Remy przyniósł mi moją torbę. Pośpiesznie mnie zbadał, i zorientował się
co jest z moją ręką. Bez słowa pomógł mi iść do łazienki. Jakoś się
opłukałem i przebrałem w zapasowe ubrania.
Teraz musiałem jedynie zająć się ręką.
Najpierw sprawdziłem, do jakiego punktu jest źle. Na taką długość
musiałem przedłużyć protezę. Na szczęście miałem gotowe fragmenty na
wszelki wypadek, wystarczyło je połączyć, co poszło szybko.
Właśnie przygotowywałem nóż, gdy rozległo się wołanie Morgany.
- Taak, niestety. - odpowiedziałem cicho, wsuwając zapaloną zapałkę do specjalnej części do rozgrzewania ostrza.
Po kilku chwilach zacząłem odcinać martwą tkankę, by zapobiec postępowi zniszczenia.
Moja nowa proteza sięgała teraz aż do połowy przedramienia.
Pozostawało złamać i tak kruchą teraz kość.
Przy tym zabiegu przegryzłem sobie wargę.
"Odpady" zawinąłem w starą koszulę. Założyłem mocowanie i ostatecznie
kończynę. Reszte rzeczy zapakowałem do torby. Całość nadawała się do
wyrzucenia.
Wstałem, jako tako pozbyłem się śladów krwi i chwiejnym krokiem wróciłem do pokoju, w którym czekała Ana.
< Ana? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz