Leżałam na łóżku, gapiąc się w sufit. Miałam chociaż pewność, że
Nicholas jeszcze żyje. Gdy ten pojawił się w pokoju, o mało nie
krzyknęłam. Jego proteza zajmowała znacznie większą część ręki niż
wcześniej. Sam elf ledwo się poruszał. Jakimś sposobem dotarł do łóżka i
od razu upadł na nie zmęczony.
-Co ty znowu zrobiłeś?!- zapytałam głośno.
-Mówiłem, że chcę swoją rękę- mruknął.
-Przecież ktoś miał się tym zająć jutro... Nie możesz cały czas robić tego co chcesz. Niedługo cię to wykończy...- stwierdziłam.
-I wszystko byłoby idealnie- powiedział poważnym tonem.
-Wiesz co...?- zaczęłam, po dłuższej chwili ciszy- Mam już tego dosyć.
Wszyscy chcą ci pomóc, a ty myślisz jedynie o sobie. Jeśli chcesz się
wykończyć, to proszę bardzo, mnie to już nie interesuje. Radź sobie sam.
Wyszłam z pokoju, powstrzymując łzy. Skierowałam się do kuchni, gdzie
minęłam się z tatą. Chyba szedł do Nicka, ale nie miałam już siły go
powstrzymywać.
<Nicko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz