Postawiłam przed nią wiadro i wyciągnęłam wachlarz.
- Szmata jest w kuble - powiedziałam.
Dziewczyna ani drgnęła. Wyciągnęłam mały listek zza kimono.
- Dostaniesz to, gdy umyjesz wszystkie podłogi - powiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
- Dzisiaj znowu jest piękna pogoda - powiedział Kirito, siedząc w ogrodach na tyle domu. Usiadłam obok niego. - Moja wierna lisico... zaopiekuj się dobrze tym kociakiem - powiedział. - Wrócę za tydzień...może dwa.
- Rada bogów? Nie za wcześnie? - zapytałam.
- Jakiś nagły wypadek spowodował przyśpieszenie... gdy wrócę, powiesz mi czy ten kot zostanie u nas na zawsze - powiedział.
Spojrzałam na niego kątem oka.
- Tylko nie bądź zazdrosna. Zobaczysz, że bardzo polubisz tego kota - ujął moją twarz w dłonie. - A teraz do zobaczenia, Biku - zniknął.
Prychnęłam, siadając w cieniu i wachlując się.
- Skończyłam - usłyszałam ze środka świątyni.
Wstałam i poszłam do kota.
Rozejrzałam się.
- Postarałaś się - powiedziałam, przemierzając korytarze. Kot szedł obok mnie, patrząc w moje piersi. Uniosłam brew i wyciągnęłam listek.
- Za godzinę jego aromat się wywietrzy... naciesz się tym - powiedziałam.
Wzięła ode mnie i zmieniła formę za zwierzęcą. Zaczęła się bawić listkiem przy ołtarzu. Westchnęłam i wzięłam ją na ręce, widząc jak przychodzi jakaś wyznawczyni religi, wierząca w Kirito i innych...
Kotka trzymała kocimiętkę w pyszczku. Zaniosłam ja do jej pokoju i tam zostawiłam.
Ogrody były oddzielone od głównego placu przed świątynią żywopłotem... Pod czereśnią miałam ciszę, spokój i cień.
Do czasu aż kotka nie wybiegła ze swoją zabawką na taras.
Wzięłam głębszy wdech, ale postanowiłam patrzyć jak się bawi.
Kociaku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz