Obudziłem się. Wciąż nie czułem się dobrze, ale lepiej niż wczoraj.
Również szybko się pozbierałem, poszedłem jedynie opłukać twarz i się przebrać.
Staliśmy przed gospodą, ja trzymając konia, ona z płaszczem przerzuconym przez ramiona.
- Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. - ująłem jej dłoń i złożyłem delikatny pocałunek na jej wierzchu.
Po kilku kolejnych słowach rozeszliśmy się, każde w swoją strone....
Minęły 3 miesiące. Tamtego dnia odwiozłem konia, a następnie na piechotę
wróciłem do domu. Przez kilka kolejnych dni zmagałem się z chorobą i
gorączką, wreszcie mi jednak przeszło. Przez większość dni poddawałem
się ćwiczeniom, prawie bez przerwy...
Właśnie po tych trzech miesiącach przetarła mi się ostatnia para rękawic. Znów wróciłem do tego miasta...
Kupiłem skórę, załatwiłem sobie nocleg w tej samej gospodzie, i jak zwykle udałem się na walki.
Mimo że ręka wciąż pobolewała, nie przeszkadzało mi to wygrać wszystkie moje walki.
Był już wieczór, gdy wychodziłem na prawie pusta ulicę, podliczając
zyski. Nagle drogę zastąpiła mi pewna kobieta. Widziałem ją przy stołach
z zakładami, ubrana jedynie w kuse ubrania kusiła mężczyzn do zakładów.
- Dokąd idziesz, śliczny...? - zamruczała, poufnie kładąc dłoń na moim
ramieniu. Cierpliwie się od niej odsunąłem, powiedziałem jednak dość
ostro:
- Nie twoja sprawa.
Cokolwiek bym jednak nie robił, ona wciąż się do mnie kleiła, proponując
"ciepłe i jakże wygodne miejsce w jej łóżku, w jej objęciach"...
< Morgana? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz