-Mnie nic nie jest... Za to ty jesteś ranny- powiedziałam, spoglądając na ramię chłopaka.
-To nic takiego- elf wysilił się na uśmiech.
No oczywiście. Kolejny macho. Najwidoczniej nawet tutaj ich pełno. Po chwili moje nogi zmieniły się na długi, rybi ogon. I tak dość późno się zmieniłam. Nicholas patrzył na przeminę, nie wiedząc co się dzieje.
-Jesteś syreną?- zapytał w końcu zdziwiony.
-To aż takie dziwne?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy, na co tylko się uśmiechnęłam, lecz po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy. Strzały nadal nie ustawały. Zapewne przeciwnicy nie mieli zamiaru się poddać, dopóki nie zobaczyli by jakiegoś znaku naszej śmierci. Najłatwiejszym wyjściem byłoby coś im podstawić, jednak w pobliżu nie było ani jednego przedmiotu.
-Masz jakiś pomysł jak się stąd wydostać?- zapytałam chłopaka.
-Nadal myślę- odpowiedział.
Kolejne dłużące mi się chwile spędziliśmy w milczeniu. Strzałów było coraz mniej, jednak to i tak źle dla nas wróżyło. W pewnym momencie wpadłam na pomysł.
-Nicko... Gdybyśmy może zabarwili wodę dużą ilością krwi...
<Nickuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz