Byłem w domu chłopaka od dwóch tygodni, z prób ucieczek zrezygnowałem już jakiś czas temu. Stroniłem od towarzystwa chłopaka, który na początku to rozumiał, ale później zaczął się denerwować. Pewnego dnia nie przyszedł w ogóle, więc wykorzystałem okazję i udało mi się wymknąć na zewnątrz. Padał deszcz, a niebo było czarne, zapowiadające ogromną burzę. Rozejrzałem się i już miałem zacząć biec, gdy ktoś złapał mnie za łokieć. Spojrzałem na niego i dowiedziałem się, że to ten sam chłopak, który mnie przetrzymywał. Powiedziałem:
- Powiedz, jak się nazywasz.
- Nie kochasz mnie, prawda? - zapytał, ignorując moje słowa.
Zaprzeczyłem ruchem głowy, chociaż było to dość trudne dla mnie - nie znosiłem niszczyć uczuć ludzi, ale wolałem go bardziej nie ranić. Ponownie wypowiedziałem swoje słowa:
- Powiedz, jak się nazywasz albo przynajmniej imię.
- Jensen.
Zamarłem. Wtedy zdałem sobie sprawę, kim on był. Gdy byłem dawno temu w Ercken (miałem wtedy dziewiętnaście lat), moi znajomi zaciągnęli mnie do domu jednego z nich. Okazało się, że był on sierotą i opiekował się swoim piętnastoletnim bratem. Tym piętnastoletnim chłopakiem z niedowagą był Jensen. Trudno było mi uwierzyć, że to ta sama osoba, chociaż żadna z wersji nie była lepsza czy gorsza - w każdej był inteligentny, ciekawy, a na dodatek bardzo przystojny. Gdy go wtedy zobaczyłem w domu mojego kolegi, od razu mi się spodobał, ale Victor, jego brat, to zauważył. Zostałem pobity przez starszego brata Jensena, ale wciąż się z nimi spotykałem, chyba dlatego, żeby móc się z nim spotkać.
Westchnąłem zrezygnowany i spuściłem głowę. Podszedłem do niego i pocałowałem go delikatnie w usta. Szepnąłem, uśmiechając się lekko:
- W końcu się doczekałem.
- C-co? - zapytał, nie rozumiejąc mojego czynu ani słów.
- Bardzo mi się podobałeś wtedy, ale twój brat nie chciał bym ciebie wykorzystał i zostawił. On dobrze zrobił, że... Mnie wtedy pobił, bo, by się skończyło na jednej nocy, która nie znaczyłaby dla mnie nic, a ty byś cierpiał...
Urwałem, odsuwając się od niego. Przeczesałem włosy i powiedziałem:
- Niestety, już jest za późno, ale gdyby się wtedy skończyło to inaczej, to wiele osób nie cierpiałoby...
- Chciałbym być na jego miejscu.
- O czym ty mówisz? - zapytałem.
- Chciałbym być na miejscu Leonardo.
- Na pewno dla kogoś będziesz takim Leo, niestety nie dla mnie, już nie.
Kiwnął głową i odparł:
- Wracaj do niego, szkoda tylko, że mój plan nie zadział.
Uśmiechnąłem się i zmieniłem się w wilka...
***
Po pewnym czasie, w środku nocy, znalazłem się w domu Alex. Nie bacząc na to, że mogę kogoś obudzić, ruszyłem do naszej sypialni. Całe szczęście jeszcze go zastałem. Domyślałem się, że chciał wyjechać. Trzęsąc się z nerwów oraz z zimna (byłem całkowicie przemoczony), przykucnąłem koło łóżka. Zacząłem gładzić jego policzek, uśmiechając się szeroko. On wtulił się w moją rękę, obejmując ją dłonią, ale szybko obudził się zdziwiony. Wyglądał jakby zaraz miał dostać zawału. Położyłem dłoń na jego policzku i powiedziałem, nie potrafiąc opanować swojej radości, chociaż wiedziałem, że on raczej chce mnie zabić:
- Cześć Leoś...
< Leoś? Twa reakcja? Stwierdzam fakt, że te opowiadanie jest napisane bezsensu, bez składu, a sama akcja dzieje się zbyt szybko oraz temat nie jest rozwinięty tak bardzo, jak powinien. A prościej mówiąc, jest bezsensu oraz nie jest zrozumiałe i tyle. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz