sobota, 27 lutego 2016

Od Joe CD Leonardo

Podniosłem go i przyparłem do ściany, jego stopy nie dotykały podłoża. Powiedziałem:
- Przestań, po prostu przestań... Chcesz wiedzieć to ci powiem. Upiłeś się i zacząłeś wyzywać mnie. Przypiąłeś mnie do łóżka kajdankami, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Zakryłeś mi oczy i po prostu... I po prostu zerżnąłeś... - Mój nacisk na jego klatkę piersiową zmniejszył się, a ja zwiesiłem głowę, czując, że do oczu napływają mi łzy. - Nie do końca jestem zły na ciebie, raczej... Raczej czuję pogardę i nienawiść do siebie, że na to pozwoliłem oraz, że moje ciało zareagowało tak, jak zareagowało.
Puściłem go i otarłem rękawem łzy, które już zaczęły ciec po moich policzkach. Widziałem, że Leonardo wyciągnął do mnie rękę i zamierzał coś powiedzieć, lecz ja odbiegłem od niego jak ostatni tchórz. Gdy wbiegłem między drzewa zmieniłem się w wilka. Jakiś czas później przeskoczyłem nad przewróconym konarem, zahaczając łapą o gałęź. Padłem na ziemię, jednak się nie podniosłem. Zmieniłem się w człowieka i podkurczyłem nogi pod brodę. Pierwszy raz od bardzo dawna łzy pojawiły się z takiego powodu. Zaśmiałem się przez łzy, że znowu staję się tym bezbronnym oraz płaczliwym nastolatkiem. Po pewnym czasie zasnąłem na ziemi...
***
Obudziłem się, leżąc na miękkim materacu. Zapytałem siebie czy to był sen. Zacząłem uderzać ręką po materacu, szukając dłonią trytona. Gdy natrafiłem na klatkę piersiową, wtuliłem się w nią, mówiąc:
- Leoś...
Uchyliłem powiekę i niespodzianka jaką zastałem była dziwna. Wtulałem się w klatkę piersiową jakiegoś czarnowłosego mężczyzny. Odsunąłem się od niego i rozejrzałem po pokoju, który okazał się nie być tym, którym powinien być. Zapytałem trochę wkurzony:
- Dlaczego tu jestem?
Mężczyzna podniósł się i położył dłoń na moim policzku, patrząc mi w oczy. Powiedział:
- Słyszałem waszą rozmowę, później znalazłem ciebie nieprzytomnego na ziemi.
- Spałem, kur<a... - Spojrzałem na niego podejrzliwie, lekko się uśmiechając - Zawsze zabierasz do siebie nieprzytomne ciała, hm?
- Przejrzałeś mnie - Zaśmiał się cicho. - Nie, nie, pomyślałem, że może chcesz odpocząć w wygodnym miejscu.
- Nie kłam. Sam powiedziałeś, że na początku myślałeś, że jestem nieprzytomny... Tak w ogóle kim ty jesteś?
- Kimś, kto się o ciebie zatroszczy... Chyba fajniej było się obudzić w takim miejscu niż na zimnym podwórku, prawda? - Uśmiechnął się.
Nie odpowiedziałem, tylko dowiedziałem się, że jestem nagi. Zapytałem, ignorując ten fakt:
- Ogóle to poznaliśmy się już kiedyś? No i jeszcze jedna sprawa, chcesz mnie w jakiś sposób wykorzystać? - Podniosłem brew do góry.
- Tak, poznaliśmy się, ale... Nie byłem dla ciebie wtedy wystarczający. Oczywiście, że chcę.
Nachylił się i pocałował mnie, łapiąc moją brodę. Odepchnąłem go i powiedziałem:
- Nic z tego. Mam już kogoś, bardzo ważnego dla mnie.
- Od którego uciekłeś? - Zapytał, stojąc przy stole z alkoholem. - Naprawdę wolisz osobę, która traktuje ciebie w taki sposób, zamiast osoby, która traktowałaby ciebie jak najcenniejszy skarb?
- Po pierwsze to ja... Mu na to pozwoliłem, a po drugie wiem, że skarbów się tak łatwo nie wypuszcza z rąk.
- On nie powinien tego wykorzystać - Spojrzał na mnie.
Nie odpowiedziałem, lecz po pewnym czasie zapytałem:
- Możemy zakończyć tę farsę? Chcę już wrócić do domu.
Chłopak klęknął na łóżku i powiedział, łapiąc moją brodę w delikatnym uścisku:
- Jesteś w domu, skarbie. Nie wypuszczę ciebie tak łatwo.
Odepchnąłem go, lecz on powalił mnie na łóżko i usiadł na moim podbrzuszu. Odłożył kieliszki i nachylił się. Szepnął mi do ucha:
- Już nigdy ciebie nie wypuszczę, wtedy byłem zbyt słaby, abym mógł w ogóle do ciebie podejść, ale teraz jestem silniejszy.
Zaczął bawić się płatkiem mojego ucha językiem, a ja wykorzystałem ten moment i ugryzłem go w ucho. Odskoczyłem od niego i pobiegłem w stronę drzwi, łapiąc cokolwiek, by się ubrać. Ruszyłem pustymi korytarzami, po pewnym czasie zobaczyłem na końcu korytarza okno. Już byłem blisko, lecz niestety się nie udało. Zostałem powalony na ziemię, chociaż było to zrobione dość delikatnie. Jęknąłem cicho i poczułem dłoń na ramieniu. Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się miło. Powiedział:
- Wypuszczę cię, jest jednak jeden warunek... Wypuszczę ciebie jeśli się nie zakochasz we mnie.
- Nigdy się w tobie nie zakocham - Warknąłem.
- Zobaczymy - Uśmiechał się miło i wyciągał rękę w moją stronę, co było tak cholernie irytujące. Powinien się wkurzyć, ale ten, taki uśmiechnięty i radosny. Cały czas miałem wrażenie, że go znam, ale nie potrafiłem pokojarzyć faktów. Położyłem dłoń na jego i po chwili pomógł mi wstać. Zapytałem, patrząc na niego gniewnie:
- Powiedz, jak się nazywasz.
- Wtedy cała zabawa się skończy, Joe...

< Leoś? Nie należy pisać opowiadania po 5 rano jeśli nie spało się całą noc. Powstaje wtedy coś takiego xD Joe staje się uke? Zobaczymy xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tłumacz