Gdy Satoru wyszedł z pokoju, wstałam z stołu. Ubrałam spodnie i bluzkę w dosłownie 2 sekundy. Wyszłam przez okno i rozwinęłam skrzydła. Zaczęłam lecieć do domu na przedmieściach. Coś mi mówiło, że stanie się coś okropnego. Po około godzinie lotu stanęłam przed domem. Otworzyłam drzwi i usłyszałam krzyk. Z przerażeniem zauważyłam, że drzwi do piekła były otwarte. Wbiegłam do salonu. To co tam zobaczyłam rozbudzilo we mnie bestie. Mój przyjaciel leżał cały w krwi, pod ścianą, a Lucjusz pochylał się nad Kiku trzymając jego twarz w dłoni.
-Och, kochająca mamusia się zjawiła? To może powie mi czemu nie oddała chłopca do prawitego właściciela, mojego ojca?!- Rzekł Lucjusz.
- zostaw Kiku w spokoju. On nie będzie cierpiał za coś na co nie miał wpływu! Rozumiesz? - Krzyknęłam i się na niego rzuciłam. On jednak tylko się uśmiechnął. Poczułam, że coś mi się wbija w brzuch. To coś to Zatrute ostrze. Ostanie co usłyszałam to;
- On jest mój, a za swoje zachowanie zapłacisz surowo! Surowo rozumiesz - Tak to był krzyk syna Lucyfera. Gdy się obudziłam, poczułam że jestem przykuta do podłogi łańcuchami. Leżałam na posadzce przed tronem Lucyfera. On siedział na nim z głupim uśmiechem i obracal w palcach sztylet. Sztylet zatruty najgorszą trucizna.
-o wielka wybawczyni dzieci się obudziła! - Powiedział. Obok tronu po chwili stanol Lucek z Kiku. Młody był przerażony. Nigdy nie powiedziałam mu kim jestem.
-Masz mnie, wypuść Kiku!- Krzyknęłam
-Oj nie ma tak łatwo. Nie Oddałas nam go zgodnie z przepisami. Wiesz co was czeka.- odpowiedział spokojnie władca piekła. We mnie- jak na zawołanie - wystąpiły nowe siły. Wysunelam skrzydła, wyrwalam łańcuchy.
-Nie oddam ci go!- złapałam młodego i przytulilam go do piersi. Bieglam tak do najbliższego wyjścia. Strażnicy rzucali w moje skrzydła dzidami. Gdy udało mi się do biec. wyladowalismy w lesie, niedaleko domu Sata. Straciłam dużo krwi. Ostatnie co Powiedziałam to;
-Proszę Kiku nie popełnij mych błędów.
(Sat? Znajdziesz tego pół trupa?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz