku...
- Wracajmy do świątyni - powiedziałam - Zrobię ci sushi...
Kociaku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz