Akurat szykowałyśmy z mamą jedzenie, gdy drzwi do domu otworzyły się z
głośnym trzaskiem. Tata zawołał mamę, a to po powrocie do pomieszczenia
kazała mi iść do pokoju. Zapytałam co się dzieje, jednak w odpowiedzi
uzyskałam kolejne polecenie wyjścia z kuchni. Nie wiedziałam o co
chodzi, więc niezbyt zadowolona poszłam do siebie. Chyba nawet nie
chciałam wiedzieć, o co chodzi... Przez godzinę czytałam, jednak w końcu
musiałam zejść, by sprawdzić sytuację. Poszłam do salonu, gdzie kanapa
była zajmowana przez Nicka. Zakryłam usta ręką, by nie krzyknąć. Chłopak
wyglądał okropnie. Mama wraz z Remym robili coś przy nim, a tata
siedział wkurzony przy stole. Podeszłam do nich. Blondynka westchnęła,
jednak dalej zajmowała się mężczyzną.
-Co... co tam się stało?- zapytałam niepewnie.
Tata patrzył na mnie chwilę. Trudno było rozgryźć o czym myślał.
Przywołał mnie do siebie ruchem ręki, a następnie posadził na kolanach.
-Taki drobny wypadek przy pracy...- wyjaśnił z lekkim uśmiechem.
Wraz z doktorkiem opowiedzieli mi wszystko. Po jakimś czasie zamieniłoby
się to w kłótnię, gdyby mama nie wywaliła ich za drzwi. Po jakimś
czasie elf zaczął się budzić.
-Miałeś dużo szczęścia- powiedziała cicho mama, głaszcząc go.
<Nickuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz