Uśmiechnęłam się do mężczyzny. Wyglądał jeszcze gorzej, niż wcześniej to
sobie wyobrażałam. Podeszłam do niego, chcąc się z nim przywitać,
jednak doktorek zaczął zajmować się jego raną. Nie mogłam na to patrzeć,
więc wyszłam do kuchni. Siedziałam tam aż do momentu, w którym lekarz
nie dołączył do mnie. Usiadł na przeciwko mnie.
-Dzieciak musi teraz sporo odpoczywać- powiedział- Ten debil kiedyś się
zabije! Jak żyje nie widziałem tak nieodpowiedzialnego smarka.
-Martwisz się o niego- zauważyłam, chichocząc.
-Po prostu beze mnie by zginął- prychnął- Ale jest coś, o czym mu nie powiedziałem. Trochę mnie to niepokoi.
Spojrzałam pytająco na lekarza, a on przybrał poważniejszy wyraz twarzy.
Poszedł zamknąć drzwi i dopiero wtedy wyjaśnił mi o co chodzi.
-Nicholas stracił swoją nieśmiertelność.
Wyraz mojej twarzy nie zmienił się ani trochę. Nie miałam bladego
pojęcia o czym on też mówił. Mężczyzna westchnął zrezygnowany.
-Nie wiem w jaki sposób się to stało, ale on nie jest już nieśmiertelny-
spróbował jeszcze raz mi to wszystko wyjaśnić- Umrze ze starości tak
jak zwykły człowiek.
Po krótkiej rozmowie poszłam do Nicka. Usiadłam na krawędzi łóżka i
pogłaskałam chłopaka po głowie. Musiał być po tym wszystkim zmęczony.
-Jak się czujesz?- zapytałam.
<Nickuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz